Zawistne koleżanki z pracy
CEGŁA • dawno temuZnalazłam się w bardzo niewygodnej sytuacji w mojej firmie – pracuję pod presją psychiczną ze strony osób, które zwróciły się przeciwko mnie z powodu moim zdaniem absurdalnego. Niestety, nie umiem z tego wybrnąć ani sobie z tym poradzić. Chodzi o pożyczkę, o którą poprosiłam szefową. Od tamtej pory wyczuwam w firmie dziwny klimat.
Droga Cegło!
Znalazłam się w bardzo niewygodnej sytuacji w mojej firmie – pracuję pod presją psychiczną ze strony osób, które zwróciły się przeciwko mnie z powodu moim zdaniem absurdalnego. Niestety, nie umiem z tego wybrnąć ani sobie z tym poradzić.
Jestem świeżą rozwódką z dwojgiem małych dzieci. Rozwód przebiegł dla mnie niepomyślnie pod względem finansowym – musiałam wyprowadzić się z domu będącego własnością rozległej rodziny męża i wynająć mieszkanie. Z racji tego, że nie jest to rozwiązanie zbyt perspektywiczne, wynalazłam korzystny mieszkaniowy kredyt prorodzinny. Nie mając pieniędzy na tzw. wkład własny, zapytałam szefową, czy nasza firma posiada fundusz socjalny i mogłaby coś mi pożyczyć – zaznaczam, że pracuję tam od 6 lat i jeszcze nigdy po nic nie wyciągnęłam ręki.
Szefowa podeszła do sprawy wspaniale i otwarcie. Odbyła rozmowę z główną księgową i niewielka suma się znalazła, dodatkowo na korzystne, nieoprocentowane raty. Umowę podpisałam w obecności 2 osób i zostałam poproszona o dyskrecję – zrozumiałam, że udzielanie takich pożyczek nie jest w zwyczaju (nasza firma jest mała) i zrobiono wyjątek dla mojej trudnej sytuacji. Przyjęłam to do wiadomości.
Po pewnym czasie wyczułam w firmie dziwny klimacik. Na przykład kilka koleżanek pogratulowało mi zakupu mieszkania, ale z jakimś takim przekąsem. Potem pomyślałam, że jestem niesprawiedliwa i przewrażliwiona, ale jednak było to dziwne. Jakby wiedziały o pomocy ze strony firmy, a przecież to miała być tajemnica, której ja przynajmniej dotrzymałam…
Po kilku miesiącach szefowa zakomunikowała mi, że ma dla mnie miłą niespodziankę: poprosiła księgową o zbadanie sprawy od strony prawnej i okazało się, że część mojej pożyczki może zostać umorzona, ze względu na to, że jestem samotną matką! Moja radość nie trwała długo, gdyż mniej więcej od tamtej rozmowy w pracy rozpętało się piekło. Koleżanki (nie wszystkie co prawda) zaczęły traktować mnie jak trędowatą, a nawet sabotować moją pracę i podważać kompetencje. Autentycznie czułam, że patrzy mi się na ręce. Padały też kąśliwe, chociaż niby w żartach, przytyki, uwagi, jaka to jestem zaradna, mam plecy i chody, a może i komuś mogłabym coś załatwić, skoro jestem pupilką szefowej, i tak dalej. Stało się dla mnie jasne, że przynajmniej część osób wie o pożyczce, ale od kogo? Przecież nie ode mnie.
Czuję się zaszczuta. Pracuję w pokoju, gdzie kilka dziewczyn traktuje mnie wrogo i prześmiewczo. Moja praca nie ma charakteru zespołowego, jestem samodzielnym specjalistą i teoretycznie podlegam jedynie szefowej, więc niby nie przeszkadza mi to w dobrym wykonywaniu obowiązków… Ale atmosfera jest mało powiedzieć: deprymująca. Na dodatek zauważyłam, że unika mnie główna księgowa, która pilotowała i załatwiała całą sprawę (już wtedy zresztą miałam wrażenie, że spełnia prośbę mojej szefowej z mocno kwaśną miną…).
Cegło, codziennie rano budzę się z drżeniem rąk, wymiotuję. A przecież mam masę obowiązków przy dzieciach, mimo pomocy moich rodziców, no i w pracy muszę trzymać fason. Najchętniej rzuciłabym to wszystko w diabły — oddała im pieniądze (nie mam z czego!) i zwolniła się. Ale boję się tak radykalnych ruchów przy kredycie i dzieciach. Naprawdę nie wiem, co robić i dlaczego współpracownicy nagle mnie znienawidzili z powodu paru legalnie pożyczonych groszy… Czy my, ludzie, jesteśmy aż tak małostkowi?!
Marylka
***
Kochana Marylko…
…zdziwiłabyś się, JACY JESZCZE potrafimy być. Myślę, że interpretujesz całą sytuację w miarę trafnie, choć boisz się w ten sposób oceniać ludzi – idzie o klasyczną, pospolitą zawiść w najniższym wydaniu. „Koleżanki” współczuły Ci, dopóki wiodło Ci się fatalnie (rozwód, wynajęte mieszkanie). Kiedy zaczęłaś wychodzić na prostą, wpadły w furię: jakim to prawem wygrzebała się tak szybko? Niestety, tacy ludzie zdarzają się w każdej pracy – szkoda, że u Ciebie prawdziwą twarz pokazali dopiero po kilku latach harmonijnej współpracy.
Musisz, Marylo, zejść na ziemię. Cieszyć się tym, co udało Ci się osiągnąć samodzielnie, całkowicie legalną drogą, dla siebie i dzieci, i być z siebie dumną, a nie padać i rozsypywać się pod ciężarem byle zawistnego spojrzenia.
Zupełnie inną sprawą jest natomiast personalna rozgrywka na wyższym szczeblu w Twojej firmie. Dopóki nie będziesz absolutnie pewna, że to na Ciebie się uwzięto, musisz się do tego zdystansować, by nie polec na polu cudzej walki. Oczywiste jest, że główna księgowa „dzierży władzę” do spółki z szefem, czasem większą nawet, niż on. Dotyczy to zwłaszcza firm ze starego klucza, rządzących się postsocjalistycznymi metodami, oraz takich, które operują w szarej strefie. Nie podejrzewam, by udzielono Ci pożyczki niezgodnie z wewnętrznym statutem firmy – chyba, że księgowa ma obowiązek mijać się z prawem na życzenie szefowej… Jest to jednak makiawelistyczna i mało prawdopodobna koncepcja, bo z drugiej strony – czemu szefowa miałaby ryzykować dla Ciebie jakieś machlojki, chyba nie w imię źle pojętej kobiecej solidarności?
Pozostaje pytanie: komu chciała zaszkodzić księgowa, rozpowszechniając w firmie informacje o Twojej pożyczce? Bo de facto tylko ona mogła to zrobić, mimo zobowiązania do zachowania ścisłej tajemnicy służbowej. A przecież na tym stanowisku jest to wykroczenie kwalifikujące ją do zwolnienia z pracy!
Musisz wybadać sytuację w spokojnej rozmowie z szefową, która wydaje się osobą Ci życzliwą. Czy ona w ogóle zdaje sobie sprawę z przecieku i z tego, że „afera” zatacza coraz szersze kręgi? Zauważyła Twoje skonfliktowanie z koleżankami — czy raczej ich prześladowania? Możliwe, że nie, jeśli jest osobą zapracowaną i zaprzątniętą ważniejszymi sprawami. Nie namawiam Cię, żebyś poszła „na skargę”, jak w przedszkolu, tylko żebyś po raz kolejny wzięła los w swoje ręce i zawalczyła o oczyszczenie atmosfery – nikt tego za Ciebie nie zrobi, bo ma własne problemy na głowie. W tym wypadku szefowa wydaje się logicznym sojusznikiem, a ponadto ma instrumenty, by sprawę wyjaśnić i negatywne praktyki wobec Ciebie ukrócić. Twoim priorytetem jest w tej chwili pracowanie, jak dotąd, bez zarzutu, by nikomu nie dać argumentu przeciwko sobie, i kompletne ignorowanie zaczepek. Z czasem i tak dowiesz się, komu i o co chodziło: o próbę sił „na górze”, o Twoje życiowe sukcesy, a może o Twoją posadę? Nie dziw się, czasami jest to właśnie aż takie proste.
Doradzam Ci również wizytę u lekarza i okresowe wsparcie się łagodnymi środkami uspokajającymi, które pomogą Ci przetrwać ten trudny czas. Na pewno nie doradzam teatralnych gestów, impulsywnych decyzji ani tym bardziej ucieczki. Jesteś wartościowym pracownikiem, doceniono to, myśl więc o sobie pozytywnie, a „cała reszta pań”, jak śpiewała Twoja imienniczka Maryla Rodowicz, niech się skręci, jeśli taka ich wola. Zresztą, nie masz tam dożywocia i uraz na pewno pozostanie. Dlatego po spłacie zobowiązań możesz się spokojnie rozejrzeć za nowym zajęciem – dopiero wtedy jednak, gdy będziesz stała z dziećmi na pewnym gruncie.
Czego Ci serdecznie życzę.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze