Czy to już zdrada?
MAGDALENA TRAWIŃSKA-GOSIK • dawno temuPodobno kobieca dusza to ocean tajemnic. Czasem ani mąż, ani matka, ani nawet najlepsza przyjaciółka nie wiedzą, co się w nim kryje. Agata męczy się ze swoimi myślami, ma moralnego kaca, nie pragnie swojego męża, zamyka się w swoim biurze. A wszystko zaczęło się od zwykłej, przyjacielskiej rozmowy i kilku uśmiechów.
Agata ( 32 lata, doradca strategiczny z Poznania):
- Jestem mężatką. Od czterech lat mam tego samego mężczyznę, a właściwie od siedmiu, bo znamy się o wiele dłużej i długo ze sobą chodziliśmy. Właściwie wszystko jest ok. Oboje mamy pracę i lubimy ją, zarobki też są w porządku. Mieszkamy w dwupokojowym mieszkaniu, odkładamy na samochód. Nie mamy jeszcze dzieci, ale planujemy, a właściwie wciąż odkładamy to na potem. Ostatnio jesteśmy bardzo zapracowani. Chcemy zmienić mieszkanie na większe. Mojemu mężowi szykuje się awans i bardzo się stara, zostaje w pracy do późna. Ja zmieniłam pracę, poznałam nowych ludzi, zaczęłam mieć więcej obowiązków. Właściwie łapałam wszystko, co mi w ręce wpadło.
Podczas nocnej pracy nad ciekawym projektem zbliżyłam się bardzo do jednego z moich podwładnych – Arka. Zbliżyłam, to może za dużo powiedziane, bardzo miło nam się rozmawiało. Tak jakoś blisko. Mieliśmy wiele wspólnego jeśli chodzi o podejście do życia i do pracy, a także kilka podobnych wydarzeń i przeżyć w życiorysie. Pamiętam, że dochodziła już 22:00, a mi wcale nie chciało się wracać do domu. Już od dawna tak z nikim nie rozmawiałam. Wróciłam do domu koło 24:00 kompletnie „pijana” od myśli. Nie mogłam zasnąć, przekręcałam się z boku na bok. Szybko zaczęłam myśleć o bliskości z tym mężczyzną. To wstrętne leżeć w jednym łóżku z mężem, przytulać się do niego i myśleć o innym.
Zaczęłam się zastanawiać skąd ta moja reakcja. Tłumaczyłam sobie, że przecież to była tylko zwykła rozmowa. Nigdy tak na nikogo nie reagowałam. Nie dość, że to mój podwładny, młodszy mężczyzna, to ja jestem szczęśliwą mężatką, zakochaną. Zawsze myślałam, że do mojego życia nikt inny się nie wkradnie. Próbowałam się od tych myśli o nim uwolnić. Zamykałam się w swoim gabinecie. Jednak wciąż na niego wpadałam: idąc korytarzem lub schodząc na lunch. Poza tym pracowaliśmy nad wspólnym projektem, musiałam się z nim kontaktować.
Uśmiechał się do mnie, ale nie wiem czy myślał tak jak ja. Zaczęłam zbierać o nim dane, odświeżyłam sobie jego cv – okazało się, że ma żonę i dziecko. Byłam wściekła, sama nie wiem dlaczego. Na firmowej Wigilii tańczyliśmy razem, chyba o kilka razy za dużo, bo współpracownicy zaczęli szeptać. Wiedziałam, że muszę przestać, ale robiłam coś zupełnie odwrotnego. W tańcu łapałam jego zapach, ciepło jego policzka, by nocą móc wyobrazić sobie jak mnie dotyka, całuje, jak smakuje. To stawało się obsesją. Nigdy z naszych ust nie padły żadne słowa, które mogłyby świadczyć o tym, że coś się zaczęło. Tylko patrzyliśmy na siebie i uśmiechaliśmy się. Nie wiem co on sobie myślał, może nic, może lubił mnie jako szefową, a może jak przyjaciółkę, a może wszystko powstało tylko w mojej głowie. Pewnie nigdy się nie dowiem.
Ta sytuacja dużo napsuła w moim życiu. Zostawałam w pracy coraz dłużej, żeby być bliżej niego, celowo dawałam mu projekty, które musiał wykonywać z moim udziałem. Jeździliśmy razem na prezentację, a na wyjazdach integracyjnych starałam się by sekretarka zabukowała mnie koło niego. Po powrocie z takich wyjazdów, byłam bardzo zmęczona i rozkojarzona. Powrót był trudny, byłam z nim trzy dni, a potem musiałam wracać do męża. Nie chciałam brać urlopu, bo to by oznaczało kilkudniową rozłąkę. O to miał do mnie pretensję mój mąż, nazywał to pracoholizmem. Gdyby wiedział, co tak naprawdę zaprzątało mi głowę i zatrzymywało mnie w pracy… Zaczęliśmy mieć problemy z seksem. To znaczy ja miałam, bo przestałam pragnąć mojego męża. W trakcie zbliżenia myślałam o tamtym i chciałam być z nim. Jacek zauważał, że jestem jakaś inna, rozkojarzona, nieobecna. Zaczęłam się zastanawiać, co się ze mną dzieje. Przecież w moim wieku nie zdarza się taka platoniczna fascynacja, dorośli ludzie po prostu uprawiają ze sobą seks.
Ten stan trwa już pół roku. Czuję się źle, bo oszukuję męża, choć tak naprawdę nie robię nic, czuję się fatalnie, bo nie mogę być z żonatym, młodszym o 5 lat współpracownikiem, zresztą sama także jestem żoną. Czy powinnam zmienić pracę lub zwolnić Arka, by uwolnić się od złych myśli. A może mój przypadek nie jest odosobniony, zaliczę kilka seansów u psychologa i będzie po sprawie. Czy to co się ze mną dzieje to już zdrada? Nawet go nie dotknęłam, więc dlaczego czuję się winna. Niektórzy uważają, że pocałunek nie jest zdradą, a co z myślami, wyobraźnią, marzeniami. Czy to gorsza zdrada, bo połączona z uczuciem, gorsza od zwierzęcego seksu dla zabawy, sportu… No i najważniejsze… czy powinnam powiedzieć o tym mojemu mężowi, czy może lepiej skryć to w najgłębszym zakamarku siebie, przecież nic się nie stało, niech więc nic – nie wychodzi na jaw.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze