Jestem zdeklarowaną fanką szminek, błyszczyki z reguły omijam, bo przez wiele lat nie znalazłam takiego, który nie miałby głównej wady: klejenia się. Robią to nawet produkty marek selektywnych. Na ten nie zwrociłabym uwagi, ale dostałam go do przetestowania i muszę powiedzieć, że jest niezły. Nie ma żadnych drobinek, jest całkowicie przejrzysty i jakby żelowy. Ma lekką konsystencję i ta również wyróżnia się na plus wśród kisielowatych, lepkich lip glossów, które zapełniają drogerie.
Opakowanie jest proste, ale bardzo estetyczne. Większość błyszczyków tej marki ma płaski, gąbkowy, bardzo wygodny aplikator i tu też nie ma niespodzianek. Pachnie ładnie, kremowo, ale trudno mi ten zapach sprecyzować. Usta są po nim nawilżone i gładkie, nie muszę posiłkować się balsamem, a to mi się rzadko zdarza. To zapewne zasługa olejku arganowego i witaminy E..
Moja wersja nie nadaje żadnego koloru, a jedynie nadaje efekt tzw. tafli wody. Nakłada się go przyjemnie i już za jednym pociągnięciem. Usta są optycznie pełniejsze i gładkie, a jednocześnie prawie w ogóle nie czuć klejenia się, choć długie włosy jednak troszeczkę ”lgną” , ale i tak jest dużo lepiej pod tym względem niż w innych błyszczykach. Generalnie Oh My Gloss jest komfortowy w noszeniu.
Jest tylko jedna wada, a mianowicie nie sprawdza się obietnica 6-godzinnej trwałości. Oczywiście byłam tego świadoma, bo żaden błyszczyk nie trzymał się jeszcze u mnie tak długo i tu jest tak samo. 1-2 to absolutne maksimum. Podczas jedzenie czy picia ściera się od razu, ale plusem jest to, że pozostawia miękkie usta.
W palecie jest 15 odcieni i na pewno wybierzecie coś dla siebie. Mimo, że nie jestem fanką błyszczyków to doceniam Oh My Gloss i uważam go za jeden z lepszych na rynku.
Producent | Rimmel |
---|---|
Kategoria | Usta |
Rodzaj | Błyszczyki |
Przybliżona cena | 20.00 PLN |