Jak żyć ekologicznie i nie zwariować
NATALIA STOJAK • dawno temuCzy żyć ekologicznie - to nie brać reklamówki ze sklepu, segregować śmieci i jeździć komunikacją miejską zamiast samochodem? Czy dbać o środowisko, to znaczy także dbać o siebie - jeść tylko zdrowe rzeczy, nie faszerować się lekami, które później i tak zwrotnie lądują w środowisku, nie farbować włosów - bo to sama chemia? Zobacz, co o ekologii myślą Polacy.
Czy żyć ekologicznie — to nie brać reklamówki ze sklepu, segregować śmieci i jeździć komunikacją miejską zamiast samochodem? A może należałoby zrezygnować z lodówki, bo freon, zainstalować panele słoneczne na dachu, a w doniczce na oknie hodować świeże zioła. Czy dbać o środowisko i przyrodę, to znaczy także dbać o siebie? Jeść tylko zdrowe rzeczy, nie faszerować się lekami, które później i tak zwrotnie lądują w środowisku, nie farbować włosów — bo to sama chemia. A może pójść w nonkonformizm i zanegować konsumpcję, głupi pęd do kupowania rzeczy modnych i nowych, bo są tylko sezonowe, a to marnowanie surowców i energii.
Magda (20 lat, studentka i kelnerka z Wrocławia):
— Staram się żyć jak najtaniej. Żyję z kredytu studenckiego i dorabiam w barze wieczorami, więc nie robię zakupów w sklepach ze zdrową żywnością, bo tam jest drogo. Właściwie, to najczęściej jem frytki i obiady na stołówce. Nie mogę kupować na zapas, bo w akademiku nie mamy lodówki i zaraz wszystko mi się psuje.
Może jak już będę na swoim, to zacznę się nad tym zastanawiać, na razie nie mam czasu. Właściwie, żyjąc w akademiku to nie ma jak być ekologicznym. Nawet komputera nie mam, żeby go wyłączać na noc, po to by oszczędzać energię. Dobra, mogę chodzić na zakupy z płócienną torbą, mam nawet taką po jednych targach pracy. I właściwie denerwuje mnie, gdy ktoś w akademiku wkłada piwo pod strumień bieżącej, zimnej wody, by się schłodziło. Mnie zawsze w domu ścigali, gdy za długo siedziałam pod prysznicem. Ale jak nie ma lodówki w pokojach, to jak sobie radzić z chłodzeniem piwa?
Aga (25 lat, sekretarka z Poznania):
— Próbuję żyć ekologicznie. Kupiliśmy sobie z chłopakiem płócienne torby i zawsze chodzimy z nimi na zakupy — bo są bardziej wytrzymałe, a poza tym reklamówki nie plątają się potem w kuchni. Gazety raz na tydzień odnosimy do „dzwonów”, ale reszty śmieci nie segregujemy… No bo musiałabym codziennie przechodzić na drugą stronę ulicy przez czteropasmówkę do pojemników na papier, szkło i plastik, a kontener na wszystkie śmieci jest tuż obok naszego bloku. Zresztą, słyszałam, że z „dzwonów” później i tak wszystko trafia do jednej śmieciarki, więc po co się męczyć i segregować śmieci.
Słoiki wożę do mamy, bo ona robi przetwory i jej się przydają, poza tym zawsze mi powtarzała, żeby nie wyrzucać przydatnych rzeczy, bo to grzech. Jest jeszcze kwestia kultury osobistej. Bo jak idę nad zalew popływać i widzę dziesiątki butelek i reklamówek w krzakach, to nie jest kwestia ekologii tylko kultury właśnie. Jakby ludzie byli bardziej kulturalni, to zaraz po wejściu do lasu nie znajdowałby człowiek starej pralki.
Kinga (28 lat, architekt z Warki):
— Buduję właśnie dom. A dom dla architekta to wizytówka, więc musi w nim „coś” być. Działkę dostałam od rodziny, na resztę wzięłam kredyt i buduję. Tylko, jak zaczęłam go rysować, to do mnie doszło, że każdy ten wykusz, jeden więcej narożnik to jest forsa, forsa, forsa, więc najtaniej będzie mi zbudować kubika – kostkę, z płaskim dachem, bo poddasze użytkowe wychodzi drożej niż piętro i stropodach. Tylko, kto da mi dom do projektowania, jeśli będę w czymś takim mieszkać? Więc robię dom energooszczędny. Też kostkę, ale z oknami od podłogi po sufit — a to się od razu podoba. A jak zacznę jeszcze ludziom tłumaczyć, jak ja na tym domu oszczędzam 60% energii, to mi nawet tego kubika wybaczą. Więc, jeśli od tej strony spojrzeć, to będę ekologiczna.
Co jeszcze? Kolej ostatnio reklamowała się jako ekologiczna, wiec jeśli jeżdżę nią do pracy, to chyba jestem proeco. A tak serio, bardziej opłaca mi się jeździć pociągiem do Warszawy niż autem, bo mogę spokojnie otworzyć laptopa i zająć się pracą.
Aneta (26 lat, grafik z Warszawy):
— Właściwie, to ekologię uważam za jeszcze jedną modę. Nawet czytałam gdzieś, że tej wiosny hitem będzie moda eco. Te niby eco ciuchy mają być z naturalnych materiałów. Nie wierzę. Natalie Portman miała nawet swoją serię „ekologicznych” butów z jakiegoś tworzywa. Nie wiem jak inni, ale ja plastikowych butów nie ubiorę. I „buty z tworzywa” wcale nie brzmią dla mnie ekologicznie.
Nie jestem nastawiona anty, nie lubię tylko, jak mi się wciska kit. Z narażeniem życia i zdrowia jeżdżę nawet do pracy rowerem, ale to dlatego, że gdy wracam z pracy, całe miasto stoi w korkach, a ja między nimi myk-myk. Ale co się nawdycham to moje. Nie mam ani płóciennej torby, ani nie biorę ze sklepu reklamówek. Mam koszyk przy rowerze a poza tym dużą torbę na ramię, wystarczy mi.
Śmieci nie segreguję, ale staram się dobrze jeść. Czasami robię zakupy w tych specjalnych sklepach ze zdrową żywnością, ale rzadko, bo zamykają je wcześniej, niż wychodzę z pracy. Prądu specjalnie nie oszczędzam i tak prawie mnie nie ma w domu. Mogłabym wyłączać komputer, ale całą dobę ściągam filmy. Nie sądzę, że znalazłaby się osoba oszczędzająca prąd dla samej idei powstrzymania globalnego ocieplenia. A jak ktoś uważa brak oszczędności za karygodne, to niech się przejdzie na spacer wieczorem po mieście i rozejrzy dookoła pod kątem marnowania energii. Nooo… no właśnie.
Jerzy (27 lat, doktorant z Krakowa):
— Nie kupuję żywności ekologicznej, bo uważam te wszystkie normy bezpieczeństwa za kit. W miejscu, w którym mieszkam, dawka zanieczyszczeń w powietrzu przekracza śmiertelną, a jakoś żyję. Jeden z profesorów opowiadał, że w hucie szkła Jaworzno — Szczakowa ludzie pracują przy azbestowych wałkach, wymieniają je ręcznie, a zachorowalność na raka jest tam taka, jak wszędzie. Inny mój profesor opowiadał, że jak był dzieckiem, rzucał się z kolegami kulkami rtęci, a teraz, jak się termometr zbije w szkole to jest prawie ewakuacja.
Poza tym, po co mam oszczędzać prąd, skoro i tak za chwilę przyjdzie podwyżka i zeżre to, co zaoszczędziłem? Wiem, że globalne ocieplenie. Ale ja niewiele mogę zrobić, mam sobie w zimie wyłączyć ogrzewanie? Jak chcą walczyć z globalnym ociepleniem, to niech się z elektrowni węglowych przerzucą na jądrowe, to najczystsza forma energii.
Istnieją też odnawialne źródła energii. W Niemczech energetyka na tym stoi. W Polsce nie da się jednak prowadzić wielkich inwestycji z rozmachem, bo zaraz znajdzie się jakaś grupa zainteresowana, która będzie protestować. Np. jakiś czas temu ogłoszono, że postawią w obrębie naszych wód terytorialnych, na pełnym morzu, platformę z elektrownią wiatrową. I od razu jakiś związek zawodowy rybaków zapowiedział protest. Jak wszyscy mają mniej więcej takie podejście, to jak tu reformować energetykę i styl życia, na bardziej ekologiczny?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze