Od jakiegoś czasu dręczyły mnie wyrzuty sumienia, że w moim wieku (25 lat) powinnam już zacząć coś wreszcie robić ze skórą pod oczami. Zainwestować w jakiś porządny kosmetyk, by ustrzec się przed pierwszymi zmarszczkami i wiotczejącą skórą. Do tej pory używałam naprzemiennie zwykłego kremu, jak do reszty twarzy i żelu ze świetlikiem. Ale gdy po tym ostatnim (na skutek zbyt częstego smarowania) zaczęła mi pierzchnąć skóra, a łuszczące się kąciki skóry wokół oczu ratowałam niemal dwa tygodnie, postanowiłam coś z tym zrobić i wybrałam się do drogerii.
Nie była ona jakoś rewelacyjnie zaopatrzona, więc po skreśleniu z listy wszystkich kremów pod oczy (nie lubię ich z powodu konsystencji) na placu boju został ten oto specyfik: żel pod oczy odżywczo-kojący z alfa-bisabololem i roślinnym czynnikiem głęboko nawilżającym z serii AA Face.
Nie żałuję tego zakupu. Produkt ma satysfakcjonującą mnie w stu procentach żelową konsystencję, dzięki czemu nie obciąża skóry pod oczami, jest nietłusty, nie łzawię po nim i nie "zamazuje" mi obrazu. I nie zostawia świecącej tłustością powłoki. Producent pisze, że szybko się wchłania. No, to "szybko" trwa jednak parę chwil. Skóra wprawdzie się trochę lepi, ale nie ma problemu z nałożeniem makijażu. Wówczas ten drobny kłopot znika.
Żel był testowany dermatologicznie na osobach z chorobami alergicznymi skóry i, podobnie jak cała seria AA, nadaje się dla osób z wrażliwą cerą. Nie zawiera barwników ani substancji zapachowych, ma pH neutralne dla skóry. Bardzo mi to odpowiada. Zauważyłam jednak, że gdy podczas rozsmarowywania dostanie się do oczu (a wydaje mi się, że trudno tego uniknąć), dość nieprzyjemnie szczypie, leją się łzy. Trwa to kilkanaście sekund.
Czy preparat wywiązuje się z podanych na opakowaniu obietnic? Czy intensywnie nawilża skórę, działa odżywczo i kojąco, zmniejsza kurze łapki w kącikach oczu, likwiduje oznaki zmęczenia i cienie pod oczami? Z nawilżeniem, ukojeniem i odżywieniem się zgadzam. Żel nie wysusza i tak delikatnej cery pod oczami, lekko wygładza drobne zmarszczki. Zmęczone oczy mogą odetchnąć po jego nałożeniu (polecam schłodzenie!). Co do cieni pod oczami, jestem zawiedziona. Mimo systematycznego stosowania efekty są bliskie zeru. Nawet po wysypianu się cienie są nadal moim problemem. Nadal to nie to, czego szukam. Moją drugą bolączką bywała od czasu do czasu opuchlizna pod oczami. Od czasu, gdy stosuję ten żel, ani razu nie zdarzyło mi się obudzić z nieestetycznymi "workami" czy oczami jak szparki - nawet po zbyt krótkiej nocy.
Żel stosuję rano, po przyjściu z pracy i zmyciu makijażu i na noc. Myślę, że potrafi on zapewnić tę tzw. świeżość spojrzenia. Jest to bardzo łagodnie działający kosmetyk (nadawać się będzie już dla nastolatek), przypominający mi zresztą żel ze świetlika. Nie polecam go osobom, które oczekują szybkich i radykalniejszych efektów lub zmagają się z większymi kłopotami w tej partii twarzy. To za słaba "broń" w walce z nimi. Ale gdy nie oczekujemy specjalnych rewelacji, żel będzie w sam raz.
I jeszcze kilka uwag odnośnie opakowania. Biało-pomarańczowe, z matowego plastiku, o pojemności 30 ml. Mała, poręczna tubka z nakrętką stabilnie stoi na łazienkowej półce i mieści się nawet w niewielkiej kosmetyczce.
Producent | Oceanic |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja twarzy |
Rodzaj | Kremy pod oczy |
Przybliżona cena | 17.00 PLN |