„Eksploracja”, Jacek Pałkiewicz
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuZiemia wciąż ma swoje tajemnice i zaskakuje różnorodnością. Zajrzyjcie do albumu. Zawarte w nim zdjęcia wprawiają w zachwyt, zdziwienie, niedowierzanie, radość, strach, podziw i rozczulenie. Książka wyraża także troskę o zdrowie planety. Życia nie odmierza się liczbą oddechów, lecz chwilami, które nas oddechu pozbawiają. - trudno nie zgodzić się z Pałkiewiczem, kiedy czyta się jego zapiski i ogląda świat z albumu. Warto mieć tę pozycję na półce, by czasami sobie o tym przypominać.
W XXI wieku świat stał się mały. Wystarczy kilka godzin, doba lub dwie, by przebyć dystans, który nasi przodkowie musieli pokonywać miesiącami. Ludzie na całym świecie wydają się podobni, produkty wielkich koncernów można kupić w chacie krytej słomą w gwatemalskiej dżungli, na pustyni i na łódeczkach kołyszących się w wietnamskiej zatoce Ha Long. Wydaje się, że wszystko zostało już odkryte, opisane, zmierzone. Ale to nieprawda. Ziemia wciąż ma swoje tajemnice. Zaskakuje różnorodnością nawet z dyszącą na karku globalizacją. Skąd takie wnioski? Zajrzyjcie do albumu Eksploracja Jacka Pałkiewicza.
Fotografii przedstawionych w albumie nie da się nazwać widokówkami, choć kolorów i uroku im nie brakuje. Zdjęcia Pałkiewicza targają zasobnikiem z naszymi emocjami raz po raz wyrzucając z niego zachwyt, zdziwienie, niedowierzanie, radość, strach, podziw czy rozczulenie. Świat prezentowany na zdjęciach mieni się wszystkimi odcieniami uczuć. Z kart tej pięknie wydanej książki wysypuje się wielość wrażeń, jakby autor oprócz obrazów naszej planety pokazywał w nim zakamarki własnej duszy. Ta dusza ukazuje się czytelnikowi również we wspomnieniach pierwotnie powierzonych moleskine’owi, najwierniejszemu towarzyszowi podróży. Wśród wielobarwnych pejzażów mignie nam znienacka kartka z notatnika zapisanego kanciastym, równym pismem. Muszę zapisać nazwy, luźne spostrzeżenia, emocje, dialogi, nazwiska, zdarzenia(…). Niezbędni są ludzie, bo nawet najbardziej egzotyczny świat bez nich okazałby się jałowy i bez wyrazu – pisze Pałkiewicz w części poświęconej niezwykłemu zeszytowi o zaokrąglonych rogach.
Ludzi w albumie jest wielu. Mają różny kolor skóry, są ubrani w mundury, tradycyjne stroje, skóry zwierząt lub stoją nadzy przed obiektywem. Pozują z powagą lub z uśmiechem. Czasami na ich twarzach maluje się duma, innym razem widnieją na nich troski. Są obrazy pokazujące trudy codzienności, jak fotografia czarnoskórej kobiety przytulającej do nagich piersi dziecko i prosiaka oraz obrazy świątecznej dumy z przynależności narodowej. Widzimy parady, ceremonie, strojne maski. Świat jest zadziwiająco różnorodny, ale ludzie wszędzie korzystają z takiego samego emocjonalnego kodu.
Poszczególne rozdziały albumu stanowią zapis Pałkiewiczowskich wypraw. Towarzyszymy mu w samotnej wyprawie przez Atlantyk, odkrywamy źródło Amazonki w niebezpiecznej dżungli, poszukujemy ostatnich prymitywnych plemion, wyprawiamy się na reniferach na biegun zimna, wchodzimy do gościnnych domów, stajemy na górskich szczytach, mokniemy w rzekach, gapimy się na architektoniczne cuda. To wszystko robimy siedząc w ciepłych domach, popijając herbatę i słuchając muzyki z radia. Tylko nieliczni z nas doświadczyli na własnej skórze codzienności podróżnika. To nie my chodzimy w przemoczonych butach i nie my wystawiamy się na żer robactwu. Nie nasza czapka przykrywa się szronem i nie nasze usta wysychają z pragnienia.
Oglądając zmęczenie autora, siedzącego z pokaleczonymi dłońmi w żółtej wodzie, domyślamy się, że prawdziwa eksploracja tajemnic ziemi wymaga hartu ducha i ciała. Czy warto się aż tak poświęcać? Po co człowiek wyrusza w miejsca, gdzie zagrażają mu skrajne temperatury, brak wody, robactwo, dzikie zwierzęta? Po co dźwigając ciężki plecak pchać się w samo serce zielonego piekła, krainy męczącej oczy bieli czy eksplorować bagna i najdziksze lasy? Jacek Pałkiewicz przywołuje motto największych podróżników, uważających, że bardziej od osiągnięcia celu liczy się to, co przydarza się po drodze. A po drodze stajemy w oko w oko nie tylko ze zwierzęciem i drugim człowiekiem, ale przede wszystkim z własną słabością. Czarno-białym zdjęciom z samotnego rejsu przez Atlantyk towarzyszy zwierzenie: zdawałem sobie sprawę, że będzie jeszcze trudniej niż mogłem sobie wyobrazić. I miałem racje. Pałkiewicz to specjalista od poszerzania ludzkich możliwości jak we wstępie napisał o nim profesor Władimir Kotljakow, prezes Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego. Pałkiewicz pozwala uwierzyć nam, że nie ma takich miejsc, do których człowiek nie byłby w stanie dotrzeć. Nie ma takich słabości, których nie byłby w stanie pokonać.
Jest tylko jeden warunek. Nie może zabraknąć pasji i ciekawości świata. A kiedy widziało się już niemal wszystko? (…)nieraz musiałem pozwolić działać imaginacji, by przezwyciężyć narastające zobojętnienie. – szczerze przyznaje autor. Żeby eksplorować świat trzeba więc zacząć od eksplorowania swojego wnętrza. Bycie podróżnikiem to najpierw wyprawa w głąb siebie.
To również odpowiedzialność za losy świata. Eksploracja wyraża troskę o zdrowie Ziemi (to tytuł jednego z podrozdziałów). Zdjęcia prezentowane w tej części to dokumentacja szkód, jakie człowiek wyrządził własnej planecie.
Życia nie odmierza się liczbą oddechów, lecz chwilami, które nas oddechu pozbawiają. - trudno nie zgodzić się z Pałkiewiczem, kiedy czyta się jego zapiski i ogląda świat z albumu. Warto mieć tę pozycję na półce, by czasami sobie o tym przypominać.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze