Joga zmienia ludzi?
CEGŁA • dawno temuZaczęłam chodzić na jogę, wciągnęłam się, z tygodnia na tydzień czułam, jak odwija się we mnie zbyt ciasno skręcona sprężyna. Kto chce wiedzieć, czym jest wyluzowanie, powinien spróbować jogi, nie ma lepszego sposobu, z tak szybkimi efektami. Nie nastąpił cud i nagle nie zmieniłam się w potulną owieczkę. Jednak coś w tym jest. Zaczęło mi się łatwiej żyć, na każdym kroku.
Droga Cegło!
Chciałam sobie pomóc, ale wyszło na odwrót. Moja koleżanka namówiła mnie na jogę. Ona chodzi od 4 lat i powiedziała, że to absolutnie odkręciło jej życie o 180 stopni. Miała nawet takie „odloty”, że zmieniła sobie imię! Zmieniła też sposób ubierania się, została wegetarianką — no, mnóstwo, mnóstwo rzeczy! Nie miałam takich oczekiwań i takiej potrzeby zmiany. Byłam jedynie szalenie nerwowa, z byle powodu, sztorcowałam ludzi – znajomych, brata, nawet rodziców… Każda trudniejsza życiowa sytuacja doprowadzała mnie do paniki, że sobie nie poradzę. Przejmowałam się błahostkami, ciągle się gniewałam na mojego chłopaka, tak, że już kilka razy pakował się, żeby odejść, bo „z taką zołzą nie ma sensu się męczyć” - burknął nie raz. Otóż, kiedy koleżanka mi powiedziała, że ćwiczenia i medytacje związane z jogą właśnie bardzo pomagają na nerwy, dają wyciszenie – zdecydowałam się na to głównie ze względu na Andrzeja. Zdawałam sobie sprawę, że przesadzam i go krzywdzę, w efekcie przez kolejne głupstwo mogę go stracić i skrzywdzić również siebie.
Niestety, okazało się jak zawsze, że każdy kij ma 2 końce. Zaczęłam chodzić na tę jogę, nauczycielami jest wspaniałe małżeństwo w średnim wieku, wciągnęłam się prawie od razu i z tygodnia na tydzień czułam, jak odwija się we mnie jakaś, nie wiem, zbyt ciasno skręcona sprężyna? Kto chce wiedzieć, czym jest wyluzowanie – powinien spróbować jogi, nie ma lepszego sposobu i z takimi szybkimi efektami (no, może jeszcze masaż). To nie jest tak, że nastąpił jakiś cud i nagle zmieniłam się w potulną owieczkę, bo to by zresztą było dla mnie trochę podejrzane, jakby w grę wchodziły czary, człowiek z nawykami aż tak łatwo się nie zmienia. Jest coś w tym jednak, że zaczęło mi się po prostu łatwiej żyć, na każdym kroku.
Za wyjątkiem Andrzeja. Początkowo widział, jak i ja, pozytywne zmiany, ponieważ byłam mniej nerwowa i nie musztrowałam go przy byle okazji. Powiedział nawet, że mi dziękuje, bo wreszcie oddycha pełną piersią, nie zastanawia się każdego dnia, co złego zrobił, albo o co będę mieć pretensje… Ależ, swoją drogą, ja musiałam być potworem! Ale – teraz minął prawie rok mojego chodzenia na jogę. W lecie byłam z grupą nad morzem (bez Andrzeja, jednak nie sprzeciwiał się temu). Ostatnio Andrzej twierdzi, że… oddalamy się od siebie, jakkolwiek ja tego w ogóle nie widzę. No i właśnie on mi wtedy mówi, że w tym tkwi problem: że ja przestałam dostrzegać cokolwiek – jego również. Jestem podobno nieobecna, chodzę swoimi drogami, nie okazuję swoich myśli ani uczuć. Jego zdaniem byłam spontaniczna (to chyba ma na myśli te awantury!), a teraz jestem zamknięta w sobie i zimna. To bzdura. Ja jestem pewna, że jestem lepszym człowiekiem. Nie oceniam, nie krytykuję innych, nie boję się życia i ze strachu nie wystawiam pazurów jak dzikie zwierzę, co miałam w zwyczaju. Żyjemy sobie z Andrzejem jak kiedyś, tylko lepiej, bez kłótni. Jest mi bardzo bliski, nie widzę jego wad, sprawy intymne zaczęły mi nawet sprawiać więcej przyjemności. Bardzo bym chciała zrozumieć jego żal – co znów robię źle? Ale to raczej on jest zamknięty, bo nie chce zasiąść raz a dobrze do rozmowy na ten temat, tylko jak zwykle burka coś pod nosem…
Andrzej twierdzi, że moja koleżanka oddała mi niedźwiedzią przysługę, odciągnęła mnie od realiów życia. Podobno zbzikowałam z tą jogą – obnoszę się ze swoją niezależnością i z tym, że nic mnie nie rusza. Zupełnie tak tego nie odbieram – jestem po prostu bardziej szczęśliwa niż kiedyś. Ale nie mogę być przecież całkowicie szczęśliwa przy takim myśleniu Andrzeja. Natomiast porzucenia zajęć sobie nie wyobrażam, on chyba nie ma prawa tego ode mnie oczekiwać?
Ewa
***
Droga Ewo!
Na pierwszy rzut oka Andrzej nie ma racji. Joga jest wspaniałą sprawą – nie dlatego, że uprawiają ją znani ludzie i dużo o tym mówią, a w związku z czym zrobiła się „modna”, lecz dlatego, że po prostu się sprawdza: pomaga w życiu wielu ludziom, także tym anonimowym, przeciętnym i niebogatym. Dzieje się tak dlatego, że działa zbawiennie i holistycznie na całe ciało i umysł człowieka. W wielu wypadkach potrafi „wyręczyć” za jednym zamachem lekarstwa, psychoterapię, rehabilitację i dietę. U Ciebie joga wyciszyła negatywne emocje, lekką fobię na otaczający Cię świat, który wydawał Ci się nieprzyjazny. Stałaś się lepsza dla siebie i dla innych, co trudno uznać za efekt niepożądany. Andrzej powinien się z tego tylko cieszyć.
Inną kwestia jest natomiast to, JAK GŁĘBOKO się w jodze zanurzyłaś. Jeśli wszystkie Twoje myśli i plany koncentrują się na niej, jeśli żyjesz „od zajęć do zajęć” - niewykluczone, że lekko się uzależniłaś, tak jak można uzależnić się od solarium czy siłowni: od rzeczy, które w naszym odczuciu czynią nas lepszymi, atrakcyjniejszymi, sprawniejszymi, etc. Istnieją wręcz zwolennicy teorii, że joga jest swoistą, w jakimś sensie nawet groźną pułapką, ponieważ uprawiający ją człowiek dąży do skupiania się wyłącznie na sobie, penetruje swoje wnętrze, trenuje umysł i ciało i w rezultacie przestaje się interesować światem zewnętrznym – także relacjami z ludźmi. Ostatecznie prowadzi to do egoizmu. Jest to jednak tylko jedna z teorii, mało zresztą popularna.
Nie wiem, jak ewoluował Twój związek z Andrzejem. Czy Twoja przemiana była stopniowa czy dość raptowna. Może dla Niego Twoje przejście od krewkiej natury do nieoczekiwanej łagodności jest niepokojące – owszem, męczyły Go Twoje pretensje i awantury, ale teraz męczy Go to, że… niewiele od Niego wymagasz. Być może czuje się przez to odsunięty na margines – w Jego odbiorze, skoro Jego zachowanie nie wywołuje w Tobie dawnych, silnych reakcji i emocji, to pewnie znaczy, że Twoje uczucia osłabły.
Dlatego mam propozycję; zanim po raz kolejny zaproponujesz Andrzejowi poważną rozmowę, wykorzystaj nawyki medytacyjne do zrewidowania „nowej” siebie: spokojnie, w odosobnieniu zastanów się, co w tej chwili dominuje w Twoim życiu, co sprawia Ci największą przyjemność, a czego ostatnio w nim zabrakło. Uwzględnij ocenę Andrzeja: może rzadziej widujesz się ze znajomymi, mniej udzielasz się towarzysko i rodzinnie, niechętnie wypowiadasz własne zdanie? I zadaj sobie ważne pytanie, czy od czasu zainteresowania się jogą np. w szczególny sposób cenisz sobie samotność? Andrzej na pewno nie chce, byś powróciła do dawnej siebie, docenia zmiany na lepsze, nie sądzę też, być chciał Cię pognębić… Znasz go najlepiej – pomyśl, czemu czuje się odstawiony na boczny tor i czy te odczucia są faktycznie absurdalne… A może jednak nurkując w nirwanę, pozostawiłaś na brzegu coś cennego?
Powodzenia w przemyśleniach!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze