Nauka szczęścia
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuTwojej dziewczynie prawdopodobnie wyparowały endorfiny i przeszło jej zakochanie – bo jeszcze nie miłość. Chemia działa przez dość krótki czas, który w związku należy wykorzystywać na zbudowanie głębszych więzi. A na to budowanie nie wszyscy są od razu gotowi, stąd prawdopodobnie jej zastanawianie się co dalej.
Witaj!
Przeczytałem kilka Twoich artykułów i myślę, że mogę się do Ciebie zwrócić o pomoc…Jestem zdesperowany, od ponad tygodnia mam poważne problemy ze swoją miłością. Do naszego związku wkradła się osoba trzecia, która stała się bliskim znajomym mojej dziewczyny. Nie tak dawno wyznał jej miłość i od tego się zaczęło — problemy, co robić itd. Ustaliliśmy, że ona mu powie, żeby się usunął z jej życia, i nie będą utrzymywać ze sobą kontaktu. Zrobiła, jak powiedziała (co przyszło jej z wielkim trudem), minęły dwa dni, od kiedy przestała z nim prowadzić jakiekolwiek rozmowy, ale pojawił się inny problem. Moja dziewczyna mówi, że czuje się zmęczona, że nie potrafi nad tym zapanować, że nie wie, czego chce, że nie jest pewna swoich uczuć do mnie, że „chce przerwy” na poukładanie spraw. Ale ja wiem, że takie przerwy chyba raczej nic nie dadzą…
Z drugiej strony powiedziała, że serce jej pęka, gdy widzi mnie takiego smutnego. Nie wiem, co robić. Oboje mamy ponad 17 lat (pewnie wyda się to śmieszne i może uznasz, że jestem za młody, żeby coś takiego próbować zrozumieć, ale ja naprawdę ją kocham i nie potrafię bez niej żyć, nie potrafię sobie niczego bez niej wyobrazić). Jesteśmy ze sobą od ponad 10 miesięcy, chodzimy ze sobą razem do szkoły i do klasy… Widujemy się codziennie, jak nie poza szkołą, to właśnie w szkole. Nasz związek zaczął się od tego, że to ona mnie wybrała. I tu się pojawia moje pytanie: Co mam zrobić, żeby jej dawne uczucie wróciło, żeby rozpalić w niej od nowa miłość do mnie? Co mam zrobić?
Czekam z niecierpliwością na odpowiedź.
(bez podpisu)
***
Drogi Niepodpisany,
Ustalmy jedno: taka miłość jak w liceum zdarza się tylko raz. W liceum właśnie. Wówczas towarzyszyła mi urocza skądinąd piosenka Heleny Majdaniec o zakochanych. Buntowałam się przeciw fragmentowi: „Jeszcze wierzą, jeszcze łudzą się nadzieją, że to prawda, że tak zawsze musi być”. Och, jak się buntowałam. I co? I nucę to sobie pod nosem, ciesząc się, że ktoś kiedyś też zauważył i ładnie ubrał w słowa, że tak „na zawsze”, że tak „do śmierci” kocha się tylko wtedy… „Szczęścia uczyć się możemy właśnie od nich”!
Nie śmiem twierdzić, że jesteś za młody, przeciwnie – to cieszy, że już teraz próbujesz zrozumieć, co się dzieje z Waszym związkiem. Z własnego natomiast doświadczenia rzec mogę, że siedemnastoletnia dziewczyna miewa kłopot z ustaleniem, o co chodzi w tych emocjach. Czasem zdarza się, że nie wie, czego chce, ale dużo częściej właśnie dobrze to wie, tylko zdaje sobie sprawę, że musiałaby skrzywdzić kogoś, kto jest jej bliski…
Ty sam przeczuwasz, że w jej emocjach zapanował chaos. Muszę Cię jednak zmartwić: niewiele możesz w tej sprawie zrobić. Miłości nie da się rozpalić bez współpracy drugiej strony. Ty się oczywiście możesz starać, ale jeśli ona nie doceni tych starań — nic nie zyskasz. A ona musi CHCIEĆ je docenić. Zresztą w ogóle odbudowywanie uczuć (więzi) to bardzo krucha i misterna praca, zdarza się najczęściej dopiero w związkach, które łączy coś więcej: małżeństwo, kilka lat wspólnego życia, dzieci – jakaś wyższa racja, dla której ludzie starają się przetrwać kryzys. Tak, miłość jest racją najwyższą, ale mówimy przecież o sytuacji, w której tej miłości brak.
U Was to jest jeszcze inaczej. Niewykluczone, że rzeczywiście potrzebuje chwili oddechu, by rozważyć wszystkie „za” i „przeciw”. Może się jednak zdarzyć, że czas ten wykorzysta zupełnie inaczej, a „przerwa” to nic innego jak tchórzliwa ucieczka przed tym, by od razu uczciwie wyznać Ci, że już nie czuje tego, co czuła, i nie chce kontynuować… Co zresztą jest zupełnie naturalne, bo – jak wspomniałam – chemia znika w pewnym momencie. Ciekawe, czy zda sobie sprawę z tego, że to naturalny proces i że tak będzie za każdym razem, gdy znienacka zapłonie „uczuciem” do kogoś: po jakimś czasie motyle w brzuchu uspokoją się i trzeba będzie zrobić jakiś następny krok w budowaniu swoich relacji uczuciowych.
Najtrudniejsze w tym wszystkim jest to, że na początku życia wszystko wydaje się bardziej „ostateczne”, bardziej „na zawsze” niż później, w miarę dojrzewania. Dojrzewanie wszak to nic innego jak radzenie sobie z własną nadwrażliwością i niezgodą na świat w kształcie, w jakim go zastaliśmy; to znajdowanie oraz moszczenie sobie miejsca w skomplikowanej strukturze rzeczywistości. To dlatego samobójstwa popełniają raczej dręczone przez rówieśników nastolatki niż mobbingowany przez szefa pracownik, który w końcu desperacko zmienia pracę. Emocje, jakie szarpią sercem w tym wieku, wydają się największymi i jedynymi, jakie nas czekają.
A teraz włożę moje okulary babuni, obejrzę się za siebie i powiem Ci: tak, to prawda, niewiele w życiu działo się tak burzliwie i bolało tak jak w liceum. A przecież sprawy, z jakimi przyszło mi się mierzyć później, miały o wiele większy ciężar gatunkowy niż w tamtym czasie. Ot, po prostu, coraz lepiej sobie z nimi radziłam, bo uczyłam się trzymać na wodzy emocje i kierować się rozumem. To ostatnie do dziś wydaje mi się niezmiernie trudne, że uśmiechnę się pod nosem.
Przed Tobą trudny czas. Myślę, że Twoja dziewczyna potrzebuje w Tobie teraz bardziej przyjaciela niż (zazdrosnego) mężczyzny – co nie znaczy oczywiście, że nie masz prawa czuć się zazdrosny. Nie pozwól tylko, żeby zranione emocje kierowały Twoim postępowaniem. Nie wiem, na co możesz liczyć. Nie wiem, czy Twoja dziewczyna ma chwilowy kryzys, czy po prostu utożsamia miłość z euforią zakochania – i dalej nie widzi nic. Na ile jest dojrzała w swoich siedemnastu latach. Jeśli zdecyduje o rozstaniu, może się zdarzyć tak, że – czując, iż Cię zraniła – swoje złe emocje (a takie zwykle pojawiają się, gdy komuś robimy krzywdę, bo to skaza na wypieszczonym przez siebie samych wizerunku, a tego żaden człowiek nie lubi) przeleje na Ciebie. I będzie wam trudno wytrwać w jednej klasie…
Nie traćmy jednak nadziei, że jeśli Ciebie wybrała, to przebrnie przez ten kryzys, upora się z myślą, że może być atrakcyjna dla większej liczby mężczyzn i zrozumie, że trzeba umieć dokonywać wyboru, dzięki czemu przez ten pierwszy zakręt przebrniecie łagodnie. Czego z serca życzę.
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze