Pan przechodni
CEGŁA • dawno temuJestem romantyczką, mam dwoje nieślubnych dzieci, ich ojciec jest nieobecny i niezainteresowany. Tak wyszło. Lokalny ksiądz mnie nie akceptuje, ja też mam go w nosie. Długo szukałam, 7 lat, i wydawało się, że znalazłam. Adrian, młodszy zaledwie o 3 lata, chciał ślubu. Ja nie. Jestem ostrożna i zraniona. Spędziliśmy razem fajne, wartościowe 2 lata. Potem zaczęło się psuć...
Kochana Cegło!
Jestem romantyczką, mam jednak dwoje nieślubnych dzieci, spoko, tylko jeden nieobecny i niezainteresowany ojciec. Tak wyszło. Lokalny księżulo mnie nie akceptuje, to ja też mam go w nosie.
Długo szukałam, 7 lat, i wydawało się, że znalazłam. Adrian, młodszy zaledwie o 3 lata, żadna przepaść, chciał ślubu. Ja nie. Jestem romantyczką ostrożną i poranioną. On też ma dwójkę dzieci, stanowią wszyscy razem (nasze dzieciaki) cudowną zgraję w wieku 9–15. Spędziliśmy razem fajne, wartościowe 2 lata. Potem zaczęło się psuć, Adrian odlatywał w swoje klimaty – podróże, sporty ekstremalne, biznes, a tymczasem wszystkie dzieci go potrzebowały, kochały. Jestem z zawodu pielęgniarką, byłam nią również w naszym wspólnym domu. Bezboleśnie. Pasowało mi to.
Czemu Adrian zaczął się odsuwać? Podejrzewam, że uważał mnie za kobietę niesłusznie wyzwoloną, gdyż jego historia była inna – nieszczęśliwie owdowiał, była żona zmarła przy kolejnym porodzie. To wielka tragedia, Adrian wydał mnóstwo pieniędzy na pomoc psychologiczną. W zasadzie skuteczną. Ale – on jest wierzący, ja nie. Zaczęły się problemy, nie tylko ze ślubem, w który nie wierzę, zwłaszcza w kościelny, i nie chcę nikomu się tłumaczyć ze swoich motywacji czy przekonań w tym względzie.
Miałam u swego boku wierną przyjaciółkę, znajomość taka filmowa, 30-letnia, od pierwszego wejrzenia w podstawówce. Mira najpierw namawiała mnie na ślub, kompromis, zachwycała się szczerze Adrianem. Potem wyjechałam do sanatorium, Adrian na bezkrwawe safari jako wolontariusz. Po powrocie oznajmił mi, że nie widzi dalej naszego związku. Nasz dzieciaki były zdruzgotane. Wzięliśmy sobie wolne – taka separacja na zastanowienie się. Wróciłam z dziećmi na siedlisko do rodziców, trudne warunki, ale fajne miejsce na czekanie i myślenie. Ja byłam pewna: kocham. Więcej do przemyślenia miał on.
Po roku, kiedy odnowiłam – z braku pieniędzy – kontrakt na pracę w mieście, okazało się, że Adrian i Mira są razem. Zdaniem Mirki nasz związek się skończył i mieli prawo. Ja byłam w innej fazie, odchorowałam to, lekkim kosztem dzieci. Jednak pobłogosławiłam ich świecko. Darz bór.
Mira po pewnym czasie przyszła do mnie, tłumaczyła siebie i jego… Przecież się rozstaliśmy? Zacisnęłam zęby, przytuliłam… Adrian się nie odzywał, akurat zafascynował się tresurą psów niebezpiecznych ras…
Po trzech miesiącach od tej głupawej i niepotrzebnej spowiedzi Mira doniosła mi z płaczem, że nie są już razem, Adrian związał się z… jej siostrą. Dziewczyna młodsza od niego o 17 lat, dziewica, łaknąca ślubu ze wspaniałym mężczyzną i stęskniona za rozbuchanym macierzyństwem. Napalona na prawowity związek, niestety, z zerowym doświadczeniem macoszenia. Ale cóż – czyżby Adrian wreszcie poczuł wolę Bożą i znalazł właściwy obiekt?
No i tak…
Straciłam przyjaciółkę. Niesłusznie? Czy Twoim zdaniem powinnam jej wybaczyć? Miała prawo?
Ona nie zyskała nic, straciła Adriana, jest zbyt niekonsekwentny i niestały, a może w ogóle nie dba o kobiety, poza zmarłą żoną?
Związek jej siostry z Adrianem też się rozpadł, po kilku miesiącach.
Teraz Adrian dzwoni, przyłazi do mnie, przekupuje dzieci… Robi podstępy. Był i jest fajnym ojcem, to mu przyznam. Moje dzieci go uwielbiały. Ale ja nie uwielbiam mężczyzn przechodzonych, niewiedzących, czego chcą…
Czasem mam wrażenie, że nadal go kocham, ale czy to nie desperacja, mściwość, ambicja, rozczarowanie? Z jednej strony, wiem, że graniczy z cudem znalezienie partnera, gdy jest się samotną matką z dwojgiem nieślubnych dzieci. Z drugiej strony, nie chodzi o znalezienie kogokolwiek. Ale Adrian był, wydawał się wyjątkowy. Tylko że teraz, po mojej byłej przyjaciółce, jej siostrze, i kto wie, kim jeszcze, jest już dla mnie materiałem wątpliwym. Nie trzeba chodzić do kościoła, żeby cenić wierność i konsekwencję. I co to za katolik, który w ciągu 3 lat przeleciał 3 kobiety bez ślubu? Nasuwa się wiele pytań, między innymi o szczerość i prawdę wyznawanych ideałów.
Adrian chce do mnie wrócić, a ja – nie katoliczka – zastanawiam się, jak bardzo brzydzi mnie, sorry, chłeptanie pomyj. Spanie z facetem, który nie umiał się zdecydować. Jaką przyszłość, wzorce zapewnię dzieciom, wiążąc się z nim ponownie?
Gizelapseudo
***
Kochana Gizo!
Ile Adrian wydał na terapię po śmierci żony? Nieważne. Chyba była skuteczna w tym obszarze, że próbował nawiązać nową relację. Analizowanie duchowych konsekwencji straty ukochanej osoby to oddzielna sprawa. Jeśli trauma pozostanie z nim na zawsze – uszanujmy to. Rzecz chyba zrozumiała, prawda?Po drugie, nie każdy katolik żyje wedle najsurowszych katolickich zasad. Zaakceptowałaś to nieświadomie w momencie, gdy zaczęłaś z Adrianem być. Nie rozliczaj go zatem z reguł, których sama nie uznajesz. Nie to przecież było problemem między wami. Człowiek jest istotą skomplikowaną, często przeczy sobie. Ma kodeks, w zgodzie z którym pragnie żyć, a jednocześnie – samo życie robi swoje.
Separacja w związku nieformalnym to kwestia niebotycznie złożona, delikatna, niekonkretna. Nie wiem, jak to się dokładnie odbyło pomiędzy Wami. Czy na zasadzie rozmowy i ustaleń, czy Wasza relacja po prostu wygasła? Jeśli to drugie – każde z Was miało prawo próbować dalej. Wiem, takie stwierdzenie boli, gdy w grę wchodzi czworo dzieci i skomplikowane związki emocjonalne… Ale nie tylko fajne współrodzicielstwo i dogadywanie się „młodych” ma znaczenie. Między Wami dwojgiem zabrakło być może wspólnych pasji, abstrahujących od wychowywania dzieci. Po początkowej euforii mogła objawić się przepaść w innych sprawach.
Wiem, to paradoks, ale strzaskany cierpieniem Adrian mógł bardziej tęsknić za wolnością, niż za powtarzaniem modelu małżeńskiego. A Ty, wbrew wolnościowym tendencjom, zaczęłaś budować gniazdo, tę wolność ograniczające. Rozpaczliwe napieranie na ślub mogło być ucieczką Adriana przed samym sobą. Twoje budowanie sześcioosobowej rodziny bez ślubu – wyrazem Twoich prywatnych potrzeb stabilizacji, efektem zranienia i trudnej fazy życia z dziećmi bez ojca. Wiara nie ma tu nic do rzeczy. Najważniejsza jest szczerość z samą sobą, dojście do ładu z prawdziwymi oczekiwaniami. Tego chyba troszkę zabrakło?
Przyjaciółkę, jako znana sadystka:), zostawiłam sobie na koniec. Jeśli miała choć cień wiedzy lub przeczuć, że Wasza historia z Adrianem nie jest definitywnie zakończona, powinna była schować się w mysiej dziurze. Nawet gdyby Adrian piał serenady pod jej oknem – co, jak mniemam, nie miało miejsca… Przyjaźń jest przyjaźnią, a nową osobę na przeczekanie cierpień można sobie znaleźć na obozie survivalowym…
Biedny ten Adrian… Nie wie, czego chce, to mu dziewczyny podpowiadają i biorą jak swojego. A u niego – zero silnej woli. I one też nic z tego nie mają… Nie podejrzewam, żeby mścił się perfidnie za Twoją niechęć do ślubu. Idzie o coś poważniejszego – jego niemoc i zagubienie.
Myśl perspektywicznie, nie kieruj się cielesnymi emocjami. Facet jest w rozsypce, ale chyba już mu świta, czego chce. Nie rozliczaj go za przeszłość – rozlicz siebie za teraźniejszość. Czasem ludzie błądzą, wracają do siebie. Żadne z Was nie jest prawiczkiem. Musisz po prostu zdefiniować miłość.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze