Podróżnicze refleksje na początek roku
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuW styczniu z ołówkiem w ręku wszystko jest możliwe – zimowy tydzień na ciepłej wyspie w lutym, wiosenny weekend w górach, letnia Chorwacja i wielka, jesienna wyprawa do Ameryki Południowej. Liczę dni i pieniądze. Jednych i drugich mało. Jak co roku. I jak co roku nadzieja dodaje skrzydeł. Wykorzystam długie weekendy, wezmę nowe zlecenia. Optymizmu styczniowego we mnie więcej niż śniegu za oknem...
Pieczołowicie skreślam dni w nowym kalendarzu. Tyle ich jeszcze do końca roku. Każdy może przynieść coś nowego, coś pięknego. O złych rzeczach nie myśli się planując, one zawsze zaskakują. Patrzę na rzędy cyfr poukładanych w miesiące i śledzę te czerwone, świąteczne. Zawsze lepiej jak wypadają w środku tygodnia, wówczas można wyjechać na dłużej. W styczniu z ołówkiem w ręku wszystko jest możliwe – zimowy tydzień na ciepłej wyspie w lutym, wiosenny weekend w górach, letnia Chorwacja i wielka, jesienna wyprawa do Ameryki Południowej. Liczę dni i pieniądze. Jednych i drugich mało. Jak co roku. I jak co roku nadzieja dodaje skrzydeł. Wykorzystam długie weekendy, wezmę nowe zlecenia. Optymizmu styczniowego we mnie więcej niż śniegu za oknem. Może tym razem nie dopadną mnie choroby dzieci, może nie rozsypie się samochód, może uda się taniej ubezpieczyć dom i znaleźć promocyjne loty. A jak nie? No właśnie. A jak nie?
Cóż za straszna dziwna perspektywa? Rok bez wyjazdów, bez emocji związanych z pakowaniem, szukaniem promocji lotniczych, bez wertowania przewodników?
Rok z weekendami we własnym ogródku i wakacjami u rodziny na Mazurach. Rok z radosną codziennością, małymi wyprawami do parku, wielkimi wyprawami z podróżniczą książką przed zaśnięciem.
Szkoda tylko, że coraz trudniej o dobrą lekturę. Choć półki z książkami opisującymi podróże uginają się pod ciężarem grubych tomów, to nie treść tyle waży a kolorowe obrazki. Namnożyło się ostatnio wspomnień z podróży dookoła świata, wzdłuż kontynentu i tym podobnych pozycji, ale oprócz kolorowych zdjęć trudno w nich o ciekawe refleksje. Dziś prawie każdy kto zdobył się na odwagę zebrania pieniędzy i zainwestowania ich w podróż, postanawia po powrocie wydać książkę. A ja wciąż się na takie dzieła nabieram, licząc że kolejne odsłoni przede mną tajemnice świata. Ale jakoś żadne nie odsłania, bo większość autorów nie opisuje świata lecz siebie na tle egzotycznych obrazków. Gdzież tym pięknie wydanym opowieściom do książek Joanny Klimowicz, Arkadego Fiedlera czy Olgierda Budrewicza. Mam wrażenie, że dziś przestaje chodzić o poznanie świata. Celem staje się jego zdobywanie. Szybciej, taniej, bardziej kolorowo i jak najbardziej spektakularnie. Im dalej, tym lepiej, im wyżej, tym bardziej będą bić brawo, im dłużej, tym więcej zazdrościć będą koledzy.
Żyjemy w czasach, w których trzeba się wyróżnić, byle jak, powierzchownie, ale się wyróżnić. Wyprawy na dalekie lądy to tylko jeden z elementów naszego wyścigu, którego celem jest bycie bardziej oryginalnym. Bo czyż nie jest modnie pogadać przy piwie o nurkowaniu na Mauritiusie czy trekkingu w Himalajach? Wyspy Kanaryjskie, Egipt czy Turcja to kierunki tak oczywiste, że nie warto o nich wspominać.
Świat za sprawą Internetu i tanich lotów bardzo się skurczył. W czasach naszych rodziców wyjazd do Paryża mógł być podróżą życia, dziś weekend pod wieżą Eiffla to tylko jedna z rozrywek. Co się stanie, jak wszystko nam się znudzi? Może będziemy planować antypodróże? Skoro jest już antysylwester polegający na zamykaniu się w klasztorze lub we własnym pokoju i czytaniu książek lub nic nierobieniu, to po zachłyśnięciu się światem dojdziemy do wniosku, że nic lepiej nie smakuje jak podróż z jednej ulicy naszego miasta na drugą lub podróż w głąb siebie.
Na razie jednak uzbrajamy się w podróżnicze gadżety z najnowszych katalogów i jedziemy na spotkanie dzikich kultur. Problem w tym, że te dzikie kultury coraz częściej korzystają ze swojej „dzikości”, by na nas zarobić. Może przedstawiciele dzikiej kultury też zbierają na bilet? A jak uzbierają, to pojadą do dziwnej Europy, by podpatrywać tutejsze obyczaje? Urządzą polowanie na ciekawe osobniki aparatem fotograficznym z najszybszą migawką.
Zastygam z ołówkiem w ręku nad nowym kalendarzem. Odechciało mi się planować, liczyć dni krótkiego urlopu, by w pośpiechu zobaczyć skrawek świata. Zobaczę, co przyniosą kolejne dni, co mnie zainspiruje, jakie zapachy uwiodą mój nos. Może wiosną zamiast zdobywać góry, będę wolała obserwować koty w ogrodzie sąsiadów? Są tak samo dzikie, jak tygrysy w tajlandzkim ZOO, tylko nikt oprócz mnie nie będzie ich fotografował.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze