Niewybredne żarty ginekologów
ZOFIA BOGUCKA • dawno temuGinekolog to szczególna profesja, w której oprócz zawodowych kompetencji niezmiernie ważne jest podejście do pacjenta. Nasze bohaterki na swej drodze spotkały lekarzy, o których można powiedzieć wiele, ale nie to, że są ginekologami potrafiącymi poprowadzić swe pacjentki tak, by te czuły się komfortowo i godnie.
Ginekolog to szczególna profesja, w której – oprócz zawodowych kompetencji – niezmiernie ważna jest ogłada, takt i dobre podejście do pacjenta. Nasze bohaterki na swej drodze spotkały lekarzy, o których można powiedzieć wiele, ale nie to, że są ginekologami potrafiącymi poprowadzić swe pacjentki tak, by te czuły się komfortowo i godnie.
Są kobiety, które – co w pewnym sensie może wydać się dziwne — uznają tylko ginekologów płci męskiej. Kierują się argumentacją, że ci są bardziej delikatni, pełni szacunku i zrozumienia.
Paulina (23 lata, fryzjerka z Olsztyna):
— Nigdy nie zapomnę porodu mojej córeczki. Miałam wtedy osiemnaście lat i byłam wystraszonym dzieciakiem. Na trakt porodowy pojechałam z chłopakiem, tatą Mai – to dzięki niemu jakoś zniosłam te straszne dwadzieścia godzin. Pamiętam, że ból rozrywał mnie na tysiące kawałków, paraliżował. Płakałam i krzyczałam, że tego nie zniosę, nie wytrzymam. Błagałam o znieczulenie, ale lekarze mogli mi podać dopiero przy kilkucentymetrowym rozwarciu, a ja takowego w ogóle nie miałam. Miałam za to silne bóle porodowe – co z tego, skoro szyjka mojej macicy miała to w głębokim poważaniu. Mój chłopak masował mi plecy, pomagał wchodzić do wanny, spacerował nawet wtedy, kiedy wbijałam mu paznokcie w ramię. Był dzielny, ja nie. Bardzo pomocne były też pielęgniarki, choć te nie kryły niezadowolenia – dla nich byłam rozhisteryzowanym dzieciakiem.
Nie tylko jednak ból mi dokuczał, ale i ginekolog, który miał dyżur. Pamiętam, że był to oddziałowy lowelas – taki facet z wyżelowaną fryzurą i złotym łańcuchem na szyi. Radośnie mizdrzył się do wszystkiego, co nie uciekało. Mnie też obdarzył szczególną uwagą. Co przyszedł, to rzucił jakiś żarcik. Że po co ja tak niby krzyczę, przecież on widzi, że to nie może aż tak boleć. Że te skurcze, które mam, to jest nic w porównaniu z tym, co nastąpi. — Jak bóle będą dziesięć razy silniejsze, będziemy mogli mówić o porodzie. A teraz — zamilcz kobieto! – naśladował Lindę. Chichotał też z mojego krocza, że kto mi ułożył taką awangardową fryzurę, no bo chyba nie ja sama – mam przecież brzuch tak wielki, jakbym miała urodzić całkiem spore słoniątko.
Oj tak, doktor świetnie się bawił moim kosztem. Brylował w towarzystwie — śmiał się z tych żarcików cały personel. A ja… ja tylko płakałam. Ne miałam siły ani na ripostę, ani na sprzeciwy. Wstyd mi też było przed moim chłopakiem, który tylko zaciskał pięści, żeby nie strzelić w pysk tego chama. Czułam się jak zwierzę – obdarta nie tylko z prawa do bólu, ale i godności. Pamiętam, że pomyślałam sobie, że chciałabym zobaczyć tego faceta, jak rodzi kamienie nerkowe – być może to doświadczenie przybliżyłoby go choć trochę do problematyki kobiet, w temacie której czuje się takim ekspertem.
Kamila (30 lat, księgowa z Krakowa):
— Po urodzeniu dziecka moje hormony zaczęły wariować i wpędziły mnie w przypadłość kobiecą, która między innymi objawia się odrastaniem polipów w macicy. Na ginekologii jestem częstym gościem, dlatego znam personel, a i oni mnie już kojarzą. Dobrze się czuję na tym oddziale – a może raczej czułam, bo mój ostatni pobyt to był jakiś koszmar. Wszystko dzięki lekarzowi o posturze rzeźnika, któremu wydawało się, że jest Bogiem. Był niemiły dla kobiet, traktował pacjentki z góry – nawet pielęgniarki gasił spojrzeniem. Jedyną osobą, która była godna rozmowy z nim, był drugi ginekolog, płci męskiej oczywiście.
Nie zapomnę tego nigdy. Leżałam na fotelu ginekologicznym, wokół mnie było mnóstwo ludzi – od lekarzy, przez instrumentariuszkę, pielęgniarki, po studentów. Podano mi środek znieczulający, więc powoli zaczynałam odlatywać, ale słyszałam jeszcze te żenujące uwagi, jakimi ku ogólnej uciesze wymieniali się panowie, którzy za chwilę mieli mnie operować.
– Pani to chyba pracuje przy wylewaniu asfaltu, bo tak się te polipy odnawiają – rechotał pierwszy. – A gdzie tam, pewnie przy azbeście, bo to i ciężka, i stresująca robota – dodał drugi. – O wiem, pani je hoduje! Hodowlę ma, a potem je sprzedaje w Internecie! – E tam, hurtownia sto razy lepsza! Zanim zamknęłam oczy, zobaczyłam jeszcze, jak pan doktor udaje, że chce we mnie zanurkować. Żebym miała siłę, to bym się może rozpłakała. A tak to zapadłam w sen – taka ośmieszona, zbrukana i upokorzona. Nie dość, że naga, bezbronna, to jeszcze obdarta z godności. To było podłe.
Na szczęście pełną świadomość po operacji odzyskałam dopiero na sali. Kiedy się rozejrzałam wokół i zobaczyłam, że nikogo nie ma, odetchnęłam z ulgą. Nie wiem bowiem, jak zniosłabym spojrzenia personelu, skoro sama przed sobą, na samo wspomnienie, czuję wstyd.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze