Tylko krowa nie zmienia poglądów i pracy!
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuKrowa nie zmienia poglądów, a człowiek nie dość, że poglądy to jeszcze zawody w ciągu swojego życia zmienia. Tak sobie myślę, obserwując znajome koleżanki i pocieszając samą siebie. Bo oto kolejny raz stoję przed życiowym zadaniem. Musze zmienić pracę. Ba! Gdyby to tylko o pracę chodziło, nie byłoby tak źle. Robiłabym wciąż to samo zmieniając firmę. Ja jednak chcę zmienić zawód. Dlaczego? Bo starego mam już serdecznie dość.
Tuż po studiach właściwie z przypadku (jak większość ludzi) zajęłam się czymś, co w tamtym okresie wydawało mi się atrakcyjne i dochodowe. Przez lata doskonaliłam się na różnych kursach, zdobywałam nowe umiejętności, odnosiłam małe lub większe sukcesy. Nie zauważyłam, jak minęło kilkanaście lat a ja wrosłam w firmę i zawodową rutynę. Całkiem niedawno, za sprawą powiększającego się kryzysu w branży zaczęłam dostrzegać coraz więcej wad mojego zawodu. Odkryłam jego jałowość. A co najgorsze, zauważyłam, jak daleko odeszłam od swoich dawnych zainteresowań i marzeń. Uwierzyłam, że do zawodowego spełnienia jest potrzebne tylko zrealizowanie postawionego przed nami zadania i pensja na koncie. Jak to dobrze, że są kryzysy! Dzięki nim możemy wyostrzyć spojrzenie. W ciągu kilku dni, nerwowo próbując rozwiązać służbowe problemy, dostrzegłam powierzchowność służbowych relacji, absurd korporacyjnych „misji” i siebie w roli trybiku wielkiej maszyny. Nagle stwierdziłam, że albo wyzwolę się z tego wszystkiego, albo do końca życia skażę się na zawodowy marazm. Przeżyłam oświecenie.
Oświecenie oświeceniem, ale co dalej? Samo zyskanie świadomości, że czegoś nie chce się robić, to dopiero wstęp. Po nim trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, co właściwie chce się robić? Spojrzałam w głąb swoich pragnień i na samym dnie odkryłam uśpione marzenia. Teraz małymi krokami wydobywam je na powierzchnię, układam w nowe konfiguracje i karmię je entuzjazmem, aby za jakiś czas wyrosło z nich zawodowe drzewo. Jeszcze nie zdradzę za dużo. Powiem tylko, że wstąpiłam na nową drogę. Podobnie jak Iwona, Beata i Anna. Moje dzielne koleżanki.
Iwona zawsze lubiła się uczyć. Niemieckie słówka same wpadały jej do głowy. Skończyła studia historyczne i wykorzystywała niemiecki, czytając stare dokumenty. Pracowała w bibliotece za niewielką wypłatę. Lubiła to, co robiła. Kiedy jednak zmieniła się szefowa i wprowadziła do biblioteki nowy porządek, praca Iwony stawała się coraz bardziej frustrująca. Godziny wlokły się, powoli zmieniały się pory roku. Było coraz bardziej depresyjnie. A najsmutniejsze wydawało się to, że nic nie dawało się zmienić. Wówczas Iwona postanowiła rozpocząć drugie studia. Zdobyła dyplom nauczyciela języków. Oprócz niemieckiego nauczyła się angielskiego i otworzyła małą szkółkę dla dzieci. Początkowo martwiła się, czy zdoła zarobić na ZUS, czy będzie mała uczniów, czy da radę. Dziś martwi się tym, że musi odmawiać rodzicom, którzy dzwonią, aby zapisać swoje dzieci na jej lekcje. Jest szczęśliwa. Uwielbia swoją pracę. Ma czas na pasję i wciąż powiększające się grono przyjaciół.
Beata wiedziała, że jej dni w firmie handlowej są policzone. Szykowały się zwolnienia. Mogła rozesłać CV do konkurencji. Z jej doświadczeniem na pewno zaczepiłaby się w jakiejś spółce i znów sprzedawałaby przez telefon produkty. Jednak zamiast tego Beata poszła na kurs projektowania wnętrz. Zawsze lubiła magazyny wnętrzarskie i z pasją dekorowała swoje mieszkanie. Znajomi mówili, że ma do tego smykałkę. Zainwestowała w nowy komputer i specjalny program. Znalazła biuro i wkroczyła na nową drogę. Przyznaje — łatwo nie było. Dobrze, że mąż wspomagał ją finansowo. Do tej pory mu się to zdarza, bo zlecenia nie wpływają regularnie. Jednak po tych kilka latach Beata wie, że było warto. W końcu robi, to co lubi. Klienci ją polecają. Ma coraz ciekawsze zlecenia. Wierzy, że już niedługo zyska finansową satysfakcję. Najtrudniejsza w tym wszystkim była decyzja o zmianie zawodu – mówi dzisiaj.
Anna zmieniała wszystko. Po rozstaniu z mężem przeprowadziła się do nowego miasta, wynajęła mieszkanie, zapisała syna do nowej szkoły i zaczęła zastanawiać się nad znalezieniem nowego zajęcia. Stara praca została w starym mieście. Chwytała się różnych zajęć, ale utrzymanie się z nich graniczyło z cudem. W poszukiwaniu nowego mieszkania trafiła do biura nieruchomości. Dobrze jej się rozmawiało z właścicielką. Dostała propozycję współpracy. Wiele miesięcy Anna spędziła na pokazywaniu mieszkań, domów i działek w zamian za niską prowizję. Musiała się wiele nauczyć. Pieniędzy wciąż brakowało. Mimo to w nowym zajęciu dostrzegła potencjał. Zapisała się na studia podyplomowe. Zdobyła licencję. Niedawno otworzyła własne biuro nieruchomości. Klienci ją sobie polecają. Po wielu miesiącach pracy od rana do wieczora, pożyczaniu pieniędzy i stresie związanym z rachunkami małymi krokami, wkracza na finansową niezależność. Za jakiś czas, kiedy jej marka się ugruntuje, odetchnie z ulgą. Teraz, choć stresów jej nie brakuje, wie, że zrobiła słusznie.
Jestem dumna z moich koleżanek. Kiedy na nie patrzę, wiem, że wszystko jest możliwe. My kobiety damy sobie radę z każdą zmianą. Bez zmian nie ma rozwoju. Trzymajcie kciuki za moją zmianę.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze