Zamiana żon
REDAKCJA • dawno temuBeznadziejnie mi się zaczął ten rok. Nie wiedziałam, że można kogoś zranić, wręcz przestać kochać pod wpływem impulsu, chwili, jakiegoś pijackiego wybryku. Takie „dziwo” niestety zafundował mi Adam, mój chłopak.
Kochana Cegło!
Beznadziejnie mi się zaczął ten rok. Nie wiedziałam, że można kogoś zranić, wręcz przestać kochać pod wpływem impulsu, chwili, jakiegoś pijackiego wybryku. Takie „dziwo” niestety zafundował mi Adam, mój chłopak, który jest chyba psychiczny.
Zaczęło się w sylwestra. Adaś jest z Żyrardowa, ma kumpla od dzieciństwa, który nadal tam mieszka, rozkręca jakieś biznesy, ma mnóstwo znajomych. No i ten Darek ze swoją dziewczyną załatwili dla nas czworga taniego sylwka: stolik w bardzo fajnej, niedużej restauracji, jeszcze ze zniżką po znajomości. Nie miałam żadnych złych przeczuć – przed sylwestrem? Szykowałam się na świetne pożegnanie roku, imprezowaliśmy już w swoim małym (i większym też) gronie wiele razy, wszyscy kochamy tańczyć, świrować, a ja na dodatek ustrzeliłam w Internecie zajedwabną sukienkę za 80 złotych!
Do jakiejś 23.30 było super. Ja z Sandrą piłyśmy tylko szampana, a chłopcy wódeczkę. Nagle Adaś zaczął marudzić, że… mu tu nudno. On robi rząd: bierzemy taksówkę i 4 butelki, i jedziemy do Warszawy na plac! Popukałam się w czoło, bo po pierwsze, ile to kasy, po drugie, zanim dojedziemy, będzie już dawno po toaście i zaraz koniec zabawy, po trzecie, nie miałam za bardzo ciepłych butów ani kurtki, tylko elegancki płaszczyk. Darek też nie chciał jechać – napił się już sporo i do domów mają z Sandrą dwa kroki, to po co im zapychać do Warszawy i rano z powrotem pociągiem – u nas nie ma miejsca na nocleg.
Tu nagle wyskoczyła Sandra „na pomoc” mojemu Adasiowi – superpomysł, ona też chce jechać! Klaszcze, podskakuje, jedziemy. Darek ją uspokaja, ja Adama, tamci dalej swoje. Podjarali się oboje na tę Warszawę. Chłopaki zaczęły się ze sobą kłócić, gdyby nie znajomy Darka barman, rzuciliby się na siebie… Zrobiło się kiszkowato. Ja milczałam, było mi przykro, ale Darek wściekł się na Sandrę – jak chce, niech jedzie, chętnie da jej jeszcze na taryfę. A ona – cała szczęśliwa! Mój Adaś, jak mi się wtedy zdawało, kompletnie pijany, mówi, że w takim razie „oni jadą” i że wrócą o czwartej rano, a my zostańmy z Darkiem, pobawmy się tu sami jak stateczni emeryci przy stoliczku. Wyobraź sobie, że… pojechali, zostawili nas! Nawet nie pocałowaliśmy się o północy, nie było życzeń, pożegnania, pocałuj mnie w d…, akurat byli zajęci z szatniarzem.
Darek przestał pić, wytrzeźwiał, humoru nie miał zupełnie, co mnie raczej nie dziwi. Nie tańczyliśmy, nie odzywał się do mnie. Myślałam sobie najpierw, że źle zrobiłam, powinnam była wrócić z nimi i po drodze jeszcze przemówić do rozsądku Sandrze i Adamowi. Ale tak zostawić kolegę samego w taką noc na imprezie, którą osobiście załatwił, postarał się? Głupio mi było, nie wiedziałam, co robić, więc zostałam.
Około drugiej nie było sensu siedzieć dalej i patrzeć w szkło. Darek miał łzy w oczach, wpadł w jakiś chyba stupor. Czułam, że nie ma takiej siły, żeby Adam z Sandrą wrócili do nas, jak obiecali. Wyszliśmy. Zanocowałam u rodziców Darka, po śniadaniu jego młodszy brat odwiózł mnie samochodem do Warszawy. Darek wydzwaniał przy mnie, ale do ósmej rano Sandra jeszcze nie wróciła albo nie odbierała komórki.
Szłam do mieszkania jak na ścięcie. Mieszkam u Adama, to pokoik razem z kuchnią, nie ma nic do ukrycia. Dochodziła dziesiąta. Spał sam na „naszym” łóżku w ubraniu, widocznych śladów „zbrodni” nie było… Umyłam się, usiadłam w fotelu i zasnęłam.
Mijają prawie 3 tygodnie, Adaś się do mnie pierwszy nie odzywa, unika wzroku, jakby to on był śmiertelnie obrażony. Niczego mi nie opowiedział, nie wytłumaczył, chociaż pytałam kilka razy na początku, spokojnie, na zimno. Teraz mi się już odechciało. Z Darkiem i Sandrą kontaktów zero, zresztą, co ja mam robić? Dzwonić do niego, do niej, zadawać głupie pytania? Śpimy w tym łóżku osobno, nie dotykamy się w ogóle, widujemy tylko późnym wieczorem – studia, praca, wiadomo. Wtedy Adam gapi się w telewizor, aż zasnę. Mimo to codziennie czekam na niego, liczę na wyjaśnienia.
Nie wiem, czy jego milczenie ma mi coś powiedzieć. Czy to prośba – zapomnij, wybacz, wygłupiłem się? A może znak, żebym nie wytrzymała i wyprowadziła się sama, bo nie ma odwagi mnie wyrzucić, a już by sobie chętnie uwił gniazdko z Sandrą? Nie wiem, czy się widują, ani jak długo jeszcze to wytrzymam. A może ukartowali to wszystko już wcześniej?
Dorota
***
Kochana Doroto!
Bez względu na to, jak długo jesteś ze swoim chłopakiem, kilka cichych tygodni to wyjątkowo długi czas we wspólnym mieszkaniu, nawet jeśli sprawa nie była błaha. A nie była.
Nie rozumiem, czemu obchodzisz się z Adamem jak z jajkiem. Przecież to dosyć ważne dla losów Waszego związku, czy zamroczył go alkohol na kilka godzin, czy też doszło do zdrady. I jeśli traktuje Cię poważnie, powinien natychmiast sytuację wyjaśnić, choćby nie wiem jak prymitywna czy bolesna była prawda. Należą Ci się co najmniej solenne przeprosiny i rozmowa z otwartą przyłbicą. Trudno, jeśli zachowuje się po szczeniacku, a nazywając rzecz po imieniu – chamsko, to musisz wziąć sprawy w swoje ręce i przycisnąć go mocniej.
Najprościej byłoby zacząć od telefonu do Darka (i to już dawno, wybacz!). Zagadnąć o tamtą noc, szczerze i bez fałszywego wstydu, w końcu cierpieliście wtedy oboje. Jeśli Sandra podała swoją wersję wydarzeń i są dalej razem, to jeden z możliwych punktów wyjścia do rozmowy z Adamem. Jeśli para się rozstała, nie jest to dobra wróżba, nie musi jednak koniecznie oznaczać, że Adam i Sandra mają się ku sobie lub już są po kryjomu razem – wystarczy, że Darek nie wybaczył zepsutego sylwestra, ma do tego prawo. Wybryk czy coś więcej – numer, jaki Wam wykręcili, był kuriozalny, i nie da się nad nim przejść bez słowa. Chyba wszyscy czworo doskonale to wiecie…
Jeśli nie masz telefonu Darka ani innych możliwości zdobycia go, musisz poprosić Adama. To również jakiś test. Da bez słowa? Czyli jest mu wszystko jedno lub wręcz wygodniej tak to załatwić. A może się odblokuje i sam powie prawdę?
Tak czy siak, przykro mi, że dobrowolnie znosisz tak debilne zachowanie Adama – zakładam, że nadal go kochasz i chciałabyś happy endu. Szczerze mówiąc, wersja o spisku tych dwojga nie trzyma się kupy. Pomysł podróży do Warszawy obejmował całą Waszą czwórkę, skąd więc „zdradziecka para” miałaby z góry wiedzieć, że Ty i Darek się nie zgodzicie? Prędzej uznałabym, że spontaniczna decyzja była wynikiem, a następnie zapłonem, jakiegoś nieznanego Ci, wcześniejszego konfliktu między chłopakami.
Co zdarzyło się po wyjściu Adama i Sandry z restauracji, to już inna para kaloszy. Nie lubię zrzędzić, ale wódeczka połączona z szampanem spustoszyła już niejedno udane życie. Mogło być dalsze picie i bezsensowne obściskiwanki, na złość, że Ty i Darek byliście tacy „drętwi”, choć lubię mieć nadzieję, że takie zagrania zamierają w ludziach ok. 16. roku życia… Mogła być tylko krótka i szalona zabawa na placu, a potem gwałtowne otrzeźwienie pod wpływem zimna i wyschnięcia źródełka podniet, czyli alkoholu. Smutne otrzeźwienie, dodam – co za głupstwo popełniliśmy, w jakim celu i jak teraz z tego wybrnąć… Bez rzeczowej konkluzji ani pomysłu. W każdym razie w przypadku Adama. Może Sandra też przysnęła w Waszym fotelu, a potem uciekła samotnie przemyśleć sprawę.
Prawdy nie dojdziesz, dopóki ktoś wreszcie nie zmusi się – lub nie zostanie zmuszony — do mówienia. Masz rację, dalsze trwanie w niewiedzy jest bolesne i pozbawione sensu. Powinnaś Adamem potrząsnąć. Jeśli wyczerpałaś repertuar pytań i próśb, uruchomienie walizki nie jest złym pomysłem. Na widok ukochanej, która się pakuje, nawet najbardziej tępy i zacięty osobnik powinien doznać olśnienia i zacząć myśleć. Taki gest, owszem, jest ostry i ryzykowny, ale – przy korzystnym obrocie spraw – zawsze odwracalny. Nie Ty dałaś powód do gniewu i podejrzeń, a jednak Ty podejmujesz tzw. męską decyzję. To dobitny sygnał. I niech się tzw. mężczyzna ocknie. Jeśli tego nie zrobi, to nie jest Ciebie wart. A wówczas tym bardziej nie warto odkładać wyprowadzki…
Takie jest moje zdanie, być może drastyczne. Rozumiem wszelkie Twoje obawy, niepewność. Pamiętaj jedno – na wypadek dyskusji czy nawet awantury – racja jest po Twojej stronie, nie zrobiłaś nic złego. Nikt nie może mieć do Ciebie czy Darka żalu o to, że nie zareagowaliście entuzjazmem na nagłą zmianę planów sylwestrowych o północy. Takie rzeczy uzgadnia się wcześniej, na dodatek Darek był organizatorem i gospodarzem – należało choćby to uszanować i pójść na kompromis. Argument o nudzie był przesadzony, a już na pewno w tej konfiguracji obraźliwy.
I na koniec: takie pożyczanie sobie narzeczonych, planowane lub nie, to zawsze woda na młyn problemów, które wychodzą prędzej czy później. Dlatego nikomu takich zabaw nie polecam ani im nie kibicuję, kierując się czystym doświadczeniem, nie pobudkami moralnymi.
Jak najszybszego rozsupłania tego nieszczęsnego poczwórnego węzła Wam życzę!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze