Wierna i naiwna?
CEGŁA • dawno temuJedna z koleżanek trąciła mnie piwem w ramię (niby na toast) i powiedziała „za Elę, naszą wojenną babcię, wierną aż po grób”. Uraziła moje uczucia, znając konkretną sytuację z moim chłopakiem, który siedzi w Anglii i właściwie powoli już tracę nadzieję na Jego powrót. Wciąż mówię o Nim: "mój chłopak", choć nie widziałam go już dwa lata. Czy czekam bez sensu?
Droga Cegło!
Mam 24 lata. Kiedy oglądałam ostatnio różne warszawskie inscenizacje z Powstania, bardzo się wzruszyłam, znajomi, z którymi byłam, również. Ale nie o tym wcale chcę pisać.
Potem szło się na piwo i jedna z koleżanek w pewnym momencie trąciła mnie szklanką w ramię, niby na toast, i powiedziała „za Elę, naszą wojenną babcię, wierną aż po grób”. Nie chodzi mi już w tym momencie o to, że nie należy urażać czyjejś pamięci czy wartości (akurat w mojej rodzinie tradycji męczeńskich nie ma), ale to o to nasze tu i teraz, ponieważ koleżanka uraziła bardzo moje uczucia, znając konkretną sytuację z moim chłopakiem, który od 2 lat siedzi w Anglii i właściwie powoli już tracę nadzieję na Jego powrót, jednak, jak mi się zdawało, wiedzą o tym tylko najbliższe przyjaciółki. Nie podejrzewałam, że będą sobie moimi prywatnymi, bolesnymi sprawami wycierać buzię kumpele od piwa. Trudno, pewnie moja wina, za bardzo się rozgadywałam no i fama poszła.
Z zewnątrz to faktycznie może tak wyglądać, że czekam bez sensu. Są jakieś granice, może inne były w czasach okupacji, obozów czy Syberii, a inne są teraz, bo człowiek chce się szybciej zrealizować, nażyć po prostu. Łatwiej się zejść, łatwiej rozejść, inne są ideały, można sobie szczerze w oczy albo w mailu powiedzieć: to była pomyłka, sorry, idę szukać dalej. I ja też nie jestem wcale idealistką starej daty, jakąś Penelopą, w tym sensie, że ten mój jeden jedyny wybrany wart jest każdej ceny i każdego oczekiwania, chociaż widzę, że tak jestem odbierana pośród znajomych.
Nie chcę, żebyś myślała, że tylko mnie trapi ta opinia otoczenia, wręcz przeciwnie! Swoje wiem. Kocham Darka i wierzę w Niego, wierzę Mu. Tylko że inaczej się na początku umawialiśmy, a inaczej wyszło. I z każdym miesiącem ta inność oczekiwań, planów się rozrasta. Nie radzę sobie z tym. Kiedy wyjeżdżał, to była zwykła wycieczka do Londynu na rozpoznanie (bo ma tam kogoś z dalszej rodziny). Rzecz jasna, była mowa o rozejrzeniu się, zaczepieniu na wakacje do pracy, powiązaniu jakoś pracy ze studiami, znalezieniu sobie praktyki w dobrej firmie. Potem zrobiły się z tego 3 miesiące harówki w sieciówce fastfoodowej, awans na managera. Miałam dołączyć, ale się wahałam, szkoda mi było studiów. Wizyta się rozmyła.
Po roku Darek zaczął oszukiwać mnie, a raczej głównie to siebie samego, że wróci na uczelnię – w Polsce chciał być kiedyś instruktorem fitnessu! Podobały mu się londyńskie pieniądze i przypominał mi (słusznie), że mi też na nich zależało, mówiliśmy o dobrym starcie, mieszkaniu, to prawda. Czyli niby wszystko było w imię naszych wspólnych planów i to uważam za najgorsze. Mówię o tym rozmywaniu się. Wszystkiego. Mojej wizyty. Jego powrotu. Postawienia sobie końcowej daty tego całego szatańskiego, piszę w żartach, planu. My to odsuwaliśmy, odsuwaliśmy, i dalej odsuwamy. Nowi znajomi po prostu nie wierzą, że mam chłopaka, którego nie widziałam prawie 2 lata. Czasami sama w to nie wierzę. W to, że ciągle mówię o Nim „mój chłopak”. Przecież to żałosna fikcja. Nic już nie wiemy o sobie, o swoich osobnych życiach, marzeniach. Wszystko opiera się na romantycznej bajce i zaufaniu. Ja skończyłam studia, pracuję, reklamy uświadamiają mi, że wszystko, czego wspólnie chcieliśmy, można zrealizować tutaj. Nawet sama ze swoją przeciętną pensją mogłabym w tej chwili kupić na kredyt mieszkanie i normalnie żyć. Do Darka ta prawda nie dociera, on już wsiąkł w tamto życie, kraj, realia. Czy w coś więcej?
Ostatnio (bez przerwy ze sobą piszemy, nie mogę się akurat skarżyć na brak kontaktu) dowiedziałam się o dwóch rzeczach, które mnie powaliły. Darek kupił w Anglii dom, wynajmuje go innym Polakom i w ten sposób spłaca kredyt. A sam żyje już jak mieszczanin pełną gębą, we wrześniu na przykład jedzie na urlop do Portugalii. Zaproponował mi pomoc finansową, „jeśli mam problemy”. Cały czas majaczy, że wróci i będziemy razem, albo ja przyjadę i się tam urządzę w swoim zawodzie (jestem specjalistką ds. żywienia). Piszę „majaczy” nie dlatego, że Go nie szanuję, tylko dlatego, że nie wyobrażam sobie nikogo innego przy swoim boku, a z drugiej strony, słucham Go i wtedy słyszę kompletnie obcego człowieka, niekonsekwentnego, nierealistycznego, powiem nawet, nieuczciwego. Przede wszystkim wobec siebie.
On jest fantastą, ja stoję twardo na ziemi. Kocham Go, ale nie wiem, jak mam podejść do Jego fantazji. Nigdy nie nauczono mnie, żeby komuś stawiać warunki, a jak jeszcze ten ktoś cały czas zapewnia o swojej wzajemnej miłości? Nie obchodzi mnie, powtarzam, że inni naśmiewają się z mojej wierności i wiary w Niego. Dla mnie wierność to żaden wysiłek. Ale brak światełka w tunelu zaczyna mi przeszkadzać. Co byś zrobiła? Dała ultimatum?
Ela
***
Droga Elu!
Wprawdzie wychodzę z założenia, że każdy związek dwojga ludzi jest sprawą indywidualną, niepowtarzalną i bardzo intymną, w tym wypadku jednak prześladują mnie dane statystyczne. Nie te z czasów zaborów czy okupacji, bo to, jak słusznie zauważyłaś, byłoby śmieszne, nieadekwatne, a nawet godzące w system wartości poprzednich pokoleń. Uszanujmy Ich wybory, lecz przejdźmy do teraźniejszości.
Tak się zdarzyło, że młodzi – i nie tylko młodzi — ludzie wyjeżdżają z naszego kraju po pieniądze, rzadziej po doznania kulturalne czy estetyczne. Znak czasów – i miejsca! Nie oceniam tego, bo mądrzejsi przede mną stwierdzili, że przed nadbudową potrzebna jest baza. Widzimy cały świat, porównujemy i aspirujemy. To normalne i ludzkie.
Bez względu natomiast na kraj, czasy, początkowe postanowienia i wytyczone cele, dłuższe rozstanie jest zawsze próbą, a lepsze miejsce do życia – swoistą pułapką. Tak było zawsze, odkąd istnieje zjawisko emigracji za chlebem. Dlatego Waszą sytuację – Twoją i Darka – postrzegam jako bardzo trudną. Niestety. I w tym momencie odwołanie się do tradycji naszych dziadków i pradziadków ma głęboki sens, bo wszystko zależy od tego, jak oboje pojmujecie miłość. I, w opozycji do ideałów, tak zwaną stabilizację.
Możliwa jest taka opcja, że Twój chłopak traktuje siebie, mężczyznę, „zadaniowo”, to znaczy: postanowił coś osiągnąć, udowodnić, zdobyć – dla Ciebie, dla Was. I będzie w to brnął, póki nie uzna, że już wystarczy, zadanie wykonane. Po kilku latach ma to już znamiona obsesji, wersja jednak pozostaje optymistyczna.
Mniej ciekawy wariant to ten, którego się najbardziej boisz: że on już ma „nowe życie”, przekroczył granicę, zza której nie ma powrotu, tylko jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy, lub boi się do tego przyznać przed Tobą. Owo „nowe życie” to niekoniecznie życie podwójne – inna kobieta i tak dalej. Wystarczy samo „wsiąknięcie”, o którym wspomniałaś…
Zakładając, że obojgu Wam udało się przez te 2 lata ocalić na odległość to, co najważniejsze, można powalczyć o resztę. Ty jesteś/byłaś dotąd stroną bardziej bierną, takie są fakty, Ty zatem musisz się zaktywizować. Ultimatum to może za mocne słowo. Ale – skoro stać Cię na kredyt mieszkaniowy, to na pewno stać Cię tym bardziej na samodzielną wycieczkę do Anglii.
Oczywiście, nie z zaskoczenia. Jeśli rozmawiacie ze sobą non stop, zaproponuj spotkanie. Nie zdziw się, że Go to przerazi. Dla Niego te 2 lata to też niewyobrażalna abstrakcja. Masz jednak prawo zwiedzić kawałek „ziemi obiecanej”, zobaczyć zdobyty dom, poznać warunki, w jakich Darek mieszka i pracuje, prawda? Nie rób mu wyrzutów, że coś działo się za Twoimi plecami, zaskoczyło Cię… Na to ewentualnie przyjdzie czas. Po prostu zgłoś otwartość i ciekawość. I nie ustępuj, gdy spotkasz się z wykrętami – sama od razu ocenisz i wyczujesz doskonale czy to zwykły strach czy totalne ściemnianie… A najlepiej ocenisz to na miejscu. Tylko przygotuj się zawczasu na to, że dla Was obojga będzie to niezwykle trudne spotkanie i nie wymagaj zbyt wiele. Od siebie:).
Na koniec szczerze i bez urazy, a z babskiej ciekawości: już dawno należało Go przycisnąć, co Cię powstrzymywało, jeśli Go kochasz?
Czekam na widokówkę z Anglii!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze