Młodszy partner
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuJeśli partnerów dzieli spora różnica wieku, niemal zawsze pojawiają się złe prognozy, szczególnie jeśli to kobieta jest starsza, wtedy otoczenie zastanawia się, czy on nie jest z nią dla pieniędzy, a ona z nim dla seksu. Partnerzy często muszą się też zmierzyć z niechęcią i niezrozumieniem rodziny oraz najbliższych. Tymczasem taki związek może być trudny, ale też szczęśliwy.
Marianna (50 lat, księgowa z Olsztyna):
— Mój pierwszy mąż odszedł ode mnie, kiedy byłam w ciąży. Oboje byliśmy młodzi, tuż po maturze, nie uniósł odpowiedzialności. Kiedy synek miał 5 lat, poznałam Wiktora, mężczyznę po przejściach, zdradzie żony i rozwodzie. Odpowiedzialny, mądry człowiek. Na świat przyszedł drugi syn. Kiedy miał roczek, Witek uległ wypadkowi, zginął na miejscu. Wydawało mi się, że się nie podniosę, ale małe dzieci wymagają tego, żeby się nimi zająć i zarobić pieniądze na utrzymanie, to stawia do pionu.
Wiele lat byłam sama. Czas mijał, przyzwyczaiłam się już do swojej samotności. W pewnym wieku faceci albo są zajęci, albo nie nadają się do życia. Bardzo kochałam mojego drugiego męża, był ciekawym człowiekiem, a jednocześnie miałam w nim duże oparcie.
Marek był moim szefem, wiedziałam, że ma dziewczynę, też pracowała w naszej firmie. Zresztą, do głowy mi nie przyszło, że coś może do mnie czuć, jest 8 lat młodszy. Ale coraz częściej zaglądał do księgowości, a to z umową, a to z jakimś pytaniem. Zaprosił mnie na sylwestra do siebie. Nie było tam jego dziewczyny, dowiedziałam się, że się rozstali. Zaczęliśmy się spotykać. Ona szalała, rozpuszczała plotki, że odbiłam jej faceta, że mój mąż popełnił przeze mnie samobójstwo, co bolało mnie najbardziej. Podjęliśmy decyzję, że odejdę z pracy. Szybko znalazłam inną.
Długo bałam się, że Marek odejdzie. Może chciałby mieć własne dzieci, a ze mną już ich mieć nie będzie. Zapewnia mnie, że to nie jest problem. Ma dobre stosunki z moimi synami, ale bardziej są dla niego kolegami, niż dziećmi. Nigdy ich nie wychowywał. Czasami widzę, jak bawi się z maluchami swojej siostry i wtedy myślę, że może żałuje, że się ze mną związał.
Miesiąc temu oświadczył mi się. Na wiosnę planujemy skromny ślub. Jestem szczęśliwa.
Anna (41 lat, prawniczka z Krakowa):
— Byłam z mężczyzną 13 lat młodszym. Poznaliśmy się, kiedy był jeszcze studentem. Niestety nic z tego nie wyszło. Nie żałuję jednak tych 2 lat razem, bo zostały mi piękne wspomnienia. Gdyby nie on, może nigdy nie doświadczyłabym takiego ciepła i namiętności. Pokazał mi co to bliski i czuły związek.
Wcześniej wiele lat byłam z chłopakiem, który nawet jednego procenta nie dał z siebie tego, co on. Jestem sama od ponad dwóch lat, ale już wiem, że potrzebuję od związku czegoś więcej, niż wspólnego mieszkania i rozmów o niczym, przede wszystkim oddania i bliskości. Jestem z rodziny, gdzie był tzw. zimny chów. Moi rodzice nigdy mnie nie przytulali, nie chwalili. Taki był też mój wieloletni partner – zasadniczy i konkretny, żadne tam „czułostki” go nie interesowały, bo to przecież nie przystoi mężczyźnie.
Życzę każdej kobiecie, żeby choć raz przeżyła coś tak fajnego jak ja. Pomimo różnicy wieku, bardzo się kochaliśmy, ale żyliśmy trochę w innych światach. On dopiero wchodził w samodzielne życie, po studiach szukał pracy. Ja byłam po rozwodzie, kupowałam kolejne mieszkanie. Widziałam, że jest ambitnym facetem i nie chce być utrzymankiem swojej kobiety. Chociaż różnica w dochodach mi nie przeszkadzała. Ważniejsze było to, że wiedziałam, jak bardzo jest odpowiedzialnym człowiekiem.
Różnił nas nie tylko etap życia, na którym byliśmy, ale też różne światy, w których żyliśmy. Widziałam, że czasami krępuje się przed swoimi znajomymi, że ma dużo starszą dziewczynę. Oni mieli inne problemy, ja byłam w ich towarzystwie trochę „od czapy”. Czasami więc, kiedy się z nimi spotykał, namawiałam go, żeby poszedł sam. Ufałam mu. Moi znajomi byli nieco zgorszeni, że jestem z „dzieciakiem”, środowisko prawnicze jest konserwatywne. Radzili, żebym w razie ślubu podpisała intercyzę, że mnie wykorzysta finansowo. Nie zdawali sobie sprawy, że takimi tekstami przede wszystkim mnie obrażają, bo tym samym mówią – jesteś za stara i nic nie warta, to niemożliwe, żeby młody chłopak bezinteresownie się tobą zainteresował.
To on ode mnie odszedł. Mówił, że nie widzi wspólnej przyszłości. Chciał poznawać świat, dziewczyny, bawić się. Ja ten etap życia miałam już dawno za sobą. Pragnęłam rodziny i stabilizacji. Kiedy mi powiedział o swojej decyzji, nawet się nie zdziwiłam, chyba gdzieś podświadomie bałam się tego. Poczułam ulgę, że stało się to, co było nieuchronne. Dziś dziękuję losowi, że postawił mi go na mojej drodze. Żałuję tylko, że czas mija, a ja nie mam dzieci.
Weronika (33 lat, anglistka z Warszawy):
— Maćka poznałam, gdy miał 22 lata. Był dzieckiem. Na początku chyba oboje się broniliśmy przed tym uczuciem. On mieszkał z rodzicami, ja po rozwodzie w wynajętym mieszkaniu. Wiedziałam, że jest pod ich wpływem. Ojciec jest dość surowy, zawsze liczył się z jego zdaniem, a może się tylko go bał. Prawie rok się spotykaliśmy, zanim zaczęliśmy być razem, w międzyczasie zaczął pracę w agencji reklamowej. Przez chwilę spotykał się z jakąś dziewczyną. Bolało mnie, ale myślałam, niech już to się skończy, skoro nie możemy być razem. Spotykali się może miesiąc, to on ją zostawił.
Tego już nie dało się dłużej ciągnąć, było zbyt męczące. Myślałam o tym, że albo spróbujemy być razem, albo ja zerwę z nim kontakty. To nie było łatwe, bo spotykaliśmy się z knajpie prowadzonej przez znajomych. Oboje lubimy to miejsce. Kiedyś odprowadzał mnie do domu, zaprosiłam go na herbatę. Potem się potoczyło.
Jesteśmy razem od trzech lat. Zaczął dobrze zarabiać, jest bardzo dojrzałym facetem. Kończy studia. Jego rodzice nigdy mnie nie zaakceptowali. On idzie na święta do nich, a ja jadę do swoich. Moja mama na początku też pukała się w czoło, mówiła, że chyba zwariowałam, żeby być z takim młodym chłopakiem, żebym układała sobie życie, zamiast się wygłupiać. Ale my właśnie układamy życie. Planujemy dziecko. Jestem przekonana, że będzie dobrym ojcem.
Czasami tylko ogarnia mnie lęk na myśl o przyszłości. Dziś jestem atrakcyjną kobietą, ale za 10 lat będę miała 43 lat. Pojawią mi się pierwsze zmarszczki, ciało nie będzie już takie jędrne, a mój facet ciągle będzie bardzo młody i bardzo atrakcyjny. Wtedy powtarzam sobie, że miłość jest najważniejsza, a nie metryka. A my się przecież kochamy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze