Moja cera traktowana codziennie przeciwtrądzikowymi kosmetykami jest narażona na drobne podrażnienia, kiedy przesadzę z ich ilością. Tak też się stało całkiem niedawno i pewnego jesiennego poranka obudziłam się z nieprzyjemnie ściągniętą skórą twarzy. Oczywiście pierwsze co zrobiłam, to udałam się do łazienki w poszukiwaniu odpowiedniej maseczki. Po przeszukaniu wszystkich półek z przykrością stwierdziłam, że pozostała mi tylko maseczka mojej mamy, firmy Bielenda, za którą szczerze powiedziawszy średnio przepadam. Jednak czytając adnotację producenta z tyłu opakowania, odniosłam nieodparte wrażenie, iż trzymam w ręku iście ekskluzywny kosmetyk.
Regenerująca i wygładzająca skórę mirra i rewitalizujące kadzidło, łagodzące podrażnienia w połączeniu z redukcją zmarszczek oraz walką z negatywnym skutkiem upływu czasu... Brzmi niemalże jak bajka, dostępna w drogerii za cenę około 3 zł. Co prawda póki co, nie jestem na szczęście posiadaczką zmarszczek, ale mimo to uznałam, iż kosmetyk powinien się jednorazowo sprawdzić w moim przypadku. Tak więc przystąpiłam do działania.
Po rozerwaniu saszetki mój zmysł węchu był faktycznie mile zaskoczony. Maseczka ma bowiem śliczny, orientalny zapach, w którym na szczęście nie wyczułam żadnej nazbyt chemicznej nuty. Kremowa konsystencja sprawiła, iż aplikacja kosmetyku była przyjemna i dziecinnie prosta, natomiast przezroczysta tekstura nie dała efektu "maski" na twarzy. Jedyną niedogodnością okazała się (jak to zwykle bywa) saszetka, z której ciężko było wydobyć odpowiednią ilość kosmetyku bez zbędnego upaćkania siebie bądź łazienkowej półki.
Po zakończeniu "operacji" z radością odczekałam pięć minut zalecane przez producenta, napawając się wspaniałym, słodkim aromatem mirry, kadzidła i złota. Na tym niestety kończą się dla mnie zalety tego specyfiku. Z przykrością stwierdziłam, że po zmyciu maski moja skóra była nadal tak samo ściągnięta. Kosmetyk nie przyniósł jej najmniejszego ukojenia ani nie załagodził drobnych podrażnień. Jedyne, co mi zostało po całym zabiegu to zapach, który mimo zmycia maski z twarzy pozostał na niej jeszcze przez długi czas.
Co do walki ze zmarszczkami moja mama także nie była zachwycona i, podobnie jak ja, nie zaobserwowała żadnych zmian, mimo zużycia kilku saszetek.
Podsumowując, uważam, że jedyną zaletą tego kosmetyku może być jego zapach, niestety działanie pozostawia wiele do życzenia. Dodam jeszcze, że jedna saszetka wystarcza na około dwie aplikacje, uwzględniając przy tym szyję i dekolt. Dodatkowo niska cena sprawia, że bez żalu można ją śmiało samemu wypróbować. Być może komuś przysłuży się lepiej.
Producent | Bielenda |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja twarzy |
Rodzaj | Maseczki: przeciwzmarszczkowe |
Przybliżona cena | 3.00 PLN |