Samotni w łóżku
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuMarta zastanawia się, gdzie zrobiła błąd i dlaczego jej mąż z nią nie sypia. Przez to odrzucenie czuje się brzydka i głupia. Marcin rozwiązał swój problem – spełnia się seksualnie poza domem, z kochankami. Jak i czy w ogóle można sobie poradzić z samotnością w łóżku? Co robić, gdy życiowy partner nie ma ochoty na seks?
Marta (25 lat, tłumaczka z Wrocławia):
— Trochę głupio mi o tym mówić. Ale już dłużej nie mogę tego wszystkiego skrywać. Czuję się fatalnie. Winna. Brzydka, gruba, głupia. I, przede wszystkim, okropnie pogubiona.
Michała znam sześć lat. Poznaliśmy się na studiach. Była to tak zwana miłość od pierwszego wejrzenia. Ze współżyciem czekaliśmy, aż mi się oświadczy. W sumie dwa lata. Był – i jest – moim jedynym mężczyzną. Jak z tym u niego – nie wiem. Po dwóch latach narzeczeństwa wzięliśmy ślub i zamieszkaliśmy razem. Miałam wtedy dwadzieścia trzy lata.
Najpierw byłam zdumiona, że nie kochamy się codziennie. Byłam przekonana, że mąż i żona, zwłaszcza tak krótko po ślubie, robią to każdej nocy. Zapytałam po kilku miesiącach, dlaczego my nie, dlaczego kochamy się trzy razy w tygodniu i to tylko dlatego, że ja go zaczepiam i nagabuję. Powiedział, że jest zmęczony i zestresowany. Przyjęłam do wiadomości, przełknęłam, choć było mi przykro. Czułam się rozczarowana i oszukana.
Częstotliwość naszego współżycia z czasem malała. A im bardziej malała, tym bardziej ja się starałam. Schudłam. Zapisałam się na ćwiczenia. Kupowałam seksowną bieliznę, choć czułam się w niej nieswojo. Coraz więcej czasu spędzałam na zastanawianiu się, co jest ze mną nie tak? Dlaczego mój mąż nie chce ze mną uprawiać seksu? Czułam się winna. Starałam się coraz bardziej i bardziej. Pytałam, płakałam, prosiłam, choć czułam się przy tym upokorzona. Błagałam o seks. Prosiłam o coś, co chyba mi się należało? Wreszcie moje poczucie własnej wartości znikało.
Z czasem kochaliśmy się raz, może dwa w miesiącu. Michał robił to szybko, bez gry wstępnej, jakby seks ze mną był przykrym małżeńskim obowiązkiem. Przestał mnie dotykać nawet przez sen. Zapytany zawsze miał tę samą odpowiedź: jestem zmęczony, boli mnie głowa, nie mam siły.
Miałam miliony pomysłów, co się może dziać. Może Michał jest gejem? Może ma kochankę? Może to, a może tamto – wszelkie próby szczerej rozmowy spełzały na niczym. Czułam się jak mebel, jak wyposażenie domu, jak ktoś, kto stoi pomiędzy nim a ekranem komputera, telewizora, konsoli. Jak ktoś, kto przeszkadza, jak natrętna mucha, jak szczeniak, który się chce bawić, kiedy trzeba robić tyle ważnych rzeczy.
Nie wytrzymałam. Zaczęłam go szpiegować. Z telefonu spisałam wszystkie hasła dostępu do portali, w których był zalogowany i logowałam się na nich. Korzystał z pornografii, ale jak wyuzdanej! Nie podniecał go zwykły seks. On najbardziej kochał seks analny. Brutalny seks analny. Ale w realu nigdy mi go nie proponował.
Wymiękłam. Rozpadłam się na kawałki. Zrozumiałam, że mój mąż woli seks wirtualny od realnego. Że nie chce żyć tu i teraz ze mną, bo woli jakieś dziwki z komputera… Powiedziałam mu o tym, że wiem, choć umierałam ze wstydu, że go szpieguję. Wściekł się i zrobił mi awanturę, że go śledzę. Ani słowa nie wspomniał o tym, co mu powiedziałam o jego wirtualnym seksie. Przeprosiłam. Kilka dni później wyjechałam do przyjaciół, tłumacząc się zleceniem w innym mieście. Na szczęście praca tłumacza na to pozwala. Uciekłam od niego, od naszego komputera w dużym pokoju, na którego widok mam mdłości.
Myślę, że mam depresję. Nic mi się nie chce. Nie wiem, co robić. Nie chcę go zostawiać, odchodzić od niego, bo go kocham i uważam, że jest wspaniałym facetem. Ale ma jakiś defekt, do którego ja nie mam żadnego dostępu. Próbowałam, wiem o czym mówię – zamknięta twierdza. Do tego uważa, że nie ma żadnego problemu, że to ja mam problem, bo myślę i mówię tylko o jednym. Więc co mam zrobić? Najlepsze lata swojego życia spędzić na masturbowaniu się? Może powinnam znaleźć sobie kochanka? To zapewne niczego nie załatwi, bo przecież ja chcę seksu z moim mężem, a nie seksu w ogóle, seksu z kimkolwiek. Chcę seksu z mężczyzną, którego kocham i który twierdzi, że kocha mnie. Czy to tak wiele?
Czuję się beznadziejna, wstrętna. Nie mam nawet o tym wszystkim z kim porozmawiać, to zbyt krępujące… Łatwiej powiedzieć o tym komuś, kogo się nie zna. Jestem ciekawa, czy inne kobiety też tak mają? Jak patrzę dookoła, to widzę tylko zadowolonych ze swojego życia seksualnego, spełnionych ludzi. Czuję się przez to jeszcze bardziej samotna.
Marcin (31 lat, webmaster z Łodzi):
— Dlaczego facet, który ma piękną żonę i śliczną małą córeczkę, spędza czas na portalu, który kojarzy pary do niezobowiązującego seksu? Pytanie jest tendencyjne! Żartowałem… Wiem, że to, co powiem, zabrzmi jak prostackie tłumaczenie się, ale moja żona odmawia mi seksu. Kiedyś, kiedy byłem młodym chłopakiem, jak słyszałem, że kobiety często boli głowa, bo nie chcą seksu, chciało mi się śmiać. Myślałem, że niemożliwe jest, żeby komuś nie chciało się czegoś tak wspaniałego! Teraz sam mam taką kobietę.
Zaczęło się, jak była w ciąży. Rozumiałem to, że się boi, sam miałem z tym wtedy problem, po prostu nie mógłbym się z nią wtedy kochać… Po porodzie odczekaliśmy osiem tygodni, Ala założyła sobie spiralę i… nic. Ilekroć próbowałem jej dotknąć, sztywniała. Nie wiem, dlaczego. Byłem najdelikatniejszy, jak tylko można sobie wyobrazić. Nie szczędziłem jej komplementów, czerwonych róż, drobnych prezentów i czułych SMS-ów, pomagałem w domu, opiekowałem się córeczką. Pytałem, czy nie ma poporodowej depresji. Mówiła, że nie ma. Zabiegałem, zdobywałem, starałem się… Dopuszczała mnie do siebie w weekendy, zazwyczaj w soboty. Za każdym razem czułem się tak, jakbym ją gwałcił.
Pytałem, czy kogoś ma, dużo rozmawialiśmy, namawiałem na wizytę u jakiegoś specjalisty. Mówiła, że nie widzi nigdzie żadnego problemu, że robię z igły widły. Kiedy przez dwa lata sytuacja się nie zmieniła, znalazłem sobie kochankę. A potem następną. To nie był przypadek. Wszystko sobie zaplanowałem. Żeby nie wpaść, żeby nie stracić mojej rodziny. Bo ja bardzo kocham moją Alę, a na punkcie mojej córeczki mam świra, po prostu za nią szaleję. Ale postanowiłem, że nie spędzę swoich najlepszych seksualnych lat na samotnym seksie, na pospiesznym masturbowaniu się w łazience, żeby nikt nie widział. Realizuję się poza domem. I wiesz co? Najbardziej dziwi mnie to, że nie mam wyrzutów sumienia. Spodziewałem się, że pęknie mi serce, że będę czuł się jak ostatnia szmata. Ale nic takiego. Po prostu dwa razy w tygodniu sypiam z inną kobietą, dostając od niej to, czego pragnę. Swoją drogą, to też mężatka… śmiesznie, nie?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze