Odnaleźć siebie...
CEGŁA • dawno temuMam „drobny” problem z moim chłopakiem. Kiedy budzę się rano i wiem, że wieczorem się zobaczymy, to… nie mam do końca pewności, kto na tym spotkaniu będzie:). On – ten z wczoraj i z przedwczoraj, czy ktoś całkiem „nowy”. Na odwrocie pięknego kolażu, który dla mnie wykonał, napisał „Nie wiem, kim jestem, ale chcę być sobą”. Ja też nie wiem, kim jest Mariusz, ale chcę być… z nim. Tylko nie wiem, czy do niego pasuję.
Droga Cegło!
Mam „drobny” problem z moim chłopakiem, naprawdę innym może się wydać drobny, ale ja czasem nie wyrabiam. Krótko mogłabym opisać to tak, że kiedy budzę się rano i wiem, że wieczorem się zobaczymy, to… nie mam do końca pewności, kto na tym spotkaniu będzie:). On – ten z wczoraj i z przedwczoraj, czy ktoś całkiem „nowy”.
Mariusz nazywa to szukaniem siebie, ja niestety za nim nie nadążam. On się zmienia, ja pozostaję ciągle taka sama, przynajmniej tak to widzę. Może jestem nudna? Dla niego zbyt nudna? Coraz częściej o tym myślę.
Kiedy się poznaliśmy kilka lat temu (na WOŚP-ie), był kimś w rodzaju społecznika. Strasznie mi to imponowało. Zapominał zjeść, nie dosypiał, nie miał rano czasu dobrać sobie skarpetek do pary. Cały swój czas dzielił sprawiedliwie pomiędzy ludzi i zwierzęta. Bronił piwnicznych kotów, pracował na ochotnika w schronisku dla zwierząt i w dziecięcym hospicjum (robił dla chorych dzieciaków przepiękne rysunki). Obok jego domu była zapluta knajpa dla meneli – namówił właściciela na zorganizowanie wigilii dla samotnych. Pomysł tak chwycił wśród okolicznego ludu, że ostatecznie wylądowaliśmy tam na sylwestra i przyznam, że nigdy w życiu nie witałam Nowego Roku w tak niesamowitym klimacie!
Kiedy przyszły pierwsze wakacje, Mariusz jakby stracił impet i zaczął wpadać w mroczne nastroje. Mówił coś, że praca u podstaw nie ma sensu, bo i tak nie można pomóc wszystkim. Myślę, że zamknięcie schroniska odebrał jako osobisty cios. Zaczął zmieniać się fizycznie i psychicznie: zapuścił długie włosy, ufarbował się na czarno. Nosił skóry z second-handu, słuchał potwornie ciężkiej muzy. Próbował ciągać mnie po koncertach, ale nie dawałam rady z powodu dymu (zaczął też palić). Przekłuł się w paru dziwnych miejscach, na szczęście obyło się bez tatuaży, bo ujawniła mu się jakaś alergia. Za dużo pił piwa jak na mój gust, ale twierdził, że to kontroluje, więc przestałam się wtrącać, zresztą, w tamtym okresie dosyć trudno było nam się porozumieć i kilka razy nawet myślałam, że to już koniec. Znałam go na tyle dobrze, że czułam, czego mu brakuje – jakiegoś konkretu, działania. Ale nie wiedziałam, co mu podpowiedzieć.
Poznał kolegę – pasjonata motorów, przez jakiś czas ścigał się, skakał przez jakieś przeszkody na pożyczonym sprzęcie, ale go to znudziło. Nie lubił grzebać się w motorach, reperować, nie ma technicznego bakcyla.
W międzyczasie rzucił jedne studia (psychologię – nic nie daje, tak powiedział) i przeniósł się na grafikę użytkową. Zaczął robić zdjęcia i trochę go to wciągnęło. Skakał po tematach – a to ptaki w lesie, a to smutne zrujnowane podwórka… Robił też zdjęcia szkolne i ślubne, żeby mieć pieniądze. Wyjechał w ramach studiów na miesiąc do Niemiec, na wielki kampus uniwersytecki i stamtąd wrócił znów odmieniony! Grupa ludzi, z którą tam spędzał czas, to byli antyglobaliści, ekolodzy, wegetarianie i tak dalej. Mariusz też przestał jeść mięso, za to zaczął obsesyjnie segregować śmieci, zgniatać plastikowe butelki… Palenie mu przeszło. Przywiózł wspaniałe zdjęcia z różnych marszów, manifestacji, dałoby się zrobić z tego wystawę, naprawdę, ale jemu na tym nie zależało. Zaczął się – ja by tu powiedzieć – kurczyć, ograniczać. Zainteresował się jogą, medytacją. Tłumaczył mi, że człowiekowi nie potrzeba wcale wiele do życia i do szczęścia, to są tylko nasze złudzenia, że potrzebujemy wielu przedmiotów… Jak zwykle słuchałam go zafascynowana i… zagubiona!
Mariusz postanowił wyprowadzić się z Warszawy – nigdy nie mieszkaliśmy razem, bo mam chorą mamę i nie chcę na razie zostawiać taty samego z tym problemem. Wynajął garaż z pustaków, z luksferami zamiast okien, dojeżdżał do Warszawy półtorej godziny, spał na karimacie (pod nią tylko beton). Bez przerwy był przeziębiony, osłabiony, ale sprawiał wrażenie szczęśliwego, jakby toczyła go od środka jakaś gorączkowa namiętność, znów zaczął dużo rysować, ale już nie portrety zwierząt czy ludzi, tylko tajemnicze, mało czytelne (dla mnie) abstrakcje.
Kiedy wylądował w szpitalu na zapalenie płuc, trochę otrzeźwiał, a może się przestraszył? Namówiłam go, żeby na jakiś czas zamieszkał ze mną i z moją rodziną (jest dużo miejsca, nikt sobie nie wchodzi w drogę ani nie zawadza mamie). Mariusz nadal był wyciszony, ale czułam, że dużo rozmyśla, znów szykują się zmiany…
Tak jest od wiosny. Mariusz przyszedł do nas bardzo zmieniony fizycznie – chudy, ogolona głowa, ubrania dosłownie w strzępach. Teraz troszkę odbił, zainteresował się bardziej jedzeniem. Po drodze okazało się, że zrobił parę głupstw: pociął na kawałki swój paszport, dowód, indeks, kartę kredytową… To miał być chyba gest anarchii, odseparowania się od „układu”, nie wiem. Zaczyna to powoli odkręcać, wychodzić na świat i do ludzi, ale rozmowy z nim są nadal trudne. Nie umiem do niego dotrzeć.
Ostatnio zostawił mi przy łóżku ogromny kolaż, rzeczywiście genialny, musiał go kleić kilka dni w tajemnicy. Są tam skrawki naszych wspólnych zdjęć i fragmenty z innych bajek, a wszystko tworzy jakby szalony, poszatkowany autoportret: każde oko jest inne, ręka i noga też… Na odwrocie napisał „Nie wiem, kim jestem, ale chcę być sobą”.
Ja też nie wiem, Cegło, kim jest Mariusz, ale chcę być… z nim. Tylko czy się nadaję?
Kleksik
***
Drogi Kleksiku!
Piękna historia, bardzo Ci za nią dziękuję… Twój chłopak dobrze rysuje, Ty wspaniale opowiadasz o miłości. Dobraliście się w korcu maku, chociaż Ty pewnie nie uważasz się za artystkę ani tym bardziej za buntowniczkę. I nie musisz być ani jedną, ani drugą. Rób to, co Mariusz – staraj się być po prostu sobą. I zawsze bierz drobną poprawkę na to, że Jemu przychodzi to z większym trudem.
W sposób istotny różni Was to, że Ty jesteś osobą może bardziej ukształtowaną, znającą swoje miejsce w życiu, respektującą pewne obowiązki i reguły. Twoich marzeń i zainteresowań nie znam, ale skąd od razu wniosek, że jesteś „nudna”? Bo troszczysz się w równym stopniu o swoją rodzinę, co o chłopaka? Bo obawiasz się gwałtownych zmian i czujesz się niepewnie, gdy następują? Masz do tego prawo, to Twoje „ja”, Twoja natura. Mariusz wydaje się szanować i cenić Twoją „normalność”, nigdy w swoich poszukiwaniach nie odchodzi od Ciebie zbyt daleko, prawda? Wraca, bo poza miłością dajesz mu stałość, pewność. Na moje oko ogromnie tego potrzebuje, gdyż jest dużo bardziej zagubiony niż Ty.
Może Ci się czasami wydawać, że jesteś z boku tego wszystkiego, nie chcesz/nie umiesz się włączyć. Sama się spychasz niepotrzebnie na margines Jego życia, podczas gdy prawda jest inna: mnóstwo rzeczy robicie razem, tyle że Ty przyjęłaś (częściowo zapewne z konieczności) rolę obserwatora. Nie analizuj tego i nie interpretuj na niekorzyść Waszego związku. Aby był udany, wcale nie musisz we wszystkim podążać Jego śladem, dzielić Jego pasji, zmieniać wraz z Nim poglądy na pewne sprawy.
Mariusz jest typem człowieka, którego prześladują (i mogą prześladować do końca życia) rozterki egzystencjalne. Takiej osobie trudno zaznać spokoju, określić siebie i stwierdzić: „OK, to jest wreszcie to, w to wierzę i przy tym zostanę już na zawsze”. Chociaż poszukuje różnych form aktywności i testuje różne sposoby na życie, według mnie jest z głębi duszy introwertykiem. Bezcenne w jego przypadku jest jednak to, że nie jest egoistą. Nie zamyka się na świat i jego problemy, mimo że chwilami się od nich izoluje.
Być może Mariusz kiedyś będzie musiał dokonać wyboru: czy życie na tyle Go przerasta, że woli zająć pozycję wycofaną, czy też na tyle Go pasjonuje, że warto włączyć się w jego nurt: dawać coś z siebie, ale i czerpać pełnymi garściami. Na razie jest na rozdrożu, waha się.
Pozwól Mu na to. Powieś kolaż na ścianie i od czasu do czasu pamiętaj o dedykacji, która jest wskazówką i prośbą. Oczywiście pod warunkiem, że potrafisz… Każda miłość jest niepowtarzalna, Wasza też.
Trzymam za nią kciuki.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze