Przyjaciółka mnie okłamuje?
CEGŁA • dawno temuCzeka mnie chyba rozstanie na amen z przyjaciółką, jeszcze się jednak waham. Wolałabym, żeby poszło o chłopaka. To by było dla wszystkich zainteresowanych bardziej zrozumiałe, koniec i szlus! A tak – mam masę wątpliwości, mimo że fakty też są. Poszło o pożyczkę. Jest między nami chwilowa cisza, tymczasem ja się zastanawiam, jak dalej postąpić.
Droga Cegło!
Czeka mnie chyba rozstanie na amen z przyjaciółką, jeszcze się jednak waham. Wolałabym, żeby poszło o chłopaka… To by było dla wszystkich zainteresowanych bardziej zrozumiałe, koniec i szlus! A tak – mam masę niewiadomych i wątpliwości, mimo że fakty też są. Jest między nami chwilowa cisza, tymczasem ja się zastanawiam, jak dalej postąpić.
To przyjaciółka z tzw. szkolnej i przedszkolnej ławy, znamy się 17 lat, wychowałyśmy się w jednej dzielnicy. Kontakt lekko się poluzował po maturze, bo ja poszłam na studia, a ona wolała szukać szczęścia za granicą. Nie znalazła, chociaż miała wielkie plany. Zarabiała pieniądze, potem je wydawała w okresach bez pracy, miała też przykry epizod z alkoholem i narkotykami, z powodu załamania nerwowego, z czego na szczęście wyszła. Namawiałam ją bardzo, żeby wróciła, skoro nic z tego nie wychodzi, w końcu mnie usłuchała.
Przyjechała do Warszawy po 2 latach dosłownie z niczym. Wstydziła się rodziców, nie chciała już z nimi mieszkać. Rozumiem to. Wzięłam ją do siebie. Była podłamana, więc na początku tylko zajmowała się domem, bo ja uczyłam się i pracowałam. Potem udało mi się ją rozruszać w kierunku poszukania własnej pracy. Zarabiała niedużo, ale dokładała się do naszego wspólnego życia i było ok.
To podnoszenie się z gruzów trwało u niej około roku, wydawało mi się, że jeszcze stałyśmy się sobie bliższe, o ile to możliwe. W wakacje ostateczny cud: poznała kogoś, zakochała się z wzajemnością. (Od razu powiem, że w kwietniu będzie dzidziuś:-)). Chłopak przyjechał za nią z południa Polski. Uważałam, że jest fajny. Na pewno opiekuńczy i pracowity, bez fochów czy wyższych pretensji. Nie dziwi mnie, że chcieli się usamodzielnić jako przyszli rodzice.
Pomogłam, jak mogłam – we wszystkim. Mam mnóstwo znajomych, a ona przez ten wyjazd trochę wypadła z obiegu. Znalazłam im supertanie mieszkanie do wynajęcia. Było w nim sporo do zrobienia, na pewno warunki nie dla noworodka i młodej mamy. Pożyczyłam im pieniążki na rozruch. Zrobili remont, kupili używany samochód. Umówiliśmy się – ponieważ on zaczął przyzwoicie zarabiać – na oddawanie w ratach, przez rok. Nie jest to mała kwota – powiedzmy, równowartość czesnego za dwa semestry studiów zaocznych w dobrej szkole. Ja mogę bez tej sumy żyć na co dzień, umówmy się, ale za jakiś czas może mi być potrzebna.
No i zaczęło się psuć. To znaczy, nic wprost, ale: nie zobaczyłam jeszcze żadnych pieniędzy (oddawać mieli zacząć od 1 stycznia), to po pierwsze. Po drugie, jest jeszcze coś dużo gorszego. Głupim przypadkiem, w „naszym” osiedlowym pubie, gdzie kiedyś często siedziałyśmy przy piwie i szantach, dowiedziałam się od nowej barmanki, że moja przyjaciółka… dostała od babci mieszkanie. Zostało ono wyremontowane w tym samym czasie, co tamto, widać wyraźnie, w tajemnicy przede mną, i natychmiast wynajęte, a mieszka w nim właśnie ta dziewczyna, z którą się zgadałam!
Cegło, nie wiem, jak mam postąpić. Unikam ich, oni mnie — nie. Rozpytują znajomych czy wszystko u mnie dobrze, bo „się zmieniłam”. Podobno jestem „ich największym skarbem”, do wszystkich, kto żyw, wychwalają mnie pod niebiosa, to zapewne jakaś taktyka? Dziwią się nawet, że nie mam dla nich czasu ostatnio, i brzmi to szczerze. Ja się czuję, jakby mnie ktoś uderzył w twarz. Nie umiem porozmawiać o tym długu, zażądać, żeby wywiązali się z obietnicy. Nie chcę być wyrodną przyjaciółką, która prześladuje kobietę w ciąży o pieniądze. Tym bardziej nie umiem zapytać, o co chodzi z tamtym drugim mieszkaniem. Wydaje mi się, że skoro moja przyjaciółka posiada coś własnego i czerpie z tego zyski, powinna chyba być w porządku wobec mnie, a przynajmniej się wytłumaczyć. Dlaczego nie oddają mi pieniędzy? Ja mogę wiele zrozumieć i przyjąć, ale nie oszustwo i taki bezczelny brak wdzięczności. Słówka mnie nie biorą. Są chyba jakieś granice?
Nie wiem, czy oni znaleźli we mnie frajerkę i podśmiewają się razem z tego, że mnie nabrali? Ciągle do mnie dzwonią, zapraszają, może uważają, że sprawa mieszkania nigdy by nie wyszła na jaw? Ostatnio obiecali sami z siebie, że zaczną oddawać mi pieniążki od 1 maja, po narodzinach dziecka. Jakoś w to nie wierzę, ale nie umiałam tego okazać, zbagatelizowałam sprawę. Widzieć ich nie chcę, rozwiązać tego też nie umiem.
Myśka
***
Droga Myśko!
Sytuacja jest faktycznie nieco patowa. Opinia otoczenia nie jest tu istotna — Ty sama, jako osoba przyzwoita, masz opory przed stawianiem żądań wobec przyjaciółki, która ledwo wyszła na prostą, a na dodatek za chwilę będzie mamą… To bardzo szlachetne. I może się zdziwisz, ale mam przeczucie, że ona i jej chłopak w jakiś pokrętny dla Ciebie sposób to dostrzegają i co więcej, doceniają. Ich problem polega na tym, że najzwyczajniej w świecie nie potrafią się zachować. Zabrnęli w kłamstwo i teraz wstydzą się prawdopodobnie na tyle mocno, że nie wiedzą, jak wybrnąć, a każdy dzień zwłoki pogarsza sprawę.
Dlaczego ich bronię? Już wyjaśniam: na bazie intuicji. Niejeden dług zepsuł wielką przyjaźń, u Was jednak sytuacja jest nietypowa. Dłużnicy Cię nie unikają, nie obgadują za plecami, nie opowiadają Ci niestworzonych historii, by wyjaśnić zwłokę. Wydaje mi się, że zbyt wiele rzeczy zdarzyło się w życiu Twojej przyjaciółki naraz i jeszcze sobie nie poradziła — także z tym, co pozytywne. Zapewne przychodzą jej do głowy sprzeczne myśli: chciałaby zabezpieczyć egzystencję swoją i dziecka, ponieważ pamięta, jak to jest być w dołku – dopiero co się z niego podniosła. Być może działa instynktownie i przyszłe macierzyństwo przesądza o jej postępowaniu. Zakładam, że nie spodziewała się daru losu w postaci mieszkania, a gdy się pojawiło, zareagowała czysto racjonalnie. Nie wiem, na ile jasna i wiadoma jest dla Ciebie jej obecna sytuacja materialna. Zapewne pracuje tylko chłopak. Być może rzeczywiście rata długu stanowi w tej chwili dla nich problem, ale zwlekają z jasnym określeniem się w tej sprawie, a zamiast tego składają kolejne obietnice, z Twojego punktu widzenia mało wiarygodne.
Tę przyjaźń spokojnie da się uratować! Błąd popełniacie wszyscy troje i ktoś musi przestać – proponuję, żebyś Ty zaczęła prostować sytuację. Nie czuj się nietaktowanie czy niezręcznie, dopominając się o konkrety w kwestii długu. Wystarczy, że zrobisz to kulturalnie i po przyjacielsku. Ale stanowczo. Nie bagatelizuj nieszczerze sprawy, nie rób uników. Masz prawo odzyskać te pieniądze, a na pewno dowiedzieć się, kiedy to nastąpi – bez urazy. Na razie sama niepotrzebnie zadręczasz się domysłami i czujesz się jak wykorzystywana naiwniaczka. Nie demonizuj złych intencji przyjaciółki – pomóż jej po raz kolejny wziąć się w garść i stawić czoło problemowi. Może ona wręcz potrzebuje takiego dopingu z Twojej strony?
Zanim jednak przystąpisz do tej rozmowy, zastanów się i określ dokładnie sama przed sobą, czego oczekujesz, jaki ma być cel tej rozmowy. Czy chcesz jak najszybciej odzyskać pożyczkę (być może kosztem dozgonnej przyjaźni i postawienia tych dwojga w podbramkowej sytuacji) - czy raczej pójść przyjaciółce na rękę i rozłożyć dług na mniejsze raty? Czy istotne jest dla Ciebie, skąd ona bierze pieniądze i jak doszło do przejęcia mieszkania babci, czy też jesteś skłonna uznać, że to nie Twoja sprawa i możesz żyć bez tej wiedzy, dopóki ona sama nie zdecyduje Ci o tym opowiedzieć? To ważne, byś w trakcie rozmowy nie utonęła w morzu pobocznych tematów i pretensji, tylko postawiła sprawę jasno i oczyściła atmosferę.
Sama przyznałaś, że przyjaciółka nie knuje za Twoimi plecami, nie unika Cię, tylko szuka kontaktu i chwali. Myślisz, że to jakaś perfidna taktyka i zatruwasz sobie takimi myślami życie. Tymczasem… znasz ją od 17 lat! Sama się zastanów, do czego ona naprawdę jest zdolna, a co jest tylko wytworem Twojej wyobraźni. Zawalcz o swój interes, ale w imię przyjaźni zrób to z klasą i nie daj się porwać pochopnym wnioskom.
Powodzenia!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze