Skończył mi się mój stary tusz, a że jakoś nie chciałam ponownie do niego wracać, zdecydowałam się na tusz marki Shiseido, ponieważ ogólnie lubię jej kosmetyki do makijażu i do pielęgnacji.
Zadaniem tuszu Perfect Mascara jest wydłużenie i pogrubienie a także podkręcenie i modelowanie. Moje rzęsy są długie, ale niezbyt gęste, dlatego dobry tusz dla mnie przede wszystkim musi pogrubiać i nadawać teatralny wygląd, bo tylko taki preferuje. Jednak ta maskara jest dość przeciętna.
Mieści się w zwykłej, czarnej buteleczce (8 ml), jej szczoteczka również jest zwyczajna, prosta. Posiadam tą maskarę w odcieniu czarnym i mimo że producent zapewnia, że kolor jest wyjątkowo lśniący i intensywny, ja różnicy nie widzę. Czerń jak czerń. Konsystencja tuszu jest trochę zbyt rzadka, dlatego przy malowaniu tusz odbija się na powiekach, a tego bardzo nie lubię.
Po pierwszej warstwie rzęsy wyglądają bardzo naturalnie, ale widać wydłużenie. Druga i trzecia warstwa czyni rzęsy bardziej widocznymi, ale niestety kosztem brzydkiego sklejenia i efektu „owadzich nóżek”. Nie ważne jak nakładałam tusz, zawsze niektóre rzęsy były posklejane i były na nich grudki. Więcej warstw nie odważyłam się nałożyć.
Czy tusz pogrubia? Nie za bardzo. Moje rzęsy były cienkie tyle tylko, że dłuższe. Nie zauważyłam też podkręcenia, a co gorsza tusz rozprostował mi rzęsy. Nie tego się spodziewałam po kosmetyku tej marki! Jako plus zaliczę to, że tusz nie rozmazuje się, nie kruszy i nie usztywnia rzęs. Producent zapewnia, że można go zmyć ciepłą woda, jednak tego sposobu nie próbowałam. Bez problemu tusz usunąć można każdym produktem do demakijażu.
Rozczarowałam się i juz więcej nie ponowie zakupu.
Podaje cenę, za którą kupiłam tusz w perfumerii w Finlandii.