Dostałam ten specyfik w prezencie i moją pierwszą myślą było: co ja zrobię z 30ml kremu pod oczy? Nie potrafię wyrobić w sobie nawyku systematyczności, a kremy pod oczy stosuję tylko wtedy, kiedy naprawdę muszę – planuję sobie wtedy kilkudniowe, intensywne kuracje i wszystko wraca do normy.
Pociesza nieco forma opakowania – wygodna, szklana buteleczka z dozownikiem nie powinna dopuścić do przedwczesnego zepsucia kremu, mimo wszystko obawiam się, że nie zdążę go skończyć przed upływem terminu ważności. Stąd wzięły się moje eksperymenty ze stosowaniem go na całą twarz.
Co można powiedzieć o jego właściwościach? Lekka, chłodna konsystencja powinna koić i relaksować – owszem, robi to, ale w stopniu minimalnym. Cieni nie rozjaśnia, obrzęków nie likwiduje. Jedyne, co wychodzi mu całkiem nieźle to łagodzenie podrażnień i otarć oraz nawilżanie, bez zbędnych, tłustych pozostałości na skórze. Niestety nałożony na większą powierzchnię twarzy napina skórę a nawilżenia prawie nie widać. Gorzki smak nie sprzyja stosowaniu go wokół ust – a tu jego działanie sprawdza się nieco lepiej.
Na plus działa fakt, że nie podrażnia, nawet, gdy dostanie się do oka. Podobno bez problemu mogą go stosować osoby o oczach wrażliwych i noszące soczewki kontaktowe.
Chciałoby się powiedzieć, że warto go mieć w apteczce na wypadek podrażnienia skóry wokół oczu, np. kiepskim płynem do demakijażu, tarciem, czy łzami na wietrze, ale takie sytuacje zdążają się naprawdę rzadko i 30ml to stanowczo za dużo. Mogę go natomiast polecić osobom, które nie potrzebują intensywnej pielęgnacji lub smarującym skórę wokół oczu „dla sportu” i zużywającym znaczne ilości takich specyfików.
Producent | BanDi |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja twarzy |
Rodzaj | Kremy pod oczy |
Przybliżona cena | 28.00 PLN |