Boję się wrócić do pracy!
CEGŁA • dawno temuOdliczam dni, kiedy będę musiała zostawić synka, a sama pojawić się z powrotem w pracy, zgodnie z umową. Przez 2 lata mojego siedzenia w domu z małym zorientowaliśmy się z mężem, że jego pensja nie wystarcza, żyjemy gorzej niż na styk, a wiadomo – kredyty, samochód, przyszłość dziecka. Odzwyczaiłam się od stresów związanych z pracą, z kontaktami społecznymi. Czuję się jak dziecko, które przed klasówką chce symulować gorączkę i zdezerterować.
Droga Cegło!
Odliczam dni, kiedy będę musiała zostawić synka rodzicom i teściom, a sama pojawić się z powrotem w pracy, zgodnie z umową.
Moja firma owszem, jest przyjazna mamom, jak to się teraz mówi, ale w żadnym innym sensie przyjazna nie jest. Znam i pamiętam układy, szefowa jest psychiczna – żeby nie powiedzieć gorzej, niecenzuralnie. Moją zastępczynię gnębiła jak tylko mogła, wiedząc, że to moja bliska koleżanka i dzięki mnie w firmie nie będzie wakatu, gdy ja pójdę rodzić. Zero wdzięczności czy docenienia, ale tego już od dawna nie oczekuję.
Niestety, przez te w sumie prawie 2 lata mojego siedzenia w domu z małym zorientowaliśmy się z mężem, że jego pensja nie wystarcza, żyjemy gorzej niż na styk, a wiadomo – kredyty, samochód, przyszłość dziecka. Ja mogę dorobić prawie drugie tyle. Ale coś za coś. Przed ciążą pracowałam regularnie od 9.00 do 22.00, wyjątki były rzadkością. Z tego, co wiem, nic się nie zmieniło, a nawet jest gorzej, czyli — bywa dłużej.
Przed urlopem miałam już pewne dziwne historie, które kładłam na karb przemęczenia pracą, a przecież byłam młodsza i bez dziecka! Teraz, od kilku tygodni, jakie dzielą mnie od powrotu, mam gorsze i częstsze objawy: bezsenność lub koszmary, drętwienie ręki, straszliwe migreny. Byłam u neurologa, robiłam badania. Zalecił równolegle psychiatrę. Pocieszał mnie, że takie reakcje są psychosomatyczne, obronne, a wynikają ze strachu. Długo byłam w domu, odzwyczaiłam się od stresów związanych z pracą, z kontaktami społecznymi. Ma to podobno minąć, gdy się na nowo „wciągnę”.
Ja mam wątpliwości, gdyż idzie przecież o to konkretne miejsce i ludzi, i klimat, a nie moją niechęć w ogóle. Przeciwnie – lubię pracować, lubię być potrzebna, lubię towarzystwo i współdziałanie w zespole. Oczywiście szkoda mi opuszczać synka, ale potrzeby ekonomiczne naszej rodziny przemawiają do mnie i mam w tym względzie określone ambicje.
Ale teraz czuję się jak dziecko, które przed klasówką chce symulować gorączkę i zdezerterować. Poza tym, boję się, żeby nerwy nie zepsuły mi pokarmu i nie zaszkodziły całej mojej rodzinie. Tego żadna praca nie jest warta.
Val
***
Droga Val!
Nie znam zbyt dobrze kodeksu pracy, w tym regulacji dotyczących urlopów macierzyńskich. Z Twojego maila wnioskuję, że masz coś w rodzaju umowy dżentelmeńskiej z szefową – Twoja absencja jest dość długa, nie znam też typu umowy, na jaką byłaś zatrudniona.
Dlatego wszystkie posiadane dokumenty trzeba starannie przeczytać, ustalenia ustne (mające walor umowy pisemnej) z szefową odświeżyć w pamięci i — przystąpić do działania. Na portalach roi się od porad prawnych dla młodych mam, poszperaj w Internecie, w ostateczności zapłać za konsultację u renomowanego prawnika, jak możliwie bezboleśnie wyplątać się z obecnego układu.
Wiem, jest kryzys, niełatwo zrezygnować z czegoś znanego jak zły szeląg, jednak intratnego… Tylko że… Ty już samodzielnie doszłaś do wniosku, że zdrowia i względnego komfortu psychicznego nie da się wprost przeliczyć na pieniądze! I tego się trzymaj!
Z całym szacunkiem dla lekarzy, u których byłaś, uważam, że powinnaś znaleźć nową pracę, nawet trochę gorzej płatną. A jeśli wyuczony zawód i doświadczenie Ci na to pozwalają, może na początek powinna to być praca zdalna, świadczona z domu. Wydaje się, że u Ciebie z dużym opóźnieniem dały o sobie znać traumy związane z tamtym miejscem i absolutnie nie jesteś psychicznie gotowa na ten powrót. Odradzam go stanowczo – nawet gdybyś nie miała dziecka. Po co wchodzić po raz drugi do wody, która nadal truje? Teraz musisz zadbać o siebie, podjąć leczenie, złapać odrobinę luzu po pierwszym, najtrudniejszym roku macierzyństwa.
Tak na marginesie – nie jesteś teraz w stanie zawalczyć z patologią w miejscu pracy, ale uczulam Cię na fakt, że żadna, nawet najmniejsza firma, nie jest poletkiem pana Boga w osobie szefa, zwłaszcza po nastaniu praw unijnych. Owszem, wierzę, że przez pewien czas ceniłaś sobie to zajęcie i przede wszystkim satysfakcjonowały Cię zarobki. Pamiętaj jednak, że 13-godzinny dzień pracy bez formalnego rozliczania nadgodzin (ponadnormatywnych zresztą, jak podejrzewam) to nie jest legalne ani fair, nawet jeśli ochocza załoga godzi się z tym dobrowolnie. Jest to albo wyzysk, albo zła organizacja, albo jedno i drugie.
I choćby dlatego nie warto w tym uczestniczyć.
Trzymam kciuki za Twój spokój i znalezienie pracy, do której będziesz się budziła z uśmiechem…
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze