Dzieciaki u taty
KAROLINA KRÓL • dawno temuPolacy rozwodzą się na potęgę. I coraz częściej zdarza się, że dzieci zostają nie z matką, a z ojcem. Decyzję podejmują rodzice, nie sąd. Basi tej decyzji rodzina nie może wybaczyć do tej pory. Jola ugięła się pod presją i zaczęła walczyć o córkę. Agnieszka uważa, że dzieci dobrze się czują z jej byłym mężem i nie ma zamiaru tego zmieniać.
Basia (43 lata, sekretarka z Warszawy):
— Już sam rozwód był dla naszej rodziny dosyć traumatycznym przeżyciem. Rozchodziliśmy się po blisko 20 latach małżeństwa. To, że Maciek zostanie z Jarkiem, to była nasza wspólna decyzja. Po prostu chłopak miał już 12 lat i, co oczywiste w tym wieku, bardziej ciągnęło go do Jarka niż do mnie. Nie mówiłam wcześniej o tym moim rodzicom i rodzeństwu. Sytuacja, w której syn wybiera ojca, wydawała mi się naturalna. Zwłaszcza że i tak mieszkamy niedaleko od siebie, a Maciek wie, że zawsze może na mnie liczyć.
Kiedy moja mama usłyszała, że Maciek zamieszka z moim byłym mężem, wpadła w szał. Co z ciebie za matka?! Jak możesz mu oddać własne dziecko?! – mówiła. Ojciec wymyślił sobie, że Maciek pod opieką Jarka zacznie pić i ćpać. Oboje straszyli mnie, że mój były weźmie sobie nową kobietę, a ta będzie się znęcać nad moim synem.
Starałam się nie brać tego do siebie. Tyle tylko, że zawsze, kiedy Maciek ich odwiedzał, jemu też powtarzali to samo. Skończyło się na tym, że mój syn już do dziadków nie chodzi, a ja z moimi rodzicami mam gorszy kontakt niż z byłym mężem.
Takie gadanie jednak boli. Był czas, kiedy zwątpiłam w to, że jestem dobrą matką. W tej sytuacji wsparł mnie jednak właśnie były mąż. Od rozwodu minęły już cztery lata, a moi rodzice do dziś nie potrafią mi wybaczyć, że Maciek jest z ojcem, a nie ze mną.
Jola (32 lata, specjalista PR z Lublina):
— O tym, że Amelka będzie z moim mężem, zdecydowaliśmy podczas wspólnej poważnej rozmowy. Choć na początku decyzja nie była łatwa, w końcu stwierdziłam, że on ma rację. Sądziłam, że Amelce będzie z nim lepiej. Zresztą do tej pory i tak to właśnie z nim spędzała więcej czasu niż ze mną. Miałam bardzo absorbującą pracę, a mój mąż przeważnie pracował w domu. To on prowadzał Amelkę do lekarza i do przedszkola. On przesiadywał z nią na placu zabaw. Ja zajmowałam się córką, kiedy wróciłam z pracy. Ale nie ukrywajmy — to on był z nią częściej i dużo bliżej niż ja. Dla czterolatki bliska więź jest bardzo ważna. Dlatego zdecydowaliśmy, że Amelka zostanie z nim.
Kiedy powiedziałam o tym mojej mamie, ta tylko na mnie popatrzyła i wyszła. Awantura zaczęła się dzień później. Naskoczyła na mnie cała rodzina — rodzice, siostra, brat. Wszyscy zarzucali mi, że jestem złą matką, bo zostawiam córkę z ojcem. Żeby to jeszcze chłopak! Ale dziewczynka… – krzyczała do słuchawki moja mama. Wyzywała mnie od najgorszych. Usłyszałam, że nie zależy mi na dziecku, że nie kocham Amelki itd. Już nawet nie chce mi się powtarzać oskarżeń, które wtedy padły.
Ugięłam się pod presją. Postanowiłam porozmawiać z byłym mężem, ale on zapowiedział, że nie odda mi dziecka, że będzie o nie walczył, a jeśli trzeba, wyciągnie wszystko, co na mnie znajdzie. Tak dokładnie powiedział, jakbym była jakimś przestępcą, dlatego, że nie poświęcałam dziecku tyle czasu, co on.
Walczymy w sądzie o opiekę nad Amelką już drugi rok. Córka cały czas mieszka ze mną, a ja mam już coraz mniej sił. Musiałam zmienić pracę, zarabiam dużo mniej niż wcześniej. Rodzina, która na początku podburzała mnie do walki, teraz jakby o mnie zapomniała. A mąż — tak jak obiecał — na każdej kolejnej rozprawie przywołuje argumenty, które mają mnie przedstawić jako wyrodną matkę. Powoli chyba sama zaczynam w to wierzyć. Próbuję chronić Amelkę przed całym tym bagnem. Nie wiem, czy mi się to uda. Nie wiem, jak to się skończy…
Agnieszka (34 lata, przedsiębiorca z Sulejówka):
— Jeszcze przed rozwodem oboje z mężem po prostu zapytaliśmy nasze dzieci, z kim chcą mieszkać. Zadecydowały, że z Adamem. Musiałam uszanować ich wybór. Róża ma 8 lat, Januszek — 5.Zapowiedziałam dzieciakom, że jeśli chcą, zawsze mogą do mnie wrócić. W każdej chwili mogą przyjść do mojego domu. Ich pokoje cały czas na nich czekają. Jak na razie maluchy nie zamierzają wracać. Widujemy się dosyć często. Praktycznie w każdy weekend są u mnie. Tydzień spędzają u ojca. Nie uważam, że to była zła decyzja. Dzieciaki miały prawo same wybrać. Ja staram się widywać je tak często, jak tylko mogę. Na razie ten układ działa.
Oczywiście, że moja rodzina oponowała, ale to nie jest ich sprawa. Stwierdzenie, że jeśli dzieci nie zostają z matką, to znaczy, że coś z nią jest nie tak, trzeba włożyć między bajki. Mamy inne czasy. Ojcowie też mają prawo do opieki nad dzieckiem. A matka i tak pozostanie dla nich najważniejsza.
Dzięki temu, że dzieci są u niego w tygodniu, on ma możliwość stworzenia z nimi trwałych relacji. W przeciwnym wypadku, najprawdopodobniej zostałby odstawiony na bocznicę. Dzięki wyjściu które wybraliśmy, oboje jesteśmy blisko z naszymi dzieciakami.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze