„Obok Julii”, Eustachy Rylski
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuPolska powieść obyczajowa. Książka trudna, niejednoznaczna, wymykająca się interpretacji. Mimo wszystko należy do niej sięgnąć, by przekonać się, że wciąż jeszcze są autorzy, dla których język powieści jest równie ważny, co jej treść.
Polska powieść obyczajowa to dziś przede wszystkim literatura skupiona na współczesności. Autorów zdecydowanie bardziej fascynuje XXI wiek niż zamierzchłe czasy – trzeba przyznać: fascynujące, ale – w przekonaniu wielu – nieprzystające do zainteresowań czytelnika. Z taką opinią zdecydowanie nie zgodziłby się Eustachy Rylski – polski autor powieści głęboko osadzonych w historii, w ciekawy sposób odsłaniających kulisy ważnych dla nas wydarzeń, ale i pokazujących los jednostki uwikłanej w historię. W wydawnictwie „Wielka Litera” ukazała się właśnie najnowsza powieść Rylskiego, nosząca tytuł „Obok Julii”. To historia Janka Ruczaja – 65-letniego warszawskiego taksówkarza, pochodzącego z niewielkiego poniemieckiego miasteczka leżącego na krańcach Polski. Wszystko w życiu Ruczaja wydaje się być szare, ponure, pozbawione radości. Bohater czuje w sobie egzystencjalną pustkę, którą zapełniają wspomnienia z młodości. Do niej właśnie wraca już od pierwszych kart książki, przenosząc nas do 1963 roku, do miasteczka ze swojego dzieciństwa. 20-letni Janek Ruczaj po zdaniu matury pracuje w bazie samochodowej (miejsce to przypomina słynną bazę sokołowską, opisaną przez Marka Hłaskę; tam także pracują prości, silni, wytrzymali na życie ludzie). Podobnie jak krąg jego kolegów, fascynuje się postaciami z książek Ernesta Hemingwaya – ludźmi balansującymi na granicy życia i śmierci, odważnie stawiającymi czoło losowi. W gronie jego najbliższych znajomych jest kilka osób: Szymon, Aleksandra, Marta, poznanych jeszcze w trakcie nauki w szkole (większość z nich ukończyła studia, tylko Janek świadomie zrezygnował z nauki po maturze). Rylski opisuje ich codzienne spotkania, drobne miłości, fascynacje i pasje, pokazując przede wszystkim alienację swojego głównego bohatera, który nie potrafi lub nie chce nawiązać z przyjaciółmi głębszych relacji. One są dla niego wyłącznie namiastką tego, co przeżył w trakcie nauki w szkole średniej: a była to miłość do pięknej, tajemniczej, silnej i delikatnej jednocześnie nauczycielki języka rosyjskiego – tytułowej Julii. Ruczaj, wracając pamięcią do czasów młodości, wspomina, jak nagle Julia Neider znikła z miasteczka i równie nagle pojawiła się w nim po długiej nieobecności. Dlaczego kobieta postanowiła odwiedzić zapomniane przez wszystkich miejsce? Jaka tajemnica ją gnębi? Czy ma to coś wspólnego z Jankiem Ruczajem?
Powieść Eustachego Rylskiego to książka dla wymagającego czytelnika; kogoś, kto lubi wysmakowaną analizę ludzkiej psychiki, przeprowadzoną z erudycyjną wprost finezją. Rylski wkłada w usta swojego bohatera m.in. takie słowa:
"Cios na odlew rozjuszonego ładowacza w kwiecie męskości zabija lub nieodwracalnie okalecza. My jednak, ruszając w głąb gospody sobotnim popołudniem, nic nie wiemy o ogniu, z którym rozpoczęliśmy igraszkę. I dobrze, bo cóż warta by była nasza młodość, gdybyśmy wiedzieli." Oto refleksja w iście hemingwayowskim stylu, a takich jest w książce mnóstwo. W ten sposób Rylski buduje obraz człowieka bardzo wrażliwego, ale swoją wrażliwość ukrywając za maską silnej, niepokornej męskości. Jego relacja z Julią przypomina miłość między uczniem a nauczycielką, opisaną przez Antoniego Liberę w powieści „Madame”. Mamy tu jednak inny klimat, inną wrażliwość i całkowicie różną narrację.
Powieść Eustachego Rylskiego, osadzona na początku lat 60-tych ubiegłego stulecia, przenosi nas w miejsce, jakie łatwo znaleźć na mapie kraju. To niewielka senna miejscowość, w której nic interesującego się nie dzieje. A żyją w niej ludzie mający pragnienia, marzenia, sny o miłości, bogactwie i karierze. Jak pogodzić te dwie rzeczywistości? Uciec do własnego wnętrza, zamknąć się przed światem, a może próbować stawić mu czoło? Takie dylematy znajdziemy w powieści Eustachego Rylskiego — książce trudnej, niejednoznacznej, wymykającej się interpretacji. Mimo wszystko należy do niej sięgnąć, przede wszystkim po to, by przekonać się, że wciąż jeszcze są autorzy, dla których język powieści jest równie ważny, co jej treść.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze