Jak kłócić się po alkoholu?
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuPrawdą jest, że alkohol zmienia ludzi. Maruda widzi świat w jaśniejszych kolorach, a optymista zmienia się w ponuraka. Gadatliwi milkną, paplają mruki. Ale prawdą jest również, że alkohol, zwłaszcza pity w nadmiarze, wyciąga szczerość z człowieka. Szczerość ta, prześwietlona przez procenty, jest lustrem. Konkretnie, krzywym zwierciadłem. Kłótnia pod wpływem jest specyficznym rodzajem kłótni. Z wielu powodów.
Kłótnia pod wpływem jest specyficznym rodzajem kłótni. Z wielu powodów.
W dawnych czasach, kiedy jeszcze nie umykałem byle dalej od społeczeństwa, zawarłem przyjemną, okazjonalną znajomość z sąsiadem. Sąsiad w naszym kręgu kulturowym jest raczej nieżyczliwą figurą, więc tym bardziej radowałem się ciepłem naszej relacji. Ów człowiek wykładał jakiś egzotyczny przedmiot na uniwersytecie technicznym, jego żona była malarką, dobiegali czterdziestki i przez cały tydzień, wyjąwszy piątek, żyli w zgodzie. Co działo się w piątek? Ano, najpierw pan doktor inżynier zasuwał do monopolowego po parę butelek wina i rozpoczynał spożycie przy aktywnym współuczestnictwie małżonki. Trochę to trwało. Wedle północy, cała kamienica zaczęła rozbrzmiewać odgłosami awantury. Ona się darła, on coś tam wrzeszczał, mówiąc językiem przodków „takoż do maci sobie sięgali”. W życiu nie słyszałem tak kunsztownych wulgaryzmów i gdybym nie wiedział, kto tam tak rozrabia, uznałbym, że to nie naukowiec z artystką, ale jakieś patole (słówko to, oznaczające rodziny patologiczne mam za jeden z nielicznych, uroczych przykładów młodzieżowej nowomowy). Ryczeli, aż szyby się trzęsły, on wyrzucał ją z domu, ona brzydko opowiadała o jego matce. Tak to się kręciło, aż do końca. O nim jednak później.
Gdy mówię o kłótni po pijaku, mam na myśli sytuację, kiedy dwoje ludzi stanowiących parę kłóci się w stanie tak zwanej pomroczności jasnej. Oboje są mniej lub bardziej urżnięci. Sytuacja, w której jedno jest pijane, drugie zaś trzeźwe nie stanowi dla mnie zagadnienia. Tu rozwiązanie jest proste. Nigdy nie robimy awantury pijanemu lub pijanej. Zagryzając zęby czekamy na wytrzeźwienie, kiedy to uderzamy z całą bezwzględnością, mając kac za sojusznika.
Kiedy oboje są urżnięci, sprawy daleko bardziej się komplikują. Mogę coś o tym powiedzieć, gdyż zawsze popijałem z moimi dziewczynami, a nawet z żoną. Nie mówię, że były to wielkie pijaństwa, niemniej znajdowaliśmy w tym radość. Choć nie zawsze i niekoniecznie. Alkohol poluźnia hamulce i rozwiązuje języki. Nierzadko mówimy sobie rzeczy przykre.
Prawdą jest, że alkohol zmienia ludzi. Maruda widzi świat w jaśniejszych kolorach, a optymista zmienia się w ponuraka. Gadatliwi milkną, paplają mruki. Ale prawdą jest również, że alkohol, zwłaszcza pity w nadmiarze, wyciąga szczerość z człowieka. Szczerość ta, prześwietlona przez procenty, jest lustrem. Konkretnie, krzywym zwierciadłem.
Rzeczy, które słyszymy od partnera, najprawdopodobniej są prawdziwe. Dlatego tak bolą i dlatego kłótnie po pijaku są takie nieprzyjemne. Mało tego, istnieje duże prawdopodobieństwo, że partner, partnerka mówi to co jego/ją najbardziej boli, ujawnia troski i zarzuty tłamszone na dnie serca i wątroby (grecy wierzyli, że dusza mieszka w wątrobie i ja też tak sądzę). To poważna sprawa i nie wolno jej lekceważyć. Kto myśli, że to takie pijackie gadanie, tkwi w straszliwym błędzie.
Jeśli kłócąc się po pijaku mówimy sobie rzeczy najszczersze i najgłębiej w nas osadzone, to przynajmniej jedno staje się wytłumaczalne. Mianowicie siła pijackiej kłótni zakochanych. Te wszystkie krzyki, płacze, ostre słowa i przerysowane osądy znajdują swoje uzasadnienie. Jeśli mówię coś, co w sobie długo tłamsiłem i co boli, raczej nie uczynię tego spokojnie. Tyle czekałem na okazję! Tak bardzo chciałem oznajmić to, co mam do oznajmienia! Wyrzucam to z siebie jak najszybciej, bezładnie, w lawinie emocji, przygważdżając tym partnera. Oczywiście, czuję się z tym źle, wiem, że nie powinienem tak robić, ale co zrobić, gdy pęka serce, a flaszka pękła już dawno?
W tej sytuacji należy panować nad emocjami na tyle, na ile jest to możliwe. Bez przesady, rzecz jasna. Pijacka kłótnia jest chwilą szczerości i obie strony mają do niej prawo. Skoro ja się wywnętrzam i ciskam swoje żale, druga strona również ma prawo powiedzieć, co jej leży na wątrobie.
Najczęstszym błędem jest odbijanie piłeczki. Jeśli dziewczyna, dajmy na to, ma do mnie pretensje o niehigieniczny styl życia, nie powinienem dzielić się swoimi przemyśleniami na temat uwiądu seksu oralnego między nami. Gdy słyszę, że nie wyrzucam śmieci, nie wolno mi wyciągać niepozmywanych garów w ramach kontrataku. Po prostu, rozmawiajmy o tym, o czym jest rozmowa. O niehigienicznym stylu życia i worku na śmieci zalegającym w przedpokoju. Wszystko, co mogę, to szukać sensownych słów, rozumieć partnera i wbrew sobie zachować spokój.
Nie wolno przeholować. Pijemy alkohol między innymi dlatego, żeby powiedzieć rzeczy, które na trzeźwo nie przeszłyby przez gardło. To jest czasem potrzebne. Ale są słowa, których nie można wypowiadać. Możemy być wściekli, nie okrutni. Pewnych rzeczy nie da się odwołać. Żadne słowo nie zapada w człowieku na zawsze, niemniej są takie, o których pamiętamy bardzo długo.
Tak, problemy wyciągane podczas pijackiej kłótni są prawdziwe i nie powinniśmy ich zaniedbywać na trzeźwo, czyli powinienem o siebie zadbać i ganiać do zsypu. Ale te problemy nie są tak wielkie, jak zostały przedstawione. Duże, ale nie ogromne. Ostre, lecz nie jak żyletki. Kłócąc się, mówię szczerze, ale skalę problemu powiększa alkohol. Dlatego właśnie kłótnie po pijaku różnią się od wszystkich innych.
Rzeczą najważniejszą jest jednak to, aby pogodzić się jeszcze tego samego dnia. Dotyczy to zresztą każdej kłótni. Zarwijmy trochę nocy, przegadajmy, zróbmy właściwie cokolwiek, co tylko można zrobić, byleby doszło do zgody. Oczywiście, może pozostać zadra, złość i smutek, nie należy też, w żadnym razie, zagrzebywać problemu, który wyniknął podczas awantury. Ale zgoda powinna zostać zawarta jeszcze tego samego dnia.
A co z kłótniami doktora inżyniera i krewkiej malarki? Przebiegały zawsze w ten sam sposób. Dzikie wrzaski, płacze i trzaskanie drzwiami trwały średnio do północy. Następnie zastępowały je dźwięki innego rodzaju, jednoznacznie świadczące o namiętnym dążeniu do zgody.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze