Chłopak z sieci
CEGŁA • dawno temuPoznałam cudownego człowieka w sieci. Po wielu mailach i mojej propozycji spotkania się w realu, on zaczął robić uniki. Ktoś popełnił taką łzawą książkę o miłości niemożliwej przez Internet. Ale dlaczego właśnie ja mam grać w kolejnej ekranizacji? Zastanawiam się, kim on jest w prawdziwym życiu. Czyimś mężem i ojcem? Osobą niepełnosprawną? Śmiertelnie chorą? Gejem? Dlaczego nie chce, żebym go zobaczyła?
Droga Cegło!
Poznałam cudownego człowieka, o pięknej duszy (to on jednak pierwszy powiedział tak o mojej). Nie piszę do Ciebie w celu upajania się publicznie swoim małym szczęściem – jak się domyślasz, nie jest ono pełne. Może zresztą nigdy i dla nikogo nie jest?
Szłam sobie grzecznie ulicą do pracy, jak co dzień, aż tu nagle wpadłam na… latarnię! Nie dosłownie wpadłam, tylko zobaczyłam postrzępione ogłoszenie o sprzedaży pralki, dobrej firmy, supertanio! Był podany adres mailowy, na który zaraz napisałam, ponieważ moja pralka padła z wyczerpania 2 tygodnie wcześniej i zaczęło mnie to męczyć. Odpowiedział szybko chłopak, że już ją niestety sprzedał, ale niedługo będzie upłynniał kolejną – swoich rodziców, bo wszyscy razem wyprowadzają się za miasto do wybudowanego świeżo domu… Jakoś tak długo i szeroko napisał o sobie, jak do starej znajomej – że pracuje w sklepie ze starymi meblami, że go boli kręgosłup, że przygarnął kota, chociaż nie lubi kotów…
„Kupiłam” to w pewien sposób, to znaczy bez dłuższego zastanowienia. Zaczęliśmy wymieniać maile. Krzysztof (już trzeci Krzysztof w mojej biografii – zły znak to czy wręcz przeciwnie?) był w tych mailach zabawny, wrażliwy, naprawdę czarujący. Po kilku dniach wymieniliśmy kompletną wiedzę na swój temat, ale nie zapadło z tego powodu krępujące milczenie. Dostałam też fotografię – drobny chłopak pochylony nad laptopem, siedzi po turecku na plaży. Wysłałam swoją. Obsypaliśmy się komplementami, może trochę na wyrost, ale ja czułam, że to wynika z wzajemnej chęci zbliżenia się do siebie, coraz bardziej i bardziej.
Na marginesie tej romantycznej gorączki nabyłam od Krzysia, zgodnie z umową, pralkę Jego rodziców. Ten zakup przebiegał jednak dosyć dziwnie. Byłam niemal pewna, że okaże się sensownym pretekstem do spotkania w realu. Tymczasem – nic z tych rzeczy. Rodzice Krzysztofa przywieźli mi pralkę do domu swoim samochodem. Byli uroczy – jacy mogliby być ludzie, którzy wychowali Krzysia? — zostali na herbacie, porozmawialiśmy chwilę. Nietaktem byłoby zapytać, czemu niemłodzi już ludzie taszczą pralkę, mając syna w sile wieku, prawda?
Jeszcze tego samego dnia korespondencja z K. miała swoją kontynuację, jak gdyby nigdy nic. W kolejne dni również. Wahałam się długo, ale w końcu to ja postawiłam pierwszy krok w kierunku spotkania na żywo. No i ciąg dalszy to już niestety banał, czyli – uniki z jego strony. Wił się w tych mailach tak strasznie, histerycznie niemal, że gdybym mogła go zobaczyć, pewnie by szlochał jak dziecko, tak brzmiały te teksty. Nie może, nie jest gotowy, ja nie jestem gotowa, chociaż o tym nie wiem, zostawmy wszystko tak jak jest, bo jest pięknie…
Droga Cegło, mam złe sny, jak z kiepskiego melodramatu (ktoś zresztą popełnił chyba taką łzawą książkę o miłości niemożliwej przez Internet, pytanie brzmi: czemu właśnie ja mam grać w kolejnej ekranizacji?). Zastanawiam się, kim jest Krzysztof w prawdziwym życiu. Czyimś mężem i ojcem? Osobą niepełnosprawną? Śmiertelnie chorą? Gejem? Co to jest za rzecz, której nie wolno mi się o Nim dowiedzieć?
Wyśmieją mnie wszyscy, jeśli napiszę, że się zakochałam. Tak jest! Do tego stopnia, że zrozumiem i wybaczę każde przemilczenie, nawet kłamstwo. Trudno, najwyżej nie będziemy razem, jeżeli okaże się to niemożliwe. Ale chcę WIEDZIEĆ! Czy jest sposób, by zmusić Go do wyjawienia swojej mrocznej tajemnicy – o ile ją ma?
Aronia
***
Droga Aronio!
Do niczego Go nie zmuszaj – to po pierwsze.
Możliwości rzeczywiście jest kilka. Najbardziej mroczną tajemnicą Krzysztofa może być zaledwie to, że zaspokaja swoje potrzeby emocjonalne wyłącznie w Internecie i nie chce wykraczać poza tę formę kontaktów – również z kobietami. Wielu współczesnych ludzi cierpi na ten syndrom – pojawiają się kilkadziesiąt razy dziennie na swoich czatach czy shoutach, żeby godzina po godzinie relacjonować swoje nawet najbłahsze czynności: — Idę zrobić sobie kawkę, — Fajna pogoda, wychodzę na godzinkę na rower, ale wrócę. Zastępuje im to (skutecznie!) życie towarzyskie, jeśli są — na przykład — nieśmiali, zapracowani, introwertyczni… Na pewno wielokrotnie się z tym spotkałaś. To często bardzo wartościowi ludzie, którzy jednak z jakichś przyczyn nie chcą lub nie potrafią wyjść na światło dzienne i „dołączyć do żywych”. Nigdy niewiadomo, z jakim człowiekiem ma się do czynienia w konkretnej sytuacji: z kimś nieszczęśliwym i potrzebującym terapii, czy też z kimś, komu jest dobrze w jego kokonie – wówczas nie mamy prawa go na siłę „uspołeczniać” lub uświadamiać mu, że „nie żyje naprawdę” (w końcu Internet to też gigantyczna forma życia społecznego).
Z tego, co piszesz o licznych zaletach Krzyśka, jest facetem pogodnym, uczuciowym, umiejącym wiele dać, otwartym – ale tylko do pewnego stopnia. Prawdopodobnie bez złych intencji doprowadził Cię do dużego zaangażowania uczuciowego, sam też ewidentnie jest Tobą zainteresowany. Możliwe jednak, że funkcjonuje na pograniczu snu i jawy, fantazji i rzeczywistości. I możliwe, że chce tam (przynajmniej na razie) pozostać, na co, jak sądzę, nie masz wpływu. Możesz jedynie kontynuować coś, co dla Ciebie będzie życiem podwójnym: spotykać się z Krzysztofem na Jego pograniczu, a w przerwach między spotkaniami wracać na ziemię, do swoich ziemskich spraw. Rozumiem jednak, że to Ci przestało wystarczać.
Z drugiej strony, on też ma swoje „drugie” życie – pracuje, karmi kota, uczestniczy w przeprowadzce… Pytanie więc, czemu nie chce porównać Cię ze zdjęciem, jest całkiem zasadne. A odpowiedź może oczywiście znajdować się wśród tych, których sama sobie udzieliłaś, co wcale nie znaczy, że Krzysztof jest oszustem czy cynikiem. Jeśli ktoś z góry ustala sobie pewną granicę, której nie przekroczy, musi mieć ku temu jakieś powody. I słusznie zauważyłaś – może to być choroba, nieudany związek, orientacja seksualna. Mnóstwo innych rzeczy. Tylko że to niestety realia, nie koszmary z kiepskiego melodramatu. Problem polega na tym, że Krzysztofowi sytuacja wymknęła się spod kontroli – stąd zapewne atak paniki i niepojęte dla Ciebie okopanie się na swoich pozycjach.
Napisałaś do Niego w sprawie pralki, na pralce jednak się nie skończyło – nieistotne już w tym momencie, z czyjej inicjatywy Wasza korespondencja nabrała rumieńców. Ale kiedy nadepnęłaś na Jego linię graniczną, on się wycofał. Według mnie powinnaś poczekać i odczekać. Wycofać się tak jak On. Wrócić do swojego realu, zastanowić się, gdzie ewentualnie – i czy na pewno – znalazłoby się w nim miejsce dla Krzysztofa… Zadać sobie pytanie, czy przypadkiem Ty też nie utknęłaś na chwilę na pograniczu fantazji…
Nie, nie zniechęcam Cię. Wierzę, że uczucia — Twoje, Was obojga — są realne. I dlatego wierzę, że Krzysztof też potrzebuje czasu. Na decyzję w sprawie pierwszej randki lub na szczere wyjaśnienia. Daj mu ten czas. Nie masz wyjścia.
Tymczasem życzę Ci wiele miłości…
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze