Właśnie nastały pierwsze upały, a co za tym idzie - moje pierwsze w tym roku leżakowanie na słońcu. Dzięki wygranej w konkursie, w tym roku wyposażona jestem w serię kosmetyków do opalania Biodrogi.
Opisywane przeze mnie mleczko do opalania mieści się w wygodnym i poręcznym opakowaniu w kształcie walca. Przypomina trochę dezodorant. Otwiera się w dość nietypowy sposób: poprzez przekręcenie góry opakowania w lewo. Odsłania się wówczas mała dziurka, przez którą możemy wycisnąć żądaną ilość produktu. Bardzo sprytnie, bo odpada problem zgubienia nakrętki czy przypadkowego otwarcia. Przyznam jednak, że trudno z powrotem zakręcić tubkę, gdy ma się tłuste dłonie - klapka spisałaby się tu lepiej.
Opakowanie jest dyskretne, plastikowe, o pojemności 150 ml. Nie ma na nim żadnych pań w bikini czy czegoś w tym stylu. Napisy są pomarańczowe, tło białe, a u dołu zdobiący całość „szlaczek” z rozgwiazd.
Mleczko ma dobrą konsystencję, nie za rzadką i nie za gęstą. Dobrze się rozsmarowuje i bardzo dobrze wchłania. Zostawia minimalną świecącą warstewkę, która jednak, inaczej niż w przypadku wielu innych kosmetyków tego typu, niknie z czasem, a nie powiększa się. Po kilku godzinach na słońcu nie wyglądamy jak sardynki wyjęte z puszki, nie błyszczymy się i nie lepimy.
Zapach tego mleczka niezbyt przypadł mi do gustu, bo kojarzy mi się ze staroświeckim kremem do golenia. W gruncie rzeczy jednak jest on słabo wyczuwalny i po kilku chwilach ulatnia się.
Co do działania, to nie mogę nic mu zarzucić, bo sprawdza się świetnie. Mimo wylegiwania się na ostrym słońcu nic mnie nie piecze, nie swędzi, a skóra nie jest wysuszona. Mleczko zawiera olej jojoba i aloes.
Nie jest wodoodporne.
Producent | Biodroga |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Kremy, balsamy, olejki ochronne (z filtrami UV) |