Zabrała mi męża
MAGDALENA TRAWIŃSKA-GOSIK • dawno temuTaka młoda, a tyle przeżyła - pomyślałam, gdy opowiadała mi swoją historię. Życie nie obeszło się z nią lekko, nie dawkowało emocji i nie rozłożyło bólu na parę dziesiątek lat. Za jednym zamachem straciła prawie wszystko i wszystkich, których kochała. Za gapowe się płaci – ulubione powiedzonko kanarów, jakoś dziwnie mi tu pasuje. Masz nauczkę, zapłacisz karę. Następnym razem będziesz pamiętała!
Katarzyna (28 lat, kupiec, Katowice):
— Miałam kiedyś męża i przyjaciółkę, teraz nie mam nic. Tak się powinna zacząć moja opowieść. Z perspektywy czasu, o tym co się w moim życiu wydarzyło, myślę jednak inaczej. Całe szczęście, choć na początku nie było łatwo.
Z Wojtkiem znałam się długo, kochaliśmy się, tak mi się przynajmniej wydawało. Pobraliśmy się na studiach, te lata małżeństwa wspominam najmilej. Wynajmowaliśmy mieszkanie, dorabialiśmy, uczyliśmy się, nocami zajmowaliśmy się tylko sobą. Po skończeniu studiów wróciliśmy w rodzinne strony. Wojtek miał poprowadzić razem z tatą rodzinny biznes. Kupiliśmy nasze pierwsze mieszkanie, odnowiłam kontakty z przyjaciółmi z liceum. Okazało się, że jedna z moich najbliższych przyjaciółek pracuje w firmie ojca Wojtka, zatrudnił ją. Ucieszyłam się. Wojtek z nią pracował, a ja się z nią przyjaźniłam. Zaczęliśmy się spotykać we trójkę.
Chyba dobrze nam było w tym trójkącie, bo wszędzie wychodziliśmy razem: do kina, na piwo, na dyskotekę. Można powiedzieć, że sama zgotowałam sobie ten los. Jej obecność w ogóle mi nie przeszkadzała, nie czułam zagrożenia. Właściwie sama pchałam ją w jego ramiona. Czasami, gdy bolał mnie brzuch lub miałam coś pilnego do zrobienia, a Wojtek chciał gdzieś wyjść, dzwoniłam do niej i prosiłam, żeby z nim poszła. Mama się dziwiła, koleżanki ostrzegały. Za nic miałam te morały. Nie muszę chyba przeciągać opowieści. Jasne, że źle się to dla mnie skończyło.
Po paru miesiącach usłyszałam od męża, że chce rozwodu, że jak będę spokojna, zapłaci mi 25 000, że on zatrzyma mieszkanie, bo kupione było przez jego rodziców, że zatrzyma meble z salonu, a ja mogę wziąć wszystkie meble z sypialni, bo Jola i tak nie chciałaby spać w tym samym łóżku. „A z tym samym facetem, moim mężem chciała?” – krzyknęłam i w zasadzie to była jedyna rzecz, którą powiedziałam. Wyszłam z domu i przepłakałam całą noc u siostry. Nie kłóciłam się o pieniądze, bo to on je przynosił do domu. Nie chciałam też spotkania z eks przyjaciółką i żadnego odwetu, do którego namawiała mnie moja rodzina. Nie miałam na to siły.
Jakby tego było mało, moja była przyjaciółka namówiła Wojtka, by unieważnił związek małżeński. Sama chciała wziąć z nim ślub w białej sukni, w kościele. To było proste, bo nie mieliśmy dzieci, planowaliśmy je za dwa lata, gdy wybudujemy dom. Przeszłam piekło. Jolka znalazła świadków, prawdopodobnie jej znajome, które napisały pod przysięgą, że przerwałam ciążę, o czym nie powiedziałam mężowi, ale opowiadałam koleżankom. Oczywiście była to totalna bzdura. Wojtek jednak nie chciał mi wierzyć. Wtedy coś we mnie pękło. Zastanawiałam się, z kim byłam przez te lata, jakimi ludźmi się otaczałam? Moja przyjaciółka okazała się podstępną żmiją, a ukochany — prawdziwym draniem, który dał się omotać i nie wierzy w ani jedno moje słowo.
Dostaliśmy unieważnienie małżeństwa. Wojtek w rok wybudował dom, a kilka miesięcy temu na świat przyszła ich córeczka. Ja się pozbierałam, ale trudno mi mieszkać z nimi w jednym mieście, co jakiś czas mam niebywałą nieprzyjemność oglądać ich uśmiechnięte twarze na spacerze. Znajomi dostarczają mi nowinek z ich życia, choć wcale nie chcę wiedzieć. Dobrze im się powodzi – sądzę, że to było głównym powodem działania mojej przyjaciółki, to ją popychało do celu. Myślę o przeprowadzce do innego miasta. To wydarzenie było pewnego rodzaju rozrywką dla plotkujących sąsiadów. Gdy przechodzę obok, widzę wpatrzone we mnie twarze, ludzie szeptają i pokazują mnie palcem. Czuję się, jakbym była wszystkiemu winna.
Moją główną winą i gwoździem do trumny była naiwność. Teraz z najwyższą uwagą dobieram sobie przyjaciół. Głównie są nimi osoby, które były ze mną w tym trudnym czasie. Byłam bliska depresji, ale teraz patrzę na to inaczej. W sumie dobrze się stało, jeśli Wojtek z taką łatwością zostawił mnie dla innej, a jej krętactwa pomylił z dobrą wolą, to znaczy, że nigdy mnie nie kochał. Tworzenie związku i rodziny z osobą, która nie kocha i nie zasługuje na miłość, jest stratą czasu. Mam nadzieję, że kiedyś poznam kogoś wartościowego. Bardzo w to wierzę.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze