Kiedy zaczyna się dorosłość?
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuOsiemnastka - huczna impreza! Magiczna cyfra, otwierająca świat dorosłych. Nareszcie będzie można głosować w wyborach, samodzielnie kupić alkohol i wejść do nocnego klubu machając przed nosem ochroniarza nowiutkim dowodem. Tak naprawdę nic się nie zmienia. Ten sam pokój z maskotkami lub modelami samolotów, ta sama szkoła, znajomi i komputer z blogiem. Pojawia się refleksja, że ta młodziutka dorosłość wcale dorosłością nie jest.
Osiemnastka! Magiczna cyfra. Wyczekiwana, symboliczna, otwierająca świat dorosłych. Najpierw jest długie odliczanie — jeszcze tylko rok, jeszcze miesiąc, jeszcze tydzień! Wiara, że otworzą się wrota dorosłości, będzie można głosować w wyborach, samodzielnie kupić alkohol i wejść do nocnego klubu machając przed nosem ochroniarza nowiutkim dowodem. Potem przychodzi ten dzień. Jest huczna impreza, sto lat wyśpiewane przez podchmielony chór kumpli i śmieszne prezenty. A później nic się tak naprawdę nie zmienia. Dalej ten sam pokój z maskotkami lub modelami samolotów, ta sama szkoła, znajomi i komputer z blogiem. I tylko z rzadka pojawia się refleksja, że ta młodziutka dorosłość wcale dorosłością nie jest.
Kiedy naprawdę zaczynamy dorośleć? Przy odbiorze świadectwa maturalnego, przeprowadzce do pierwszego wynajętego mieszkania, pierwszej wypłacie na koncie, czy może kiedy trzymamy na rękach własne dziecko? We współczesnej cywilizacji coraz trudniej wyznaczyć granice między dzieciństwem a dorosłością. Ani impreza z okazji osiemnastych urodzin, ani pierwsza randka, ani ślub nie przybliżają do dojrzałego etapu życia. Dorosłość to punkt, do którego dochodzi się po trudnych schodach zdobywania doświadczeń i samoświadomości. Ucząc się na własnych błędach, smakując rozczarowania i dumy z własnych osiągnięć. Tak jest w naszej kulturze. A jak dorośleją inni?
Ból
W wielu kulturach przejście do świata dorosłych poprzedzają długie rytuały inicjacyjne, odmienne dla każdej z płci. Obrzędy mają na celu symboliczne przygotowanie do dorosłego życia, które często pełne jest trudu i bólu. Dlatego kandydaci na dorosłych muszą przejść próbę wytrzymałości.
Jednym z najbardziej błahych testów a zarazem wiecznym naznaczeniem jest przekłuwanie uszu, robienie tatuaży, spiłowanie lub wybijanie zębów. Jednak bywają bardziej krwawe i trudniejsze do przejścia praktyki.
W przypadku dziewczynek wstępowanie do grona dorosłych kobiet wiąże się najczęściej z pierwszą menstruacją. To czas poddawania młodych kobiet rytualnej defloracji, obrzezaniu lub skaryfikacji, czyli wypalaniu lub wycinaniu wzorów na skórze.
Chłopcy wstępują na drogę dorosłości nieco później, choć wiek zależy od przynależności plemiennej. Dla nich rytuały inicjacyjne bywają jeszcze okrutniejsze.
Mieszkający na prerii Indianie Ameryki Północnej podczas święta zwanego Tańcem Słońca wieszali młodzieńców na hakach wbitych uprzednio w ich piersi. Przy pomocy liny unoszono ich w górę. Nowicjusze wisieli do momentu aż skóra pękła i nieprzytomny z bólu bohater spadał na ziemię. Według Indian tylko doświadczając bólu można było stać się prawdziwym mężczyzną.
Australijscy Aborygeni ciężkim próbom poddawali już dziewięcioletnich chłopców, odbierając ich matkom i testując ich wytrzymałość na głód i ból. Najokrutniejszym testem była ariltha, czyli obrzezanie połączone z podcinaniem członka. Nie wszyscy młodzieńcy wygrywali ze swoim strachem.
Nowo Gwinejskie plemiona Kwoma i Wogeo podczas inicjacji nadal stosują zabieg nacinania języka. Oprócz sprawdzenia odporności na ból, okaleczenia mają również swoje religijne uzasadnienie. Przejście przez swoiste tortury w okresie dojrzewania, które dla ludów pierwotnych jest stanem wyjątkowym, ma świadczyć o głębokiej wierze oraz o gotowości do poświęceń. Nasza kultura ani poświęcać się ani cierpieć bólu nie lubi.
Separacja
W wielu rytuałach inicjacyjnych młody człowiek zostaje odizolowany od swojej rodziny, czasami na kilka dni, czasami na kilka lat, w tym czasie obowiązują go: specjalny strój i dieta. Przebywając z dala od opiekuńczych skrzydeł matki, doświadcza symbolicznego umierania i kontaktu z duchami a potem narodzin w roli pełnoprawnego członka społeczności. Nowicjusz musi też poznać tajemnice przynależne własnej płci. Dziewczynki przygotowywane są do roli matek i żon. Zdarza się, że nie oglądają słońca, by poczuły mistyczne zjednoczenie z księżycem, sprzymierzeńcem swej płci. Chłopcy uczą się polować, dbać o bezpieczeństwo rodziny i słuchać głosów duchów. W naszej kulturze dobrze jest długo mieszkać z rodzicami, a role płci są coraz mniej jednoznaczne.
W kręgu bliskich
W inicjację zaangażowani są wszyscy członkowie plemienia. Wprowadzają młodych w tajemnice ciała i religii, towarzyszą w trudnych zmaganiach z bólem, a potem świętują przyjęcie nowego członka w poczet pełnoprawnych członków społeczności. Nastolatki uczą się dorosłych zachowań na przykładach starszych. Otoczone są wsparciem i szacunkiem. W naszej kulturze młody człowiek sam przeciera szlaki. Rodzice zawiozą go na korepetycje, na basen, zabiorą na wczasy w Egipcie ale raczej nie wprowadzą w świat płci i relacji międzyludzkich, bo najczęściej uznają, że dziecko zdobędzie wiedzę w ten sam sposób, w który zdobyli ją oni. Od rówieśników lub metodą prób i błędów.
Czy we współczesnym świecie, w którym rytuałem dojrzałości jest impreza zakrapiana alkoholem, a nauka dorosłości sprowadza się często do związku pod hasłem „pomieszkamy ze sobą na próbę, a jak nie wyjdzie, to się rozejdziemy” mamy szansę na ostateczne zrzucenie dziecinnej powłoki? Tylko dla niewielu autorytetami stają się rodzice, tylko nieliczni doświadczają wsparcia bliskich i mogą się od nich nauczyć trudnej sztuki mądrego życia. Miarą naszych poświęceń stała się praca, a przewodnicy duchowi wyglądają z kolorowych gazet i telewizyjnego ekranu. Wspólnoty doświadczamy na imprezach firmowych, imieninach cioci lub studniówkach. Dorosłość kojarzy się bardziej z przywilejami i wolnością niż z odpowiedzialnością i ćwiczeniem własnego charakteru. Czy dlatego dorosłość tak często nas rozczarowuje?
Szkoda, że zamiast przysposobienia do życia w rodzinie nie ma w szkole przysposobienia do bycia dorosłym. Zamiast szkolnych wycieczek do europejskich stolic przydałyby się obozy przetrwania w dorosłej codzienności i zajęcia praktyczne z godzenia licznych obowiązków, szacunku do siebie i świata. Szkoda, że uczymy się pływać w basenie dorosłości dopiero wtedy, gdy do niego wpadamy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze