Walentynki na odległość
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuLuty, a więc walentynki. Bardzo cieszę się, że to święto zadomowiło się w Polsce, wprowadzając trochę światła między nasze ponure celebracje. To przecież coś fajnego – zakochani spotykają się i robią miłe rzeczy, sobie lub ze sobą. Komercyjny wymiar dnia zakochanych nie razi mnie ani trochę. Po prostu żadne święto nie jest od tego wolne. Handlowcy nie przepuszczą żadnej okazji, by coś sprzedać i mam pewność, że gdyby istniało święto samobója, w każdym hipermarkecie zrobiliby promocję na sznury.
Czasem jest tak, że chcemy spędzić walentynki, lecz jest to niemożliwe. Kazio wyjechał na wakacje. Basia pognała do chorej matuli. Stefan przebywa z rodziną w innym kraju, a Bartek jest żołnierzem i akurat puszcza z dymem jakąś wioskę w Afganistanie, czule myśląc przy tym o swojej ukochanej.
Najłatwiej powiedzieć „no trudno”. Nie mogę spędzić walentynek ze swoją partnerką, konkubiną, kochanką, zwał jak zwał (coraz trudniej dobrać właściwe słowo), więc po prostu ich nie spędzę, koniec kropka. Najwyżej zadzwonimy do siebie, napiszę miłego maila, do widzenia ślepa Gienia, odbębnione, można zacząć pić.
Nie odpuszczałbym tak łatwo. Większości świąt nie da się spędzać samotnie. Jeśli siedzę sam w wigilię, to raczej nie naszykuję sobie sianka i opłatka, trudno też bym urządzał jednoosobowe manifestacje patriotyczne w Dzień Niepodległości. Ale z walentynkami – mam mocne przekonanie – warto coś pokombinować.
Weźmy tego maila do ukochanej. Niewiele trzeba, aby w jakiś sposób został on ubogacony. Wystarczy wiersz. Baby w naszych czasach są surowe i twarde, ale każda zmięknie czytając strofy opiewające jej przymioty. Facet niezawodnie się rozklei. Sam nigdy nie dostałem wiersza opiewającego moją chwałę i niesłychanie nad tym boleję (tak, to jest prośba).
Nie wolno korzystać z utworów znanych poetów. To żadna sztuka przekleić jakiegoś tam Leśmiana lub Baczyńskiego. Niestety, powinniśmy go napisać sami. Wiersz nie musi być szczególnie dobry, może być nawet fatalny, chodzi o humor i serce. W razie czego warto uderzyć do jakiegoś literata parającego się wierszami, żeby sklecił parę wersów i zrzekł się autorstwa. Dużo nie weźmie. Literaci ostatnio cienko przędą, a poeci są niesłychanie wprost zabiedzeni, jakby z każdym kolejnym tomikiem wypadał im kolejny ząb.
Jednocześnie, unikałbym kontaktu przez telefon, kamerkę internetową, komunikator. W pierwszym odruchu może to wydać się miłe, lecz nie będzie. Zakochani powinni się trzymać za ręce, całować, a potem bzykać się i to tak, żeby sąsiad nie mógł zasnąć do świtu. Coś takiego jak wirtualny seks nie istnieje. Będziecie całować ekrany? Dajcie spokój. Świętowanie walentynek przez komunikator przypomina zjadanie cukierka z papierkiem, lizanie wystawy i oglądanie porno. Skoro nie możemy się zobaczyć, to się nie zobaczymy. Należy kombinować w inny sposób.
Doskonałym pomysłem jest przesyłka, czyli prezent. Najłatwiej oczywiście wysłać kwiaty, co zawsze działa, ale jest oklepane. Kwiaty się nie nudzą, każda kobieta je uwielbia, ale co z facetami? Na diabła chłopu bukiet róż? Pewnym pomysłem wydaje się flaszka, najlepiej porządne wino. Niech się gość ulula i potęskni. Są kobiety, które nie lubią rozpijać swoich mężczyzn, skazując ich na piekło trzeźwości. Co z nimi? Nieco banalnie, proponuję coś, o czym chłopina marzy, a czego nigdy nie mógł sobie kupić, brakowało kasy, czasu i tak dalej. Dla wędkarza będzie to porządny kołowrotek, konsolowiec powinien otrzymać grę, w którą chciałby sobie pocisnąć, czytelnik książkę i dalej, w ten deseń.
To banalne prezenty. Jak od tego uciec? Warto popracować nad sposobem dostarczenia daru walentynkowego. Mogłaby, na przykład, przynieść go dziewczyna odziana tylko w czerwoną szarfę. Taka sytuacja grozi perturbacjami niszczycielskimi dla całego związku. Ale, na przykład, gdyby nakłonić chłopa do przeprowadzenia małego śledztwa. Wyglądałoby to tak: facet dostaje esemesa, który kieruje go do skrytki. W skrytce znajduje się karteczka z zagadką. Zagadka jest niezbyt trudna, niemniej trzeba pogłówkować. Odsyła do kolejnego miejsca, gdzie znów coś jest, facet krąży, jest zaciekawiony i podekscytowany, wreszcie znajduje swój prezent i gitara gra. Możliwości w tym zakresie jest mnóstwo.
Jeśli nie prezent, to wydarzenie. W gruncie rzeczy, wydarzenia są fajniejsze niż prezenty, lepiej coś przeżyć niż dostać. Miłe dziewczęta. Fundnijcie swoim chłopom, przebywającym daleko od was, kino, teatr, mecz, czy co tam oni lubią. Niech się wyrwą i zabawią. Unikajmy jednak miejsc, gdzie zwyczajowo bywają zakochani. Nie chodzi o to, że widok gruchających gołąbeczków zasmuci samotnego faceta, po prostu zakochani są niesłychanie uciążliwi dla otoczenia i to nie tylko w dniu swojego święta, ale przez cały rok. Dostarczenie informacji o wydarzeniu może dokonać się w ten sam, zwariowany sposób, co w wypadku prezentu.
Jeśli nie prezent, jeśli nie wydarzenie, proponuję jakąś sprośność. Któż nie lubi świntuszyć? Nie przesadzałbym z tym akurat aspektem, lecz świńska fotka czy też filmik byłyby nie od parady. Tylko nie na żywo, żadnych kamerek sieciowych – proszę o tym pamiętać. Dajcie chłopu nacieszyć się tym zdjęciem (filmikiem) tak, jak chce. Niech nie czuje na sobie niczyjego spojrzenia. Nawet ukochanej. Jestem pewien, że będzie zdumiony, zaskoczony i szczęśliwy jak jasna cholera.
Najprostszy i najbardziej sensowny pomysł zostawiam na koniec. Otóż, metodą na samotne walentynki jest sprawienie, aby nie były samotne. Bilety lotnicze nie są drogie, kolej polska jeszcze jakoś jeździ, podobno ktoś znalazł w Polsce jakiś kawałek autostrady, czyli generalnie się da. Weźmy dwa dni urlopu i zasuwajmy do ukochanego, do ukochanej. Z takiej okazji warto porzucić obowiązki zawodowe, odstawmy do teściowej nasze potworne bachory i generalnie, miejmy wszystko w czterech literach, poza walentynkami rzecz jasna. Niestety, odpada element niespodzianki. Basia musi uprzedzić Krzysia, że do niego jedzie. W przeciwnym razie Krzyś może równolegle zasuwać do Basi i się rozminą, biedaczyska.
No i co? Kochajcie się miłe dziewczęta, miejcie fajnych, porządnych chłopów i wspaniały seks. Cóż innego pozostało nam na tym najsmutniejszym ze światów?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze