Produkt, który "musiałam" zakupić. Z nazwy wnioskuję, że jest to ulepszona wersja Volume Flash, mojego dotychczasowego faworyta.
Tusz zamknięty jest w różowym opakowaniu. Na angielskich stronach reklamowany jako 14-krotnie pogrubiający z największą dotąd szczoteczką. Ta szczoteczka budziła moje największe obawy, ale okazała się po prostu inną wersją dotychczasowej - z tą różnicą, że włoski są tutaj dłuższe. W slogany typu „14-krotne pogrubienie” nie wierzę (poprzednia wersja miała pogrubiać „5-krotne”) i spodziewam się po prostu dobrego efektu.
Tusz, w jedynej „extreme black” wersji, nakłada się bardzo dobrze - konsystencja w sam raz, dzięki dłuższym włoskom szybciej całe rzęsy są pomalowane. Jedyne, do czego można się tu przyczepić to lekkie sklejanie, ale podejrzewam, że z czasem po przyzwyczajeniu się do szczoteczki problem zniknie.
Efekt - trochę rozczarowuje, bo rzęsy miały być bardziej pogrubione niż po poprzedniej wersji maskary, a nie są. Co najwyżej rezultat jest taki sam, chociaż moim zdaniem nawet słabszy (za to odejmuje jedną gwiazdkę). To, w czym przewyższa "tusz-matkę", to miękkie i lekkie rzęsy nawet po trzech warstwach - w ogóle nie czuć, że są pomalowane. Nie kruszy się i nie maże, chociaż nie wiem jak będzie, gdy produkt będzie się kończył.
Używam tak czy inaczej dwufazy do demakijażu - tusz schodzi bez problemów, bez tarcia wacikiem o powiekę.
Generalnie więc produkt całkiem dobry.