"Ballada o dobrym dresiarzu", Marek Kochan
ANNA MARIA GIDYŃSKA • dawno temuKochan ma niewątpliwy talent do opowiadania historii, które rozgrywają się na naszych oczach w kawiarni czy na ławce w parku. Albo takich, jakie można przeczytać w tabloidzie. Warto zaznaczyć, że pisarz utrzymuje równy poziom - w “Balladzie o dobrym dresiarzu” każde z opowiadań jest małą perełką. Chętnie się do nich wraca, bo fabuła nie jest tu jedynym walorem. Stylizacja jest równie zachwycająca. Całe szczęście, że Kochan nie napisał powieści-rzeki, a zbiór opowiadań.
Lubię opowiadania. Męczą mnie sagi, epopeje i opasłe tomiszcza, opisujące całe życie bohaterów oraz komplet ich przemyśleń o naturze wszechrzeczy. Dlatego zbiór opowiadań Marka Kochana tak bardzo przypadł mi do gustu. Kilkanaście (szesnaście, żeby być dokładną) opowiadań podnosi na chwilę kurtynę, za którą kryje się życie innych ludzi. Mamy tu portret młodego wilka z biura reklamy w wydawnictwie. Mamy gorączkowo udające luz i nonszalancję małżeństwo aspirujące do tak zwanej Warszawki. Mamy inne małżeństwo, zawarte na studiach, przypieczętowane narodzinami potomka. Mamy ludzi na stanowiskach – jeden traci swoje szczęście, drugi je znajduje. Podpatrujemy rodzinny, świąteczny obiad w towarzystwie, gdzie poza jedzeniem i rozmowami o interesach, które robią inni, nic nie jest naprawdę interesujące. Zerkamy na upalne popołudnie i dwóch spacerujących po mieście, pijących piwo, snujących filozoficzne dysputy oraz tłukących się z przypadkowymi ludźmi dresiarzy. No i jest też tytułowy dobry dresiarz z głodem wiedzy.
Kochan sportretował Polskę — nie Polskę A czy B. Ludzie, których sylwetki plastycznie kreśli, to nasi sąsiedzi, rodzina, znajomi, także my sami. Każdy znajdzie tu zwierciadełko dla siebie. Obserwacje autora nie są wartościujące – to, jakie wyciągamy wnioski, po czyjej stronie stajemy, to nasza decyzja. Chociaż domyślam się, że autor ma ironiczny stosunek do młodego małżeństwa, które dzięki zakupowi starej, srebrnej cukiernicy chce uchodzić za starą, warszawską rodzinę.
Proza Kochana tchnie autentyzmem, bo czerpie z życia. Autor świetnie naśladuje język poszczególnych grup społecznych, w kilku wersach oddając styl narzekań emerytki, melodykę kłótni małżeńskiej czy koturnowo-słomianą mowę niższych warstw społecznych.
Największym atutem pisarstwa Marka Kochana jest jej zwięzłość. Autor potrafi szybko uchwycić istotę zjawiska, zgrabnie wydobyć z opisywanej sytuacji komizm bądź tragizm, przechodząc od razu do mocnej pointy. Nie sztuka zapisać kilkaset stron, rozwlekle wyjaśniając czyjeś motywy i styl życia, dając czas i miejsce swoim bohaterom na wygadanie się i zaprezentowanie jak należy. Dziękuję mu za nie.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze