Duński książę
CEGŁA • dawno temuWróciłam z Trójmiasta z fiołem na punkcie:). On ma 36 lat. Jest żeglarzem, biznesmenem, artystą. Polakiem, ale na stałe mieszka w Danii. Kręciło mi się w głowie bardziej od jego bliskości, niż od alkoholu – obu było w nadmiarze, to fakt… Nie w „tym” sensie jednak, niestety, nie… To facet na dystans, taki gorący, ale jednak mruk. Na wszystko ma swoją odpowiedź, najczęściej ostrą. Jest jak Zeus, najchętniej rozłupałabym mu łeb i zobaczyła, co z niego wyskoczy… Być może inna kobieta – mówi się: trudno. Przynajmniej bym wiedziała, że nie mam do czego startować. Co robić?
Cześć, Cegło!
Wróciłam z Trójmiasta z fiołem na punkcie:). On ma 36 lat. Jest żeglarzem, biznesmenem, artystą. Polakiem, ale na stałe mieszka w Danii. Kręciło mi się w głowie bardziej od jego bliskości, niż od alkoholu – obu było w nadmiarze, to fakt… Nie w „tym” sensie jednak, niestety, nie… To facet na dystans, taki gorący, ale jednak mruk. Na wszystko ma swoją odpowiedź, najczęściej ostrą. Jest jak Zeus, najchętniej rozłupałabym mu łeb i zobaczyła, co z niego wyskoczy… Być może inna kobieta – mówi się: trudno. Przynajmniej bym wiedziała, że nie mam do czego startować.
Na dworcu w Gdyni zaliczyliśmy pierwszą kłótnię – po 8 godzinach znajomości:). Pociąg po prostu „nie chciał” odjechać, specjalnie dla nas… Ponieważ on uwielbia Szekspira, zażartowałam, że mamy tu taką scenę balkonową. A on mi na to w swoim stylu: Żartujesz? W taki ziąb? Zastanawiałam się, jak fan Szekspira może nie być romantyczny. On mi to prosto wytłumaczył: romantyzm to nic innego jak zbiór gwałtownych póz i gestów, które o niczym nie świadczą… na pewno nie o autentycznym przeżywaniu. Nie mogłam się niestety zgodzić z szanownym przedmówcą. Dla mnie romantyzm to po prostu życie w poetyce bliższej Kabaretowi Starszych Panów niż koncertowi Pei… Czyli w sumie – nic wielkiego, a jednak robi różnicę. I wiem, że on to też wie! Jest w nim coś arystokratycznego, jakaś niesamowita klasa, nie wiem nawet, jak to określić. Po prostu nie wywala wszystkich swoich myśli i emocji na wierzch, a mnie to przyciąga jak magnes.
Mało śpię, mało jem. Z trudem myślę o powrocie do zaprzęgu, czyli do pracy. Codziennie „rozmawiamy” wieczorem po 3–4 godziny. Gorączkowo, chaotycznie, o wszystkim, jakby zaraz miał być koniec świata. Na odległość jest bardziej gadatliwy, pozostając oczywiście sobą. Zawładnął mną. Zachorowałam i nie chcę się leczyć. Wiem, że jemu też się to podoba, czuję to codzienne wyczekiwanie online, jest niemal jak wspólne oddychanie.
Cegło, co robić? On ma rodziców na wybrzeżu, wybiera się do nich w marcu, ale mi zaproponował najpierw przyjazd do Danii, na taki dłuższy weekend w lutym. Teraz restauruje jakąś starą łódź rybacką. Dostałam zdjęcia… Jest czerwona, piękna, wygląda jak rekwizyt do filmu o wikingach… Boję się tego spotkania i boję się, że dziś usiądę przed komputerem, a jego tam nie będzie. Boję się tak codziennie, mimo że zawsze jest. Jak dotąd – zawsze był. A reszta doby, bez niego, jest prawdę mówiąc, do d…y! I boję się, że już nigdy z nim nie zatańczę – Boże, jak on tańczy!
Żebyś nie myślała, że jestem w podstawówce… Nie, mam 31 lat, trzy koty (on tylko jednego:)) i starszego brata, który codziennie do mnie dzwoni z nowymi informacjami: jaki jest w Danii klimat, ile ludności, jakich pracowników poszukują itd., wariat jeden. A ja… ja zaraz muszę kończyć… Mam randkę… Chyba mam.
„julia”
***
Witaj, Julio!
Jeśli to nie Twoje prawdziwe imię, to nowy znajomy ma rację: zdradzasz ciągotki do tragizowania:). I, kurczę, podoba mi się ten facet prawie tak, jak Tobie! Albo masz tylko niesamowity dar opowiadania…
No bo, droga Julio, w czym zasadniczo tkwi problem? Czy pochodzicie może z wrogich sobie klanów? Nie gniewaj się, że pozwalam sobie na żarty. Stan zakochania, doświadczany przez Ciebie zapewne nie po raz pierwszy, ma to do siebie, że popadamy w swoisty rodzaj obłędu, bardzo zresztą przyjemny. I chociażby dla maksymalnego przedłużenia tej przyjemności nie warto martwić się na zapas. Dlatego doradzam spokój. Przyhamuj, dziewczyno. Znacie się kilka dni. Nie ma sensu tworzyć na tym etapie scenariuszy – ani sielankowych, ani czarnych.
Oprzytomniej na chwilę i pomyśl pozytywnie. Nie słowa, lecz czyny świadczą o człowieku, w tym — o stopniu jego zaangażowania. Nie musisz się zamartwiać, czy on zadzwoni, czy może powinnaś zrobić to pierwsza, bo rozmawiacie codziennie i na dodatek oboje nie możecie się doczekać tego momentu. Zauroczenie wydaje się wzajemne. Idź na żywioł i zaufaj temu, co się naprawdę dzieje, na razie bowiem nie masz się specjalnie do czego przyczepić. Razem macie aż cztery koty, czy to nie dobry omen?
Jestem skłonna zrozumieć, że na przykład doznałaś w życiu jakiejś porażki i boisz się sparzyć po raz kolejny. To naturalny odruch, ale… czasem warto z nim powalczyć, żeby nie zmarnować kolejnej szansy. Masz miesiąc na analizowanie sytuacji. Przyznam, że odsunięcie lekko w czasie kolejnego spotkania to znakomite „rozegranie” z jego strony. Nie za długo, nie za krótko. Nie świadczy o zimnym planowaniu, lecz o sporej dozie życiowej mądrości. Pozwól i jemu być po przejściach, stąpać ostrożnie naprzód.
Zobaczycie sami, co się do lutego stanie. Czy rozmowy stracą na intensywności. Czy przydarzy się okres dłuższego wyciszenia w eterze (może się bardzo przydać dla ochłonięcia, nie buntuj się – kto wie, sama możesz tego potrzebować, co nie znaczy, że Ci „przeszło”). Dopiero po tej wycieczce będzie tak naprawdę wiadomo, co dalej i czy w ogóle. Przyjmij to jako fakt nie do uniknięcia i nie do przyspieszenia.
I przestań się bać. Ja na twoim miejscu podskakiwałabym z radości… Zastanów się, jaka naprawdę jesteś i jaką siebie pokazujesz jemu – czy to ta sama osoba? Chodzi mi o to, że jeśli jesteś nim zafascynowana, lepiej eksponować to, niż swoje lęki. Człowiek przestraszony, nim cokolwiek na dobre się zaczęło, to człowiek niepewny swoich uczuć i wyborów. Weź pod uwagę, że taka postawa nie jest zbyt zachęcająca. Dla nikogo.
Trzymam kciuki i przesyłam specjalne pozdrowienia dla brata:).
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze