Dziad do obrazu
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuJeśli Twój były adorator postanowił się zaprzeć i nie rozmawiać, to masz kłopot. Nie piszesz o przyczynach rozstania, jednak przypuszczam, że trawi Cię poczucie winy? Nalegasz na kontakt i kultywowanie przyjaźni. Niezwykle to szlachetne, ale może po prostu on czuje się zrobiony w trąbę i nie rozumie Twojego nagłego parcia do niezobowiązującej przyjaźni, która w istocie jest plastrem na Twoje wyrzuty sumienia?
Kochana Margolu,
Wszystko zapowiadało się pięknie. Jedna z najlepszych szkół w Polsce. Jedyny taki profil klasy na cały kraj. I można by pomyśleć, że inteligencja idzie w parze z nabytą wiedzą. Siedemnaście lat to niedużo. I koleżanki mówią, że oczekuję zbyt wiele. Ale przejdźmy do rzeczy.
Poznaliśmy się przez Internet na forum dotyczącym rekrutacji. Mieliśmy przecież chodzić do jednej klasy, więc go zagadałam. Rozmawialiśmy do późnych godzin nocnych. We wrześniu nie można było nas rozsadzić w ławce — takie klasowe papużki nierozłączki. I później — zresztą można się domyślić dalszego biegu wydarzeń – zostaliśmy parą. Pięć miesięcy to nie za długi staż. Ale po zerwaniu przestaliśmy ze sobą rozmawiać. Z pewnością jest w tym dużo mojej winy, chociaż walczyłam. Niestety bezskutecznie, jak się okazało.
Nie można nikogo zmusić, aby z Tobą rozmawiał. Jednak czegoś brakuje. Nie rozumiem, dlaczego nie można zachować się jak dorosły człowiek i przyjąć pewnych oczywistych wiadomości, że warto nadal kontynuować przyjaźń. Michał nie zrozumiał.
I tak minął rok szkolny. Wiele razy wychodziłam z inicjatywą. Po pewnym czasie się poddałam. Jednak chodzimy do jednej klasy. I jak tu nic nie mówić? Głupie przemilczenie to też nierozsądne rozwiązanie. Sytuacja robi się niezdrowa, ale trzeba było pomyśleć przed.Młoda, niedoświadczona siedemnastolatka po szkodzie? Błędy to proste sposoby na zdobycie doświadczenia.
Trudno, słup telegraficzny nie pojmie idei telegrafu. Dlatego proszę Cię o pomoc, Margolu. Przemów mi do rozumu raz, a dobrze.
U.***
Droga U.,
Ustalmy jedno: stare przysłowie pszczół powiada niebyt cenzuralnie, że nie należy wiązać się z osobą z jednej grupy. Czyli: w szkole, w pracy, na studiach. Właśnie dlatego, że jeśli coś się nie ułoży, to potem trudno jest wysiedzieć razem pod jednym dachem. W szkole to jeszcze trudniejsze, bo pracę się po prostu zmienia – i już, ale w klasie jakoś trzeba z sobą dotrwać do matury…
Niestety, jeśli Twój były adorator postanowił się zaprzeć i nie rozmawiać, to masz kłopot. Nie piszesz o przyczynach rozstania, jednak przypuszczam, że trawi Cię coś na kształt poczucia winy? Bardzo nalegasz na kontakt i kultywowanie przyjaźni. Niezwykle to szlachetne, ale może po prostu on czuje się zrobiony w trąbę i nie rozumie Twojego nagłego parcia do niezobowiązującej przyjaźni, która w istocie jest plastrem na Twoje wyrzuty sumienia? Może też być inaczej: porzucił Cię, Ty chcesz zachować jakieś pozory bliskości, w ten sposób mieć niejako kawałek jego uwagi na własność – a on, w poczuciu winy, ucieka od dialogu. Nie wiedzieć jednak czemu, mam wrażenie, że scenariusz pierwszy bliższy jest prawdzie.
To na pewno uciążliwa sprawa — takie milczenie, zwłaszcza że w oczach kolegów i koleżanek nie przechodzi to niezauważone. Prawda? Najpierw papużki nierozłączki, potem – dwa mijające się posągi z granitu. Niedobrze to wygląda, niezręcznie się z tym człowiek czuje… Ale jak sama widzisz, nie przymusi się kogoś, by postąpił zgodnie z naszymi życzeniami, jeśli jego pogląd jest dokładnie odwrotny. Może on ci chce coś zademonstrować? Może odpowiada mu (imponuje?), że teraz to Ty nalegasz na rozmowy? Może chce Cię w ten sposób ukarać? Ma satysfakcję, kiedy wychodzisz z inicjatywą. Hm, Tobie chyba nie o to chodzi…
Myślę, że po prostu musisz przeczekać. Może kiedy się zakocha drugi raz, to łaskawiej spojrzy na Ciebie. Bądź w pobliżu, ale nie narzucaj się. Daj mu przeboleć sprawę do końca. I dobrze przemyśl, czy aby nie cierpisz za swe własną wolą poczynione grzechy. Jeśli tak jest, to możesz próbować nadal wyjaśniać, uznać swoją winę… tylko czy to coś da? Wątpię. Być może odezwie się do Ciebie dopiero na balu z okazji dwudziestolecia matury, gdy będzie łysawym czterdziestolatkiem na granicy kryzysu wieku średniego, szepczącym Ci w ucho, że byłaś pierwszą, jedyną i prawdziwą miłością. Ładne, sentymentalne banialuki. No, ale niestety – do matury będziesz musiała karmić się tym obrazem, bo nawet jeśli dziad do obrazu zagada, to sama wiesz z jakim skutkiem.
A na przyszłość pamiętaj, co mawiają pszczoły: nigdy nie rusz… yyy, tego… chłopca z grupy.
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze