„Tusz do rzęs z serum, wzbogacony technologią Lumicoat Care Technology dla grubszych i dłuższych rzęs, pełnych objętości. Nowa generacja maskary, która pobudza rzęsy do wzrostu, a efekty widoczne są dzień po dniu”.
Mascara ma bardzo klasyczną, prostą, szczoteczkę z gęsto ułożonym włosiem. Szczoteczka ma jednak nieco większą główkę, niż te przeciętne. Takie szczoteczki lubię najbardziej, bo są stworzone do krótkich, rzadkich rzęs (takie posiadam). Okazało się, że mascara średnio pogrubia rzęsy - muszę kilka razy nałożyć kosmetyk, aby uzyskać widoczny efekt pogrubienia. Szczoteczka jednorazowo nabiera mało kosmetyku. Rzęsy są lekko wydłużone, ale mascara raczej nie posiada właściwości podkręcających. Podoba mi się prawdziwa czerń tuszu, która pięknie podkreśla oko. Kosmetyk jest bardzo trwały, nie kruszy się w ciągu dnia. Nie podrażnił moich wrażliwych oczu.
Tuszu używałam codziennie, oprócz weekendów i po mniej więcej miesiącu zauważyłam, że zaczęły mi wyrastać nowe kępki rzęs. Lekko się wydłużyły, a różnicę zauważyłam, kiedy pomalowałam rzęsy, ponownie starym tuszem.
Tusz bardzo dobrze się zmywa, a rzęsy nie wypadają przy demakijażu.
Uważam, że ten kosmetyk, łączący w sobie tradycyjny tusz z serum odżywiającym do rzęs, jest bardzo fajnym wynalazkiem, szczególnie dla zabieganych kobiet. Na pewno nie polecam go fankom efektu sztucznych rzęs - jest to raczej delikatny tusz wzmacniający do użytku na co dzień.