Czy emigrować za miłością?
CEGŁA • dawno temuJestem w związku z Hiszpanem. Poznaliśmy się 3 lata temu na stypendium zagranicznym. On chce mnie ściągnąć do siebie. A ja? I chcę, i boję się. Nie jestem osobą skorą do rzucania się w wir zmian. Zmiany muszę oswajać. Nie potrafię wyobrazić sobie, że nie będziemy razem. Ale... musiałabym zrezygnować z fajnej pracy w Polsce, zmienić otoczenie na zupełnie nowe, zostawić rodzinę i przyjaciół.
Droga Cegło!
Czytam regularnie Twoją kolumnę w Kafeterii i mam nadzieję, że i mi pomożesz. Nie wiem, czy moja sytuacja kwalifikuje się jako typowy problem, wiele osób ma znacznie poważniejsze.
Chodzi o to, że jestem w związku z Hiszpanem. Poznaliśmy się 3 lata temu na stypendium zagranicznym w Niemczech, już wtedy coś zaczynało się między nami dziać, spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu, ciągnęło nas do siebie. Jednak w tym czasie ani on, ani ja nie mieliśmy tzw. wolnej głowy. On „zaliczał” ciężki czas w swoim związku, w zasadzie prawie zerwali, ja z kolei tuż przed wyjazdem na to stypendium zakochałam się w kimś innym i miałam nadzieję, że może coś z tego będzie. Koniec końców, nasza relacja, choć bliska, po powrocie do własnych krajów jakby rozeszła się po kościach. On wrócił do swojej dziewczyny, ja związałam się z chłopakiem, w którym byłam zakochana. Mieliśmy ze sobą kontakt, ale dość sporadyczny.
W międzyczasie przeżywaliśmy różne perturbacje, ale od momentu, gdy oboje staliśmy się wolni, kontakty nasze bardzo się nasiliły. Jakiś czas temu poleciałam na jego zaproszenie do Hiszpanii i tam zdarzyło się coś, czego żadne z nas chyba się nie spodziewało. Po pierwszych dwóch dniach, kiedy oboje "badaliśmy grunt" i ostrożnie sprawdzaliśmy, jak nasze relacje się ułożą, okazało się, że znów możemy gadać godzinami i że z każdym dniem rośnie poczucie bliskości między nami. To było jak powrót do domu. Tym razem było o tyle inaczej, że mogliśmy i chcieliśmy być na sto procent ze sobą i z nikim innym.
Związki na odległość nie są łatwe, wiem, że nie można w nieskończonośćfunkcjonować na zasadzie pisania maili, rozmawiania przez komunikator i odwiedzania się co miesiąc. Trzeba przyznać, że mój facet szybko przejął inicjatywę — chce mnie ściągnąć do siebie i w rozmowach ze mną powoli wszystko planuje. Kwestia mieszkania — rozwiązana, mieszkanie jest. Kwestia pracy — znam kilka języków obcych, kilkuletnie doświadczenie zawodowe mam, w Hiszpanii na podobnym stanowisku zarabiałabym kilkakrotnie więcej niż w Polsce. On pracę ma, jest odpowiedzialnym i wartościowym człowiekiem.
A ja? I chcę, i boję się. Nie jestem osobą skorą do rzucania się w wir zmian. Zmiany muszę oswajać. Pomysł zamieszkania w kraju, który niezwykle mi się podoba, z osobą, która też niezwykle mi się podoba :) jest kuszący. Nie potrafię wyobrazić sobie, że nie będziemy razem. Tęsknimy strasznie za sobą. Ale… byśmy razem byli, muszę zrezygnować z fajnej pracy tutaj, zmienić otoczenie na zupełnie nowe, zostawić rodzinę i przyjaciół w kraju. Przeciwne rozwiązanie raczej nie wchodzi w grę — mój facet polskiego nie zna.
To nie jest niska cena. On to rozumie i nie naciska, ale wiem, że w perspektywie najbliższego pół roku decyzję będę musiała podjąć. Moi przyjaciele i znajomi mnie wspierają, w naszym gronie jest już kilka podobnych związków. Moja rodzina jest nastawiona bardziej sceptycznie, z jednej strony cieszą się, że jestem szczęśliwa, z drugiej — mam wrażenie, że liczą po cichu, iż "problem" sam się rozwiąże i to w taki sposób, bym w Polsce została. Kocham rodziców, ale nie czuję z ich strony wsparcia. Dla nich związek z obcokrajowcem to fajny pomysł na wakacyjną przygodę, ale na wspólne życie powinnam ich zdaniem poszukać kogoś na miejscu. Szukałam i nie znalazłam, a zakochałam się z wzajemnością w facecie, który — tak się złożyło — jest Hiszpanem.
Mam 27 lat — kiedy mam podejmować takie decyzje, jeśli nie teraz? Nie chcę żyć bezpiecznym i bezbarwnym życiem, ale jestem w kropce….
Kropka
***
Droga „Kropko w kropce”!
Uporządkujmy troszkę ten mały zamęcik, który zapanował – i wcale się nie dziwię – w Twojej głowie i w Twoim sercu.
Zakochałaś się w Hiszpanie i w Hiszpanii. Nie należysz do nastolatek, Wasza miłość nie wygasła wraz z nadejściem jesieni. Znasz język, masz szansę na pracę w zawodzie i ustabilizowane, bezpieczne, jak mi się wydaje, życie – choć na pewno nie bezbarwne…
Jesteś i nie jesteś w awangardzie. To znaczy, z jednej strony nie jesteś, bo mnóstwo osób odważyło się przed Tobą na podobny krok, nie byłabyś więc pierwsza. Z drugiej – jesteś, bo jeżdżenie po świecie w poszukiwaniu lepszego życia jest czymś więcej niż trendem – jest najpiękniejszą realizacją tezy, że człowiek jest wolny i może wybierać. Tylko nie każdy ma odwagę. Szlaki przecierają ci, którzy ją mają. A propos — czytałaś może informację w „Przekroju”, że już 1/3 Polaków mieszka poza krajem?
Liczysz się z opinią i uczuciami rodziców, choć ich reakcja jest inna, niż byś pragnęła. Trochę się boisz rozstania z tym, co już oswojone, odcięcia się od korzeni. Na szczęście tylko trochę…
Kropko, przemyśl następujące rzeczy.
W Tobie myśl o wyjeździe już więcej niż zakiełkowała. Ona jest w pełnym rozkwicie.
Miłość ignoruje granice państwowe, narodowości, kolor skóry i wiele innych szczegółów. Po prostu się zjawia. Czasami tylko raz. Czy możesz sobie pozwolić na luksus zignorowania miłości w imię kilku stereotypowych poglądów?
Pamiętaj, kiedy już ułożysz sobie nowe życie, Ty, Twoi rodzice i przyjaciele możecie kursować w obie strony i nadal, choć rzadziej, być ze sobą blisko. Nie wylatujesz na stuletnią misję w kosmos.
I na koniec — nie zakładaj z góry, że dopuszczalna jest tylko jedna opcja – Ty jedziesz tam. Nawet jeśli nie zaaklimatyzujesz się w nowym kraju, Twoja sytuacja nie jest nieodwracalna. Nie bój się zmian. Co z tego, że Twój ukochany nie zna polskiego? Skoro Ty znasz kilka języków, to on chyba zdoła nauczyć się jednego, gdyby zaszła taka potrzeba? Jest w podobnej sytuacji, co Ty – jeśli ma zawód, znajdzie fajną pracę wszędzie. Dla Niego przyjazd do Polski też będzie wielką życiową przygodą.
Piszesz, że „chcecie być na sto procent ze sobą i z nikim innym” i „nie potrafisz wyobrazić sobie, że nie będziecie razem”… To chyba najlepiej podsumowuje temat, prawda?
Dlatego życzę Ci miłości spełnionej w stu procentach:)
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze