Dłubanie drzazgi
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuUstalmy jedno: do dorosłości dzieci dorastać muszą obie strony. Jedna – wyzwania dorosłości podejmując, druga – dorosłość dzieci szanując i wspierając. Przed Wami i mamą jeszcze długa droga. Pewnie, że najlepiej byłoby zadbać o terapię mamy, żeby wyrzuciła z siebie wszystkie zapiekłe żale, jakie narosły w niej w drodze przez życie i które teraz odreagowuje na Was. Przypuszczalnie chce Was ochronić przed popełnieniem jakichś błędów.
Droga Małgosiu!
Proszę Cię o pomoc. Mam 20 lat, moja siostra ma 18, mamy też młodszego brata. Prawie dwa lata temu zmarł nasz ojciec. Od tego czasu nasz dom raz na dwa miesiące zamienia się w piekło. Kompletnie nie możemy dogadać się z mamą. W tej chwili nasz dom wygląda gorzej niż obóz koncentracyjny. Zaczęło się od tego, że facet mojej siostry siedział troszeczkę za długo, bo wyjechał po 22. Wtedy mama zaczęła dorzucać swoje 5 groszy. Wtedy też zabrała siostrze telefon. Nazajutrz zamiast się poprawić, było coraz gorzej. Rano było jeszcze w miarę, ale później to już nieciekawie. Posprzątałam i mama zaczęła się rzucać o niewyrzucone śmieci. Nie pozwoliła mi odkurzyć. Potem, gdy moja siostra rozmawiała z chłopakiem przez moją komórkę, zabrała także moją. No i się zaczęło.
My swoje, mama swoje, ale tak, żeby wyszło, że ona ma rację. Zaczęły też padać epitety pod naszym adresem, ale o nich to aż przykro pisać, bo bardzo boli. Brat chciał spać u nas w pokoju, więc powiedziała, że go buntujemy i szperamy po szafkach. Gdy chciałam z siostrą zabrać go na WOŚP, to się nie zgodziła i znowu się zaczęło. Nie mam pojęcia, jak długo to będzie trwać. Nie mamy kontaktu telefonicznego ze znajomymi. Rozbiła mój związek z facetem, bo zawsze musiałam pytać ją o zgodę i to troszkę mojego chłopaka denerwowało. Proszę Cię, pomóż nam, poradź nam coś, bo już dłużej tak nie możemy. Przed śmiercią taty było źle, a teraz jest jeszcze gorzej. To istne piekło. Powiedz nam, co możemy zrobić, żeby jakoś się z mamą dogadać, bo mimo wszystko ją kochamy, a bardzo nas boli, kiedy się do nas nie odzywa i traktuje nas z pogardą. W złości powiedziała, że nie możemy mówić do niej „mamo”. Margolu, błagam Cię, pomóż nam jakoś, podaj nam jakiś sposób, żeby to się zmieniło.
Mariola
***
Droga Mariolu,
Ustalmy jedno: do dorosłości dzieci dorastać muszą obie strony. Jedna – wyzwania dorosłości podejmując, druga – dorosłość dzieci szanując i wspierając. Przed Wami i mamą jeszcze długa droga.
Pewnie, że najlepiej byłoby zadbać o terapię mamy, żeby wyrzuciła z siebie wszystkie zapiekłe żale, jakie narosły w niej w drodze przez życie i które teraz odreagowuje na Was. Przypuszczalnie chce Was ochronić przed popełnieniem jakichś błędów, tylko nie umie Wam tego zakomunikować. Nic nie piszesz o związku Waszych rodziców – jaki był, o Waszych relacjach z tatą. Pozostaje mi domniemać, że nie było to wymarzone małżeństwo dla mamy, być może wczesne i „wymuszone” przez ciążę. Sądzę, że kontrola Waszej intymności może świadczyć o jakichś rozczarowaniach w sferze męsko-damskiej. Pewnie bez zbudowania dużej bliskości nie uda się tego dowiedzieć.
Nie wiedzieć czemu, wydaje mi się też, że mogłyście być „córeczkami tatusia” i uczestniczyć w jakichś rozgrywkach między mamą a tatą, nawet nieświadomie, biorąc jego stronę. To mogłoby tłumaczyć, dlaczego mama tak ostro walczy o swoją pozycję w Waszym życiu. To częsty błąd ludzi niepewnych w swojej roli – nie czują się predestynowani do naturalnego autorytetu, więc próbują ten autorytet sobie wykrzyczeć i wymusić na innych. Znienacka każą sobie mówić per „Pan” po awansie, nie pozwalają nazywać siebie mamą swoim dzieciom… To jakaś rozpaczliwa walka o coś, co przecież wszyscy możecie dużo łatwiej i skuteczniej osiągnąć pokojowymi metodami. Tylko trudno Wam wpaść na pomysł zawieszenia broni.
Nie piszesz nic o sposobach utrzymywania – czy to mama Was utrzymuje, płaci rachunki za komórki? Jeżeli nie, nie ma prawa zabierać Waszej własności, nawet jeżeli mieszkacie u niej. Tego jednak w sporze nie będziecie w stanie jej przekazać. Rozmawiać należy, gdy opadną emocje. O swojej dorosłości i dojrzałości możecie przekonać mamę, dając jej tego dowody. A jednym z nich może być próba ograniczenia konfliktów na rzecz spokojnej, rzeczowej rozmowy. Bez przedstawiania swoich racji (na razie) trzeba postarać się o wydobycie z mamy, o co jej chodzi. Ale to musi się odbywać w atmosferze spokoju, bez obustronnych prowokacji – a w wypadku gdy mama będzie chciała pójść w stronę konfliktu, nie należy reagować i dać się wciągnąć. Może mama po prostu nie umie inaczej rozmawiać? Trzeba jej w takich chwilach mówić: „OK, wrócimy do rozmowy, kiedy będziemy wszystkie spokojniejsze, bo nam naprawdę zależy, żebyśmy się wszystkie dobrze rozumiały i przyjaźniły”. To nie będzie proste, bo najwyraźniej mama nie ma wprawy w porozumiewaniu się poza konfliktem. A przecież konflikt rozwiązuje tylko napięcie emocjonalne, ale nie problem.
Wydłubywanie wzajemnych drzazg na pewno będzie wymagało cierpliwości. Niestety, nie będzie łatwo. Na pewno nie można się spodziewać, że mama po dwóch tygodniach prób rozmów z Waszej strony nagle padnie Wam w ramiona i będziecie żyły w zgodzie i przyjaźni do końca Waszych dni. Sądzę, że jeżeli naprawdę chcecie rozwiązać konflikt, to zanim przedstawicie jakiekolwiek swoje racje, musicie postarać się „otworzyć” mamę. Ona nie umie przedstawić swoich uczuć i przemyśleń. Najpewniej o sferze intymnej też nie potrafi rozmawiać. Próbujcie jednak wypytywać ją o początki małżeństwa, jak się poznali z tatą, postarajcie się odnaleźć jakieś jej dobre wspomnienia, żeby było jej łatwiej dotrzeć do własnych uczuć, które prawdopodobnie dawno już schowała w najgłębszych zakamarkach, pod warstwą żalu i rozgoryczenia.
Nie wiem, ile wiecie o swojej mamie, o ojcu, o ich rodzinach. Może rodzice zabrnęli w jakiś ślepy zaułek powielania konfliktów z własnych domów rodzinnych? Nauka rozmowy przyda się także Wam, nie wiem niestety, na ile umiecie trzymać emocje na wodzy i otwierać się na rozumienie racji drugiej strony. Przypuszczalnie czujecie się dorosłe i irytuje Was, że mama traktuje Was jak dzieci. Niestety, z tą dorosłością jest tak, że najczęściej nie przychodzi wraz z dowodem osobistym, tylko wymaga zdobycia doświadczeń na własny rachunek. Jeśli nie będziecie umiały rozwiązać (cierpliwie, zapewne miesiącami, włosek po włosku! — to też dowód dorosłości) konfliktu, trzeba będzie się wyprowadzić, żyć na własny rachunek i z takiej pozycji szukać porozumienia z mamą.
I uważajcie na pokusę ucieczki we wczesne małżeństwa. Macie jeszcze ładnych parę lat, żeby wiązać się na resztę życia z kimś, z kim musicie umieć zbudować trwały związek (o ile on będzie umiał – dajcie sobie czas na przyglądanie się sobie i mężczyźnie we wszystkich relacjach: między Wami, z domem rodzinnym). Niestety, żeby być dorosłym, trzeba przede wszystkim próbować utrzymać się za własne pieniądze. Współcześnie łatwo jest znaleźć dodatkowe zajęcie, nawet będąc studentką, niekolidujące z zajęciami na uczelni, a przynoszące choćby skromny dochód, który można częściowo przeznaczyć na własne potrzeby, a częściowo dołożyć do kosztów utrzymania mieszkania, w którym się mieszka – z mamą czy siostrą. To na pewno sposób, by wykazać, że bierze się część odpowiedzialności za wspólnotę, w której się przebywa.
Wiem, że to niełatwe – trzymać emocje na wodzy, kiedy matka stara się za wszelką cenę zranić. Ale tak zachowuje się tylko człowiek, który sam jest głęboko zraniony – i bez próby zabliźnienia tej rany wzajemne porozumienie nie będzie mogło się udać. I niestety, w tym zakresie musicie liczyć tylko na siebie – że uda się Wam serdecznością i spokojem ułożyć wzajemne stosunki, zbliżyć się na tyle, że matka będzie umiała zdać sobie sprawę z tego, co ją boli. Może niekoniecznie Wam o tym opowie, bo nie będzie umiała, ale spojrzy na Was inaczej. Tylko dajcie sobie i jej kilka miesięcy na próby zbudowania bliskości. Przy odpowiedniej wytrwałości i ominięciu na chwilę własnych racji – może się udać. A wtedy przedstawienie Waszych racji odbędzie się w zupełnie innej atmosferze i będziecie miały szansę dotrzeć z nimi poza barierę „Wiem, co mówię, świat jest zły, wszyscy są źli, i na pewno mam rację”, którą otoczyła się Wasza mama.
Cierpliwości, wytrwałości i sukcesu życzę!
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze