Jako że kosmetyki Bourjois należą do moich ulubionych, z tym wiązałam duże nadzieje. Niestety, kto żyje nadzieją, umrze głodny. Mascar poleciła mi pani w Super-pharm, zachwalając go jako dający efekt długich, precyzyjnie rozdzielonych rzęs. Zaciekawiła mnie też obietnica efektu kreski na górnej powiece. Fakt, że w promocji tusz kosztował 39,90 zł przeważył szalę i już po chwili dzierżyłam w dłoni nowy nabytek, oczyma duszy widząc już firankę rzęs niczym ze zdjęcia promocyjnego. Niestety.
Kosmetyk ma bardzo ładne, zgrabne opakowanie i na tym kończą się jego plusy. Gumowa, asymetryczna szczoteczka może i wygląda interesująco, ale nie rozdziela rzęs precyzyjnie, rzekłabym - nie rozdziela w ogóle. Po nałożeniu dwóch warstw miałam wrażenie, że na każdym oku mam po trzy rzęsy, niczym myszka Minnie z kreskówki. Może i są lekko wydłużone, co nie zmienia faktu, że tak posklejanych rzęs jeszcze nie miałam. Nazwałabym efekt muszymi nóżkami, jednakże mucha ma jednak chyba więcej nóżek, niż ja miałam rzęs.
Trwałość jest podobna do innych tuszy Bourjois, czyli przyzwoita. Cóż z tego, skoro Halloween jest tylko raz w roku, a innego zastosowania dla tego czegoś nie potrafię znaleźć. Jestem zdziwiona, że tak dobra firma wypuściła na rynek takiego bubla.