Zmiany
KAMELIA • dawno temuZmiany, jakich dokonujemy w życiu, są różne. Czasami nie zależą od nas. Po prostu pojawiają się. W moim życiu tez tak było. Jest nadal, ale to jakby koniec historii, jaką chcę opowiedzieć. Myślę, że niejedna osoba odnajdzie w niej odrobinę swojego życia, bo pewne schematy lubią się powtarzać. Nie poradzimy nic na to, że żyjemy w wolnym, lecz schematycznym świecie.
O czym będzie ta rzecz? O osobistych zwycięstwach i porażkach. Taka niezwykle zwykła historia. Obyczaj. W dobie gier komputerowych, sensacji, wojen, seriali tasiemców, życia w skrajnej nędzy lub w przesadnym dostatku… W czasach upadku czytelnictwa książek… Dzisiaj chcę przedstawić swoją historię. Kolejną w kosmosie ludzkich życiorysów… .
Czy jest prawdą, że szukamy miłości idealnej? Stawiam to pytanie na początku, gdyż męczy mnie ono do dziś. Zapewne będzie tak do końca życia. Być może jest tak, że wszystko co znajdujemy, bądź dostajemy w prezencie od życia, automatycznie zestawiamy z ideałem. Gdzieś tam w naszej podświadomości mamy przecież wspomnienie tego, co było przed życiem tutaj na ziemi… No, może się mylę… .
Moja historia zaczęła się kilka lat temu. Byłam młodą osobą, nie stroniłam od próbowania różnych rzeczy. Nie bacząc na konsekwencje — nazwijmy to – środowiskowe, żyłam swoim życiem, chodziłam przeze siebie wybranymi ścieżkami, płaciłam łzami za błędy. .
Przyszedł jednak moment, że indywidualizm średnich lotów stał się męczący. Nie bawiła już samowolka. Coraz częściej budziłam się rano i nim dochodziłam na uczelnię, w głowie dudniło słowo: SAMOTNOŚĆ. Czułam się zmęczona. Chciałam uspokoić się i odpocząć. Chciałam poczuć ciepło — taki odruch młodej dziewczyny, pragnącej stabilizacji emocjonalnej. .
I stało się tak. Pewnego wieczoru, w rodzinnej miejscowości siedziałam przy stoliku sącząc tani (no taki średnio tani) alkohol. Asia paliła papierosy. Rozmawiałyśmy o … niczym. Scena jak z obrazu: dym, alkohol, dwie znudzone, młode kobiety. Atmosfera stagnacji i melancholii. .
W tę właśnie bańkę dymu wtargnął ON. Nie przyszedł sam. Zwracał na siebie uwagę, był wysoki, dobrze zbudowany — sylwetka lekkoatlety (jak się później okazało). Czy był przystojny? Nie idealny, ale interesujący. Miał coś, co kazało na niego patrzeć. Na pewno, był inny niż cała reszta męskich „elementów” miasta, w którym miałam swoje ścieżki. .
Minuty mijały. Moje zainteresowanie gościem utrzymywało się na tym samym poziomie, podsycane wciąż niewielkimi ilościami alkoholu. Po jakimś czasie zaczęły się tańce. Lubię określać takie banalne miejsca, jak dyskoteki, słowem „tańce”. Takim wyrażeniem posługiwali się chyba moi rodzice w latach 70-tych. Fakt faktem, muzyka zagrała głośniej i zaczęliśmy „pląsać”. .
Co mnie przyciągnęło do Krzyśka? Po latach powiem to samo: guziki. Miał na sobie marynarkę z pięknymi, błyszczącymi guzikami. Historia ta jest żartem, ale lubię ją powtarzać. Tańczyliśmy coraz bliżej siebie, guziki odbijały refleksy świateł dyskotekowych, świat kręcił się wkoło. Wszystko zmierzało ku połączeniu elementu żeńskiego i męskiego… .
Mój guzikowy chłopiec, po tańcach, odprowadził mnie grzecznie do domu. Obeszliśmy przy okazji niejedną ścieżkę. Rozmowa niosła nas i niosła. Któż nie pamięta takich nocnych powrotów z ukochanym (lub prawie ukochanym) do domu. Emocje opadają po to, by w konsekwencji ustabilizować się na jednym, wcale nie niskim poziomie. Trzymanie się pod rękę, wymiana światopoglądów, wspólne kroki… Piękne wspomnienia. .
To początek mojej historii o małżeństwie, miłości, wierności i … kilku mocnych zawirowaniach. Rzecz jakich wiele. Trochę sentymentalna, aczkolwiek nie wolna od goryczy, podróż w przeszłość. Takie zbieranie kawałków układanki, która rozsypała się po podłodze…
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze