Gdy przyjaciółka się pogrąża…
CEGŁA • dawno temuMoja przyjaciółka Ewelina jest ode mnie o rok starsza, pochodzimy z jednego miasta. Byłyśmy przyjaciółkami. Wszystko się zaczęło zmieniać po maturze. Chcę pomóc Ewelinie, ale nudzę się z nią i czuję niezręcznie. Nie chce się od niej odwracać, znamy się ponad 6 lat. Widzę tylko, że coraz mniej nas łączy, a moich rad ona nie słucha. Jakoś już mi z nią nie po drodze.
Droga Cegło!
Moja przyjaciółka Ewelina jest ode mnie o rok starsza, pochodzimy z jednego miasta. W szkole byłyśmy bardzo towarzyskie, nauka szła nam dobrze. Ja miałam chłopaka, Ewelina nie – wydawało mi się, że onieśmiela facetów, bo była (a w zasadzie jest) bardzo ładna, tylko trochę moim zadaniem zadzierała nos. Nie przeszkadzało to naszej przyjaźni, byłyśmy jak siostry.
Wszystko się zaczęło zmieniać po maturze. Ewelina wyjechała do Szczecina na politechnikę. Odgrażała się, że tam wreszcie spotka inteligentnego chłopaka na poziomie. Wybrała bardzo trudny kierunek chemię i podziwiałam ją za to, mimo że była świetna z przedmiotów ścisłych, to jednak studia to nie liceum. I niestety miałam rację, bo jej te studia kompletnie nie wyszły. Ja do Szczecina nie jeździłam, byłam zajęta swoją maturą, a to prawie 200 km. Ewelina przyjeżdżała rzadko. Za każdym razem coraz smutniejsza i coraz grubsza. Przez rok złapała 18 kilo. Jest wysoka, ale to naprawdę widać.
Ze spraw sercowych nie zwierzała się. Mówiła dziwne jak na nią rzeczy – np. że uwielbia gotować i chyba założy vloga. Tymczasem ja miałam kłopoty. Też postanowiłam studiować w Szczecinie i mój chłopak mnie rzucił, nie chciał zaakceptować wyjazdu. Dojechałam do Eweliny, wynajmowała duże mieszkanie, podobno „czekało na mnie”, chociaż mnie się zdaje, że raczej czekało na tego wymarzonego chłopaka… Początkowo było super. Prowadziłyśmy nasz domek wspólnie, Ewelina faktycznie była w kuchni primabaleriną, tylko za bardzo zaokrągloną… Wspominałam jej o tym, mówiłam, że pysznie nie musi być zaraz dużo. Ona wcinała jak krokodyl. Studia zarzuciła, znalazła pracę w restauracji, niestety…
Pod względem gastronomicznym miała miasto opanowane jak własną kieszeń. Poza fajnymi klubami i kafejkami, znała też świetne miejsca do kupowania tanich ciuchów dobrej jakości. Widziałam mnóstwo pięknych rzeczy w jej rozmiarze i ze smutkiem obserwowałam, że Ewelinie zmienił się gust – kupowała ubrania bardzo kobiece i wyzywające, obcisłe, z dekoltami i tak dalej. Nie mówię, że wyglądała w nich źle. Po prostu kłóciły się z jej dotychczasowym stylem i były jakby obliczone na podryw od samego rana. Bez skutku. Dawałam to delikatnie do zrozumienia, ale nie chciała słuchać.
Z czasem tryb życia Eweliny zaczął mnie uwierać. Zapraszała mnie wieczorami do „swojej” knajpy lub wybierała inną. Sterczałyśmy jak stołki przy barze, Ewelina zaczęła palić, więc co chwila wychodziła z drinkiem na zewnątrz. Właściwie poza lokalami i ubraniami nic jej nie cieszyło, nie mogłam wyciągnąć jej do kina ani na łyżwy. Miała przecież kiedyś ambicje intelektualne, a np. w ogóle przestała czytać cokolwiek.
To mnie męczy. Chcę pomóc Ewelinie, ale nudzę się z nią i czuję niezręcznie. Te nasiadówy po barach wyglądają jak polowania polegające na czekaniu… Ja nie jestem „laską”, zresztą jeszcze nie wyleczyłam się do końca z mojego chłopaka, ostatnio częściej ze sobą piszemy. Ewelina ma prześliczną buzię, maluje się, chodzi w miniówach. Podkreśla strojem, że jest przy kości, ale przecież mnóstwo facetów lubi taką figurę. Teoretycznie to w niczym nie przeszkadza. I chłopcy czasem uderzają do nas, ale szybko się wycofują. Nie wiem, co jest tego powodem: czy brak zachęty z mojej strony, czy głupia paplanina Eweliny. Zauważyłam, że paląc na dworze, też taksuje wszystkich wzrokiem i często do niej zagadują, ale nic z tego, chyba więc to jednak nie moja wina.
Mam przeczucie, że mój były steruje w kierunku poszukania sobie pracy w Szczecinie. Może niedługo dojdzie do tego, że zaproponuje mi wspólne wynajęcie mieszkania czy pokoju. Nie ukrywam, podoba mi się taka perspektywa, nawet mimo że nie wiem, czy się nie mylę i czy to wyjdzie… A wtedy będę musiała zostawić Ewelinę, nie będę też mogła towarzyszyć jej w wieczornych wypadach. Nie chce się od niej odwracać, znamy się ponad 6 lat. Widzę tylko, że coraz mniej nas łączy, a moich rad ona nie słucha. Jakoś już mi z nią nie po drodze.
Marla
***
Droga Marleno!
Twoja przyjaciółka ma od dawna duże problemy ze sobą. Martwisz się o nią i słusznie, pamiętaj jednak, że nie jesteś za nią w stu procentach odpowiedzialna. Kłopoty emocjonalne musiały zacząć się dawno temu i nie miały związku z tuszą. Ewelina szuka miłości, ale nie potrafi otworzyć się, być sobą, co utrudnia jej nawiązywanie głębszych relacji. Nie wiem, gdzie tkwi źródło – może w domu rodzinnym, w nieciekawych doświadczeniach, ukrytych kompleksach, które bynajmniej nie kłócą się z pozorami zarozumiałości? Jak sama zauważyłaś, wielka uroda nie gwarantuje powodzenia, a czasem wręcz na odwrót – stwarza blokadę.
Trudno do końca przesądzić, czy wyjazd na studia był w wypadku Eweliny ucieczką „od” czy „do”. Może po trosze jednym i drugim. W dotychczasowym środowisku zrobiło się za ciasno, a duże miasto to duże możliwości. Sądzę jednak, że kluczowym elementem „przemiany” przyjaciółki było fiasko na uczelni. Wspominałaś o jej wymaganiach, ambicjach… Chyba jednak nie wybrała zmaskulinizowanej politechniki jedynie ze względu na szanse znalezienia partnera. Naprawdę chciała czymś się wykazać, coś udowodnić. I być może się przeliczyła, zabrakło jej siły lub uporu, rozpraszały ją inne marzenia.
Poddała się szybko, prawdopodobnie dlatego, że była z tym wszystkim sama. Zaczęła zajadać problemy, poczuła ulgę i spodobał się jej ten stan. To typowy scenariusz ucieczki przed stresem. Kupowanie większych ubrań to mniejszy wysiłek niż jogging. Efekty są oczywiście nieporównywalne, ale najpierw osoba zainteresowana musi się przełamać i spróbować. A to najtrudniejszy punkt programu.
Nie podejrzewam, by dziewczyna stawiająca sobie poprzeczkę wysoko – może zbyt wysoko — w różnych dziedzinach, przez jeden rok zamieniła się w banalną gospochę, dla której szczytem pragnień jest złowienie mężczyzny. Ładne ciuszki czy talent kulinarny to fajna sprawa i mogą, owszem, stanowić wabik. Nie zamaskują jednak faktu, że Ewelina nie jest ze sobą szczęśliwa. W tej chwili są w niej już co najmniej dwie osoby: dawna – piękna, niedostępna, ambitna i obecna – złamana porażką, rozleniwiona, nie umiejąca opanować apetytu ani odnaleźć poczucia własnej wartości. Seksy wygląd i rozpaczliwa chęć podobania się to tylko skorupka, którą trzeba jak najszybciej rozbić.
Czy to zadanie dla Ciebie? Po części. Masz prawo do własnego życia. Jeśli jest szansa na uratowanie miłości, korzystaj z niej bez wahania. Problemy przyjaciółki nie mogą przecież blokować Twojego rozwoju, nie możesz mieszkać z nią do końca życia, na dodatek z poczuciem winy, że nie potrafisz do niej dotrzeć. Być może właśnie odrobina oddalenia okaże się pomocna, bardziej skuteczna w jej wypadku.
Na pewno nie powinnaś trzymać swoich planów w tajemnicy i stawiać jej przed faktem dokonanym – to byłby kolejny, bolesny cios. Musisz na każdym etapie szczerze z nią rozmawiać, przygotować ją do nadchodzących zmian. Da się je wprowadzić w taki sposób, by coś z Twoich wysiłków i perswazji pozostało, gdy się już wyprowadzisz. Zastanów się, czy nie byłaś dotąd nadmiernie taktowna i zachowawcza. Rozumiem strach przed zranieniem przyjaciółki, ale też przyjaźń jest po to, by od czasu do czasu wyłożyć karty na stół, powiedzieć głośno o rzeczach trudnych i nieprzyjemnych. Na niektóre blokady najlepiej działa lekki wstrząs.
Nie chodzi mi o to, byś wykrzyczała Ewelinie, że ma wziąć się w garść. To nie działa, zwłaszcza jeśli rozwinęła się u niej depresja. Możesz jednak delikatnie „wziąć ją w obroty” – spróbować poszerzyć krąg Waszych znajomych, namówić do innych rodzajów aktywności niż gotowanie pysznych rzeczy, dać edukacyjnie dobry przykład, zajmując się własnymi sprawami i realizując swoje zainteresowania. Wszystko jest możliwe. Ewelina może schudnąć, wrócić na studia, naprawić stosunek do siebie pod okiem specjalisty. Wreszcie – otworzyć na miłość. W tej chwili nie jest na to gotowa i na pewno znajdziesz sposób, by jej to uświadomić, a następnie pomóc. Ale nie kosztem własnego życia.
Trzymam kciuki za przyjaźń!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze