Jak poradzić sobie z porzuceniem
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuOkłamał, zdradził i porzucił, chociaż go kochałaś i ufałaś mu - takie sytuacje nigdy nie są proste. Części kobiet łamią życie, powodują traumy, z którymi latami nie potrafią sobie poradzić. Inne wychodzą z tego silniejsze, bogatsze o doświadczenia.
Syndrom opuszczenia ma wiele objawów od psychicznych po psychosomatyczne. Należą do nich lęki, depresja, ale też wrzody, nadciśnienie, astma, schorzenia wieńcowe, a nawet onkologiczne. Choroby somatyczne powoduje stres i napięcia towarzyszące porzuceniu. Nierzadko nieuświadomione.
Rozstanie poprzedza wiele sygnałów, które wskazują, że w związku dzieje się coś złego, często je wypieramy, bo boimy się spojrzeć prawdzie w oczy. Mimo to czujemy irracjonalny lęk, który wpływa na funkcjonowanie organizmu. Stres i napięcie, którego nie odreagowaliśmy, ujawnia się chorobami. Często początki depresji są już na tym etapie. Załamanie następuje, kiedy dochodzi do rozstania. Wtedy życie traci sens, jest cierpieniem, a miłość przeradza się w nienawiść. Część kobiet pogrąża się w bólu, zdarza się, że mają za sobą próby samobójcze, inne ulgi szukają w zemście na partnerze i jego kochance. Część kobiet szuka pomocy u psychologów. Jedne chcą rady, jak zatrzymać partnera i odbudować związek, inne pytają: jak mam dalej żyć? Kiedy odejście osoby, którą kochaliśmy jest bardzo bolesne, warto poszukać wsparcia u psychologa. Oto kilka rad, które mogą pomóc poradzić sobie z porzuceniem.
Nie zamykaj się w czterech ścianach
Wychodź z domu. Spotykaj się z przyjaciółmi, rozmawiaj z nimi, nie tylko o tym, co się stało, ale też o pasjach i codziennych sprawach. Wybierz się na koncert i do kawiarni, to pozwoli ci nabrać dystansu do twojej sytuacji; zobaczyć, że świat nie kończy się na związku.
Pozbądź się jego rzeczy
Posprzątaj. Po wielu latach wspólnego życia z pewnością nagromadziło się sporo przedmiotów związanych z twoim byłym partnerem. Jego perfumy, koszula w szafie, czy zdjęcia przypominają ci o tym, co się stało. Pozbądź się ich. Zbierz do worka i oddaj mu je albo zwyczajnie wyrzuć na śmietnik. Zostaw sobie jedynie zdjęcia, schowaj je bardzo głęboko. Za kila lat, kiedy ból minie, możesz żałować, że się ich pozbyłaś.
Znajdź pasję
Pozwól aby pochłonęło cię tworzenie: maluj, graj na instrumencie, uprawiaj jogę, ucz się języków obcych. Najlepiej jeśli swoją pasję będziesz uprawiała z grupą ludzi. Rób coś, co sprawi ci przyjemność. Nie spędzaj wolnego czasu na rozpamiętywaniu, tego co się stało, ale na tworzeniu.
Załóż pamiętnik lub bloga
Pisz, to dobrze ci zrobi. Pisz o tym, co czujesz w pamiętniku. Nie ograniczaj się, daj upust złości. Możesz też założyć bloga, gdzie będziesz się dzieliła myślami z innymi ludźmi, albo wchodź na fora, na których poruszane są tematy związane z porzuceniem. Wymiana doświadczeń z kobietami w podobnej sytuacji może okazać się bezcenna.
Wyznacz sobie cel
Może to być podróż do Afryki, albo nauczenie się języka hiszpańskiego. Niech twoim celem będzie spełnienie marzeń, na realizację których nie miałaś czasu będąc w związku. Z drugiej strony cel powinien być realny i możliwy do spełnienia w dość krótkim czasie. To pozwoli ci poczuć, że jest po co żyć.
Malwina (33 lata, prowadzi kawiarnię w Warszawie):
— Nie zauważyłam, że nasz związek się rozpada. Byliśmy razem 8 lat, cztery po ślubie. Myślałam, że złapałam Pana Boga za nogi. Miałam kochanego męża i dom. Chcieliśmy mieć dzieci, ale mówiliśmy: "Jeszcze nie teraz." Oboje dobrze zarabialiśmy i chcieliśmy skorzystać z naszych pięciu minut sławy. Pochodzimy z małych miasteczek, z rodzin, w których się nie przelewało, a tutaj taka zmiana. Rodziny pękały z dumy.
Mieliśmy mieszkanie, ale pomyśleliśmy, że kupimy jeszcze jedno, wynajmiemy i będzie zabezpieczeniem na przyszłość dla nas i naszych dzieci, które miały przyjść na świat. Żyliśmy na wysokim poziomie, co też kosztuje. Mieliśmy wspólny cel.
Nie zauważyłam, że mój mąż coraz później wraca. W końcu mi powiedział, że ona jest w ciąży, a on musi wziąć za to odpowiedzialność. W pierwszej chwili nie wierzyłam w to, myślałam, że to nie może być prawda, że on tylko mnie sprawdza. Przepraszał. Płakał.
Trzy lata temu mój świat zapadł się pod ziemię. On zabrał mi wszystko, nie tylko rodzinę, ale też marzenia. Nagle okazało się, że to zarabianie pieniędzy nie ma sensu. Po co? Dla kogo? Jakie zabezpieczenie na przyszłość, skoro tej przyszłości nie ma. On będzie miał to wymarzone dziecko z inną kobietą. Nie miałam pomysłu, jak mam dalej żyć. Nie dałam rady pracować, bo i po co. Zwolniłam się, dwa tygodnie nie wychodziłam z domu. Nie wiem, co by się stało, gdyby nie moja przyjaciółka. Zabrała mnie do siebie, mieszka nad morzem. Chodziłyśmy po plaży i rozmawiałyśmy. Namówiła mnie na psychologa. Myślę, że uratowała mi życie, bo nie raz miałam myśli, żeby to wszystko już się skończyło. Sądziłam, że nigdy nie odzyskam zaufania do ludzi, bo zostałam zdradzona, oszukana i porzucona przez człowieka, którego kochałam i któremu ufałam bezgranicznie. Bardzo dużo dała mi terapia. Mam dobrego psychologa.
Po roku moje oszczędności zaczęły topnieć, ale nabrałam już trochę siły. Nie wróciłam do korporacji. Poszłam na warsztaty antykariery, uświadomiłam sobie, że ja nawet nie wiem, co chcę w życiu robić. Teraz wiem, że dobrze gotuję, lubię ludzi. Prowadzę malutką kawiarnię na osiedlu. Nie zarabiam tyle, co szefowa PR w firmie finansowej, ale jest dobrze, spokojnie. Przeszłam jakąś niesamowicie ciężką drogę, żeby zajrzeć w siebie i zadać sobie proste, podstawowe pytania: Czego ty tak naprawdę chcesz w życiu? Jaka ty jesteś? Pewnie zawsze musi wybuchnąć bomba, która budzi ze snu, żeby człowiekowi chciało się nad tym zastanawiać. Może dalej bym zasuwała bez opamiętania w korporacji i nie obudziła się nigdy, gdyby nie to rozstanie. Jeszcze trochę boli, ale już coraz mniej. Widzę jasne strony życia.
Urszula (41 lat, nauczycielka z Białegostoku):
— Razem przeżyliśmy prawie 20 lat. Byłam dzieckiem, kiedy za niego wychodziłam. Mamy córkę. A on mi powiedział, że się zakochał. Miałam przecież fascynacje innymi mężczyznami, ale nigdy nie pozwoliłam sobie na to, żeby to się rozwinęło. Wiem, że taką sytuację można uciąć.
Dwa lata od rozstania nie wybaczyłam mu i myślę, że nie będę potrafiła wybaczyć. Zniszczył mnie i naszą rodzinę. A przecież byliśmy szczęśliwi, najgorsze chwile mieliśmy już za sobą: problemy finansowe, kiedy jego firma przeszła kryzys, śmierć jego brata, moją chorobę.
Kiedy mi to powiedział, płakałam, błagałam go, żeby został. Mówiłam mu, że jestem w stanie wybaczyć mu zdradę, żeby nie rozwalał naszej rodziny. Powiedział, że nie może, a ja czułam się jeszcze bardziej poniżona. Znienawidziłam siebie i jego. Chciałam, żeby cierpiał tak, jak ja. Zagroziłam, że rozwód będzie z jego winy, że nie dostanie majątku. Nie przestraszył się, powiedział, że ile sąd przysądzi, tyle weźmie. Jego jakiś taki spokój doprowadzał mnie do szału. Przez chwilę myślałam, że zwariuję. Straciłam poczcie bezpieczeństwa i sens życia. Bałam się zostać sama.
Nawet nie wiem, czy jest z tą kobietą, podobno nie układa im się, wiem to od wspólnych znajomych. Pytali mnie, czy pozwoliłabym mu wrócić, może poprosił ich o tę rozmowę. Nie dam rady mu wybaczyć. Rok mnie oszukiwał, spał z inną kobietą, a potem kładł się do łóżka ze mną. Brzydzę się nim. Zostawił mnie jak starą, już nieco zużytą rzecz, bo miał nowszą, atrakcyjniejszą. Nie jestem jeszcze w stanie z nim się spotkać. Widuje się z córką, ale poprosiłam ją, żeby nie opowiadała mi o nim, nic nie chcę wiedzieć. Chcę tylko zapomnieć, chociaż wiem, że to niemożliwe. Mam w sobie dużo nienawiści i frustracji. Mam też nadzieję, że czas leczy rany i kiedyś będę umiała pomyśleć o tym, co było dobrego w naszym małżeństwie.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze