"Co jak co", Blaise Cendrars
TASZQ • dawno temuDzięki Cendrarsowi możemy dowiedzieć się, czym tak naprawdę jest fotogeniczność (sic!), o tym, jak wygląda bożonarodzeniowa szopka w Bahii, „Rzymie brazylijskich Murzynów”, o porywczości afrykańskich słonic i o tym, jak ugodzić słonia, by padł trupem na miejscu (obyśmy nigdy nie musieli korzystać z tej wiedzy!), a także mamy okazję spojrzeć innym okiem na „króla-słońce czarnego humoru”, lunatycznego i rozgorączkowanego Charliego Chaplina czy też „skazaną na ucieleśnianie własnej legendy”, „biedną i cudowną Gretę Garbo”.
Szwajcarski pisarz, Blaise Cendrars to jedna z najciekawszych osobowości twórczych ubiegłego stulecia. Wybitny poeta (Wielkanoc w Nowym Jorku, 1912; Proza transsyberyjskiej kolei, 1913) i prozaik (Złoto, 1925; Rażony gromem, 1945; Od portu do portu, 1948). Piewca ruchu, zmiany, nowoczesności. Niezmordowany podróżnik, wieczny tułacz, obywatel całego świata. Człowiek, parający się wszystkimi zawodami świata (był szlifierzem diamentów, żonglerem, pszczelarzem, krytykiem sztuki, reżyserem, korespondentem wojennym, etnologiem, wydawcą, itd.), obcujący z przedstawicielami wszystkich narodowości świata, wszystkich środowisk i klas społecznych, znający wielkie sławy świata sztuki, literatury i kina, żyjący za pan brat z artystyczną cyganerią Paryża (jego przystanią w podróży), obcujący z prostym ludkiem i z możnymi tego świata. Zakochany w życiu i w podróżach obieżyświat, który przemierzył wzdłuż i wszerz obie Ameryki, Azję i Afrykę, dotarł aż do Chin i do Nowej Zelandii. Człowiek, który w każdej wolnej chwili poświęcał się pisaniu, największej pasji swego życia.
Cendrars uważał, że „pisać to spalać się żywcem, a jednocześnie odradzać się z popiołów”. Owo piękne zdanie nie tylko świetnie oddaje jego stosunek do własnej twórczości, ale również pozostaje w ścisłym związku z jego artystycznym pseudonimem, odwołującym się do mitu o feniksie (gra słów: imię Blaise i braise – rozżarzone węgle oraz cendres – popiół). W jego utworach granica między zmyśleniem a prawdą, fantazją a wspomnieniem zaciera się w sposób niemal doskonały. Oczarowani, smakujemy każdy jego wiersz, każdą kronikę, każdy akapit powieści, w których poezja i proza łączą się w idealnej proporcji, z mistrzostwem, którego sekret znają jedynie wielcy pisarze.
Co jak co (org. Trop c’est trop) to zbiór tekstów Cendrarsa, jakie ukazały się w prasie i audycjach radiowych we Francji lat pięćdziesiątych. Pisarz relacjonuje w nich swoje liczne podróże pełne niecodziennych przygód i znajomości; opowiada o poznanych ludziach, barwnych ekscentrykach żyjących na innym kontynencie, o przyjaciołach, druhach wojennych i przypadkowych znajomościach, o swych licznych peregrynacjach do Brazylii – swej drugiej ojczyzny, kraju, gdzie „sam fakt istnienia jest prawdziwym szczęściem”; opisuje Boże Narodzenie, jakie spędził w najróżniejszych stronach świata z przyjaciółmi lub nieznajomymi; postuluje stworzenie Podręcznej bibliografii książek nigdy niepublikowanych i nie napisanych, swoistego światowego rejestru nie dokończonych projektów i odrzuconych motywów literackich; z miłością i nostalgią pisze o niemym kinie, owej pięknej „czarno-białej metafizyce” oraz o tajemniczej liście 33 tytułów w przygotowaniu, które zapowiadał niezmiennie przez całe swoje życie.
Co jak co to wspaniała książka, która zaraża żądzą przygód i podróży. Leczy z odrętwienia i zaszczepia gorączkową ciekawość życia. Książka pełna pasji i poetyckich pereł.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze