Chcę więcej!
CEGŁA • dawno temuPoznałam mężczyznę na imprezie zorganizowanej przez moich znajomych. Spontanicznie odłączyliśmy się od towarzystwa i przesiedzieliśmy kilka godzin pijąc piwo i rozmawiając. Potem spędziliśmy ze sobą noc. Na jednym ze spotkań powiedział mi, że musiał kiedyś odejść od bliskiej mu osoby, ponieważ doszedł do wniosku, że ją krzywdzi. A on nie chce nikomu robić krzywdy i paranoicznie boi się takiej możliwości. Woli nie sprawdzać, do czego byłby zdolny. Czy dał mi ostrzeżenie, żebym się nie angażowała?
Droga Cegło!
Poznałam mężczyznę na imprezie zorganizowanej przez moich znajomych w restauracji. Spontanicznie odłączyliśmy się od towarzystwa i przesiedzieliśmy kilka godzin w sali dla palących, pijąc piwo i rozmawiając. Potem spędziliśmy ze sobą noc. Sytuacja była niekontrolowana i niezaplanowana. Nie przyszłam tam szukać mocnych wrażeń ani okazji, myślę, że on również nie. Żadne z nas nie jest w związku.
Nie chcę zasypywać szczegółowo swoimi refleksjami po tamtej nocy – może tylko tyle, że był do dla mnie bardzo silny bodziec do życia – każdy coś takiego przynajmniej raz przeżył, taką niesamowitą pozytywną energię, przypływ radości po długim okresie „nic nie dziania się”. Poranek u niego w mieszkaniu był za to jak kubeł zimnej wody, właściwie to komiczny. Obudził mnie dziwny, miarowy odgłos. On leżał w dresie na dywanie obok łóżka i uprawiał gimnastykę. Robił to z zapamiętaniem, jakby świat nie istniał. Speszona poszłam do łazienki. Zapukał po 10 minutach, że chciałby wziąć prysznic, bo musi iść do pracy (w sobotę). Zauważył, że skorzystałam z jego szczotki do włosów. Miał taką minę, jakby bardzo się starał opanować, żeby nie zwrócić mi uwagi. Podsumowując, był to jednak falstart i porażka, a euforia przeszła mi jak ręką odjął.
Nie pisałabym o takim jednorazowym wydarzeniu, nie mam w zwyczaju epatować swoimi ekscesami. Kiedy w niedzielę Marek zadzwonił do mnie i zaproponował kawę, byłam tak zaskoczona, że z rozpędu poszłam, zwalając to na przedłużonego kaca. Odbyła się rozmowa w stylu starych przyjaciół. Głęboka, cudowna, jednak bez najmniejszych aluzji do piątkowego szaleństwa. I, na szczęście lub niestety (jeszcze nie wiem), tak to trwa od kilku tygodni. Spotykam się z Markiem praktycznie co drugi dzień. Chyba umieszcza mnie jakimś cudem w swoich „okienkach”, bo jest facetem zorganizowanym aż do bólu. Choćby to, że chodzi codziennie rano, przed pracą, na basen lub na lekcje niemieckiego, na przemian! Jest tak uporządkowany, że trochę mnie to przeraża. Słuchając go, mam wrażenie, że zrujnowałaby mu dzień jedna krzywo odłożona książka na półce lub pięciominutowy poślizg w rozkładzie dnia. Sam opowiada o swoich dziwactwach z ironią i rzeczywiście jest w tym zabawny.
Spędzamy razem godzinę, góra dwie. Myszkujemy w empikach, idziemy do kina albo na kawę. Zero alkoholu, jakby istniała obawa, że coś się po nim stanie. I żadne z nas nie inicjuje seksu, ale wydaje mi się, że oboje o tym myślimy. Ja na pewno. Brakuje mi jednak odwagi. Onieśmiela mnie jego „metoda” rozgrywania naszych spotkań, jednak poddaję się temu. Nie rozumiem własnych uczuć ani oczekiwań. Ta znajomość się nie rozwija w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, ponieważ – nie wiem, jak to ująć – była już od początku rozwinięta. W ciągu pierwszej godziny zostaliśmy bratnimi duszami, zaraz potem kochankami, a ostatecznie kumplami. Oczywiście, już przyznałam, że czegoś mi w tym brakuje, nie na tyle jednak, by przejąć inicjatywę. Przyznam zresztą, że mam pewne opory i wątpliwości. Niepokoi mnie (chociaż nie drażni) Marka pedanteria, doskonałość. I mimo wszystko dystans, który stwarza. Nie mam zielonego pojęcia, żadnych sygnałów, dlaczego się ze mną spotyka.
Pewnego razu trochę się przestraszyłam. Marek odprowadzał mnie na piechotę do domu. Był rozluźniony, nigdzie się nie śpieszył, miał rzadki u niego napad gadulstwa. Powiedział wówczas dziwną rzecz. Że musiał kiedyś odejść od bliskiej mu osoby (podejrzewam tylko, na podstawie innych wypowiedzi, a raczej przemilczeń, że chodzi o małżeństwo, i to z dziećmi), ponieważ doszedł do wniosku, że ją krzywdzi. A on nie chce nikomu robić krzywdy, paranoicznie boi się takiej możliwości. I woli nie sprawdzać, do czego byłby zdolny.
Cegło, to zabrzmiało jak ostrzeżenie. Nie ładuj się w to, dziewczyno, bo nie jestem dobrym człowiekiem. Tymczasem, widzę co innego. Marek jest opiekuńczy, uczynny, zawsze znajduje czas, gdy ktoś potrzebuje jego pomocy. Poza tym, jest cholernie mądrym, inteligentnym facetem, każda rozmowa z nim to mała uczta. Nie chcę zrywać tej znajomości, właściwie to już przyjaźni, ale też nie wystarcza mi już to, co dostaję. Marek stawia jednak barierkę, za którą mnie nie wpuszcza. Nie mam ruchu. Czy jest coś rozsądnego, co mogłabym zrobić, by doprowadzić do przełomu – w tę czy inną stronę? Wolałabym mieć jasną sytuację.
Liczę na Twoje wskazówki.
Bożena
***
Droga Bożeno!
Wydarzyła się w Twoim życiu bardzo ciekawa, nie do końca typowa historia. Rozpoczęliście z Markiem znajomość od seksu, po czym zawróciliście na pas startowy, żeby się poznać jako ludzie. Najcenniejsze jest to, że zaiskrzyło między Wami natychmiast coś więcej, rozpoznaliście w sobie pokrewieństwo dusz.
Jednocześnie, nie ma sielanki, istnieją dysonanse: nie jesteś pewna, czego się spodziewać po tej znajomości, pewne rzeczy Cię w Marku rażą lub śmieszą, wyczuwasz w nim „mroczną” stronę i opór przed zaangażowaniem się, co Cię lekko zniechęca. Czy jednak tajemnicze wzmianki o przeszłości są z jego strony próbą trzymania Cię na dystans? Nie jestem pewna. Mam na to zupełnie inny pomysł.
Marek jest samotnikiem, prawdopodobnie obarczonym przykrymi doświadczeniami emocjonalnymi i, moim zdaniem, głębokim poczuciem winy z jakiegoś powodu. To, co robi w tej chwili z Tobą, wygląda jak powolne rysowanie mapy, po której będziesz mogła do niego trafić. Co oznacza, że bardzo mu na Tobie zależy, ale nie otworzy się zbyt szybko. Nie obawiaj się natomiast, że żałuje Waszej pierwszej nocy czy szuka sposobu na wycofanie się – nic na to nie wskazuje, przecież sama wiesz… Chce spędzać z Tobą każdą wolną chwilę, chociaż nie ma ich zbyt wiele. Jestem przekonana, że ma świadomość wyjątkowości tego, co zdarzyło się między Wami, i na swoje obecne możliwości robi maksimum, by tego nie stracić. Niewykluczone, że jesteś pierwszą od bardzo dawna osobą, przed którą ma ochotę i zamiar się otworzyć. Robi to we własnym tempie. Nie chce rozdrapywać własnych bolesnych ran ani tym bardziej spłoszyć Ciebie. Może trochę się w tym wszystkim gubi i miota? Na pewno stosuje retardację w seksie celowo, by pokazać, że traktuje Cię serio, nie przedmiotowo. Jeśli sam był kiedyś tak potraktowany, zapewne w ten sposób okazuje Ci szacunek. Zaciśnij zęby i wytrzymaj to – mam wrażenie, że warto.
„Objawy” Marka – między innymi uporządkowanie, pracoholizm, dystans – są charakterystyczne dla osoby z tzw. trudnym dzieciństwem. To mogły być jakieś patologie domowe, np. alkoholizm, przemoc. Dzieci z takich rodzin wyrastają często na zagubionych, zakompleksionych dorosłych, którzy przez całe życie poszukują akceptacji (i samoakceptacji), doskonalą się, próbują udowodnić swoją wartość i zapanować nad wewnętrznym chaosem poprzez posprzątanie i ułożenie świata zewnętrznego. Z trudem wchodzą w relacje uczuciowe, boją się powtórzenia błędnych i bolesnych zachowań swoich rodziców, a zarazem bardzo tych relacji pragną i potrzebują.
Nie traktuj jednak tego, co piszę, jako diagnozy, ponieważ tylko spekuluję na podstawie tego, co napisałaś. Może brzmi to nieco ckliwie, ale z wieloma sprawami można się uporać, kiedy człowiek ma przy sobie opiekuna spolegliwego, przyjaciela, zakochaną kobietę. Nie ze wszystkim trzeba zwracać się po fachową pomoc (mimo że to na pewno by nie zaszkodziło). Marek zresztą musi najpierw sam dla siebie zdefiniować swój problem i stawić mu czoło. Tego procesu także nie możesz i nie powinnaś przyspieszać.
Mimo dobroci, inteligencji, uczynności i wielu innych zalet Marek jest i będzie partnerem trudnym, o czym nie powinnaś zapominać, podejmując decyzję, czy chcesz tę znajomość ciągnąć czy nie. Bo będzie to Twoja decyzja. Czuję jednak, że masz ochotę zaryzykować. Już się po prostu zaangażowałaś. On też. Takie są fakty. Może warto więc pójść za ciosem?
Życzę Wam powodzenia z całego serca!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze