Jestem fanatyczką brązowej skóry, ale jestem naturalnie „bladolica”, więc korzystanie z solarium nie jest mi obce. Robię jednak wszystko, by efekt osiągnąć możliwie szybko. W związku z tym jestem fanką kosmetyków z efektem tingle, czyli rozgrzaniem i zaczerwienieniem skóry, spowodowane szybszym krążeniem. Dzięki temu możemy w szybkim czasie uzyskać stosunkowo intensywną opaleniznę.
Krem jest umieszczony w czarnej, eleganckiej tubce, która jednak okazała się zupełnie nieporęczna, ponieważ kiedy nic z niej nie można było wydobyć, po rozcięciu znalazłam w niej jeszcze solidną porcję kremu. Ma konsystencję dosyć rzadką, dzięki czemu dobrze się rozprowadza i jest wydajny. Zawiera mieszankę składników chroniących cerę przed starzeniem się oraz aloes zwiększający ukrwienie skóry.
Początkowo kosmetyk wydawał się świetny - efekt tingle nie był mocny i uciążliwy, opalenizna była bardzo ładna oraz przyjemnie pachniało się kokosem. Jednak im więcej razy go używałam, tym bardziej się zawodziłam - efekt tingle był tylko widoczny, a nic nie czułam, na ciele powstały jaśniejsze plamy (głównie na brzuchu), a zapach stał się wyjątkowo irytujący i chemiczny.
Kosmetyk nadaje się jedynie do sporadycznego użytku.
Opakowanie (tuba) zawiera 50 ml produktu.
Producent | Onyx |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Kremy, balsamy, olejki ochronne (z filtrami UV) |
Przybliżona cena | 12.00 PLN |