„Lepiej palić fajkę niż czarownice...”, ks. Adam Boniecki
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuJest jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich księży, cenionych za niebanalne poglądy i otwartość myślenia. Chodzi oczywiście o księdza Adama Bonieckiego. Wydawnictwo Znak opublikowało niedawno zbiór jego tekstów, które pierwotnie ukazały się w „Tygodniku...” Książka nosi znamienny tytuł „Lepiej palić fajkę niż czarownice...”, a na jej okładce widnieje uśmiechnięta twarz księdza Bonieckiego – zapalonego wielbiciela fajek! Ten uśmiech współgra z treścią książki. Znajdziemy w niej optymistyczne spojrzenie na świat, jakiego wciąż brakuje polskiemu Kościołowi.
Jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich księży, cenionych za niebanalne poglądy i otwartość myślenia. Chodzi oczywiście o księdza Adama Bonieckiego, do niedawna redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”, a dziś: redaktora-seniora. Wydawnictwo Znak opublikowało niedawno zbiór jego tekstów, które pierwotnie ukazały się w „Tygodniku…” Książka nosi znamienny tytuł „Lepiej palić fajkę niż czarownice…”, a na jej okładce widnieje uśmiechnięta twarz księdza Bonieckiego – zapalonego wielbiciela fajek!
Ten uśmiech współgra z treścią książki. Znajdziemy w niej bowiem optymistyczne spojrzenie na świat, jakiego wciąż brakuje polskiemu Kościołowi. Ksiądz wychodzi bowiem z prostego założenia: najważniejsza jest umiejętność dialogu i chęć zrozumienia człowieka kierującego się innymi poglądami. Właśnie dlatego ks. Boniecki poważnie naraził się kościelnym hierarchom, którzy doszli do wniosku, że duchowny powinien ograniczyć swoje wypowiedzi w mediach. Dziś redaktor-senior wciąż pisze tekst do każdego wydania gazety, potwierdzając banalny, lecz jakże prawdziwy fakt: na emeryturze człowiek wciąż może być aktywny, a swoją wiedzę powinien wykorzystywać dla dobra świata.
W książce „Lepiej palić fajkę niż czarownice…” autor porusza tematy ważne dla każdego katolika w Polsce. Pisze więc o Radiu Maryja prezentującym bardzo określony, jednoznaczny punkt widzenia na świat i na religię. Słusznie zauważa, że wypowiedzi prezentowane na antenie rozgłośni nadają przymiotnikowi „katolicki” bardzo negatywne znaczenie i że więcej w nich pogardy niż miłości. Autor książki stroni jednak od mowy nienawiści, znanej chociażby z sejmowej mównicy. Wprost przeciwnie: jego głos, jak przystało na wytrawnego intelektualistę, jest opanowany i przemyślany. A przez to intensywnie przekonujący.
Ksiądz Boniecki pisze także o przyszłości katolickich mediów w Polsce, o nacjonalizmie, a także o modlitewnym pojednaniu polsko-niemieckim. Zastanawia się również nad miejscem w Kościele osób rozwiedzionych i powtórnie poślubionych: „Nie czując się upoważniony do rozłączania tego, co Bóg złączył, Kościół tym ludziom mówi, że wraz z nimi ufa Bogu. A On nie jest związany sakramentami i ma moc, także bez nich, obdarzyć zbawieniem tego, kto się stara naprawić wyrządzone zło i iść za Nim. Czy to nie znaczy: wezwanie ich do uczestnictwa w życiu Kościoła?” Czy takich słów nie chcielibyśmy usłyszeć od kapłana odwiedzającego nas po kolędzie? Na pewno tak. Bo tam, gdzie jest rozsądek, zawsze jest miejsce na dialog.
Osobny tekst ks. Boniecki poświęcił kontrowersyjnemu dla katolików tematowi konsumpcjonizmu i kultu supermarketów. Co bardziej zagorzali publicyści nawołują do zamknięcia w niedzielę sklepów wielkopowierzchniowych, tłumacząc to prawem człowieka do wypoczynku oraz tym, że zamiast chodzić do teatru, kina lub na rodzinny spacer, zaglądamy do sklepów, wydając pieniądze na niepotrzebne przedmioty. Jest w tym oczywiście sporo prawdy, co nie znaczy, że z tego powodu należy zwolnić kogoś z pracy, a nas pozbawić wolności robienia tego, na co mamy ochotę. Ksiądz Boniecki zajmuje w tej sprawie zaskakujące stanowisko. W tekście „Moja ukochana galeria” pisze bowiem, że: „Wiele rodzin po niedzielnej Mszy idzie do galerii na zakupy, na obiad czy żeby pochodzić i pogapić się na rzeczy, których pewnie nigdy nie kupią. Czy walka, aby „dzień święty święcić” zamknięciem galerii w niedzielę, nie jest skazana na przegraną? Pracę w nich można traktować jako usługi konieczne, jak pracę na kolei, w szpitalu, w restauracji, w kinie czy teatrze. Że zagrożenie dla rodziny? Wspólne zakupy mogą ją integrować bardziej, aniżeli wspólne patrzenie w telewizor.”
Gdyby takich autorytetów jak ks. Boniecki było więcej, Polacy mieliby szansę nauczyć się rozmawiać: szczerze, otwarcie, bez patosu, obłudy i nienawiści. Na szczęście wśród tygodników opinii wydawany jest (z większymi lub mniejszymi kłopotami) „Tygodnik Powszechny” - pismo katolickie, w którym wciąż poruszane są tematy kłopotliwe dla polskiej opinii publicznej. Wśród nas są przecież osoby wierzące oraz agnostycy i ateiści zainteresowani konstruktywnym, twórczym dialogiem z Kościołem. Do nich m.in. adresowana jest książka księdza Adama Bonieckiego.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze