Pod obstrzałem trzech kobiet
CEGŁA • dawno temuZaliczyłam powrót córy marnotrawnej do domu, w którym wszyscy oprócz niej „wiedzieli lepiej”. Odeszłam od chłopaka i wróciłam z walizkami do domu trzech pokoleń skrzywdzonych kobiet. Nie znajdę tu oparcia. Wszystkie one zawsze skrzywdzone, a oni - mężczyźni źli, bardzo źli. Ani babcia, ani mama, ani siostra nie są moimi autorytetami. Prędzej Olga Tokarczuk, bo to ona napisała o autyzmie testosteronowym u mężczyzn. Że oni czasem tak mają i już. Interesują się tylko mechaniką, polityką, sportem, samochodzikami, wyborami, meczami. Zamykają się na emocje, niuanse, dygresje. Co powinnam zrobić? Szkoda mi miłych chwil z chłopakiem, ale nie mogę znieść jego przynudzania.
Droga Cegło!
Tego widoku pewnie długo nie zapomnę. Na szczycie schodów przechylona przez balustradkę moja babcia (mieszkanie na 4 piętrze bez windy) pali papierosa i świdrująco na mnie patrzy w dół. Za nią kuli się i gdzieś ginie moja mama, ale też ma stanowczy wyraz twarzy. Ja wlokę się po schodach z walizą, a tuż za mnę stanowczo i ciężko tupie moja starsza siostra z dwiema wielkimi reklamówkami, pełnymi moich ciuchów.
Typowy obrazek powrotu córy marnotrawnej do domu, gdzie wszyscy oprócz niej „wiedzieli lepiej”. Babcia uśmiecha się triumfalnie (z czego tu się cieszyć, pytam się w duchu?) i mówi: zastanawiałam się, ile jeszcze ci to czasu zajmie…Ale co? – myślę gorączkowo. Pakowanie rzeczy? Bo jest już po 22.00? Nie, nie, oczywiście nie to. Jak długo mi zajmie zmądrzenie i odejście od Frapcia, który od początku im się nie podobał. W duchu. Bo przyjmowany był jak król. Na pokaz.
Nie mam żalu. W zasadzie wiem, co to jest Dom Kobiet. Oparcia w nim nie znajdę, jeśli nie myślę „po linii partyjnej”. Wszystkie One zawsze skrzywdzone, a Oni wszyscy źli, bardzo źli. I dlatego się pytam, samą siebie: czy ja zostawiłam Frapcia jako osoba myśląca niezależnie, czy raczej jako ofiara i członkini Domu Skrzywdzonych Kobiet?
Babcia, mama, ani siostra nie są moimi autorytetami. Prędzej Olga Tokarczuk, która napisała ładnie o „autyzmie testosteronowym” u mężczyzn. Że oni czasem tak mają i już. Interesują się tylko mechaniką, polityką, sportem – samochodzikami, wyborami, meczami. Zamykają się na emocje, niuanse, dygresje. Wygodniej, prościej? Nie wiem. Frapcio się właśnie tak zamknął, nie udzieli mi więc odpowiedzi.
Nawet w dniu wyprowadzki, gdy chciałam ostatnim rzutem zainicjować poważną rozmowę, spojrzał nieprzytomnie: ja chcę z kolegami do knajpy, na mecz… Czy to musi być dzisiaj, ta rozmowa? A o co w ogóle chodzi, czego ty chcesz, czy nie nakarmiłem królika?
No i teraz nie wiem. Nie chciałam wcale wracać do Domu Kobiet, one nic mi nowego nie powiedzą, najwyżej zaleją jadem długo kumulowanym… Szkoda mi też tych kilku nie najgorszych lat z Frapciem… Naszych podróży donikąd i niefrasobliwych nasiadówek na murku…
Ale gdy wsiąkał w kanapę i stawał się niewidzialny, przezroczysty – a z Nim ja — coś się we mnie buntowało. Nieważne milczenie, ważne, co w zamian. Ostatnio niewiele. Nie wichrowych wzgórz szukam. Ale bałam się sczeznąć, zawsze, odkąd pamiętam. Nie chcę tępej, rozbujanej maskotki na przedniej szybie, gdy niezawodnie, jak automat, odwozi mnie do pracy. Chcę, żeby Frapcio frapował, nie przynudzał.
Nie wytrzymam też długo pod ironicznym spojrzeniem babci znad dymka: a nie mówiłam? Pewnie świruję. I czuję się bardzo samotna, nie mam dokąd iść. Jejku, jakie to prymitywne i czego w ogóle te baby chcą.
Wybacz mi Frapciu, dasz sobie radę, prawda? Daj sobie, bardzo Cię proszę. Bo chciałabym kiedyś móc przestać o tym myśleć…
maszynka do mielenia mięsa
***
Droga Mdmm!
Co my tu mamy? Dowcipnie i w pigule podany obrazek klasycznego rozstania, z nieco demonicznym „babińcem” rodzinnym w tle… Zastanawia jedno najbardziej. Niby masz do Frapcia sporo pretensji o różne rzeczy, w gruncie rzeczy jednak pokazujesz Go jako… ofiarę swoich własnych, być może niesłusznych oczekiwań. Czyli, z jednej strony biedny Frapcio, z drugiej – biedna Ty, z odwiecznymi wyrzutami sumienia.
Sama często się zastanawiam, dlaczego świat zaludniony jest gęsto parami, w których jedno, z reguły kobieta, resztką sił podtrzymuje związek przy życiu jak szpitalna machina, w myśl idei, że nie może go tak zostawić, bo on bez niej zginie. To z gruntu błędne założenie wiedzie do błędnego koła.
Nie wiem, jak dalece frapujący był dla Ciebie Frapcio, gdy się poznaliście. Ani jaki wpływ na Twoją ocenę Jego ewolucji miał (i ciągle ma!) powoli sączony w ucho jad ze strony Twoich kobiet, o którym piszesz. Obawiam się, że spory, chociaż na pewno robiły to w dobrej wierze… Mogę dla ułatwienia zakładać pewien typowy dość scenariusz: uciekasz spod silnej i dusznej kurateli staroświeckiego matriarchatu, Twój mężczyzna ma być przeciwwagą, ale do tej posługi okazuje się za słaby. Chciałaś, żeby On Ci udowodnił, że babcia nie ma racji. Odwiecznym błędem było to, że scedowałaś to na Niego. Uwolnić się spod wpływu sił, z którymi się nie zgadzasz, możesz tylko Ty sama. I to pod warunkiem, że Twój bunt jest szczery. Żaden, nawet najbliższy ideałowi mężczyzna tego za Ciebie nie załatwi. A myślę, że jeszcze nawet nie zdefiniowałaś własnego ideału – ma on sporo cech promowanych przez Twoją rodzinę, wszystko to trochę Ci się miesza.
Frapcio, nawet ze swoim wsiąkaniem w kanapę i szklistym wzrokiem utkwionym w telewizorze, może być całkiem fajnym gościem, który po prostu po jakimś czasie rozluźnił się i zaczął być sobą – na tym między innymi polega poczucie bezpieczeństwa w związku. Ale to nie jedyna dopuszczalna wersja. Równie dobrze może być wygodnickim szantażystą emocjonalnym, który trzymał Cię przy sobie, jadąc na swojej rzekomej bezradności. Przy tych skąpych danych trudno mi więc stwierdzić, czy faktycznie „ześwirowałaś” z nadmiaru szczęścia, czy wręcz odwrotnie — zadziałał wreszcie instynkt samozachowawczy.
Jedno wiem na pewno. Warto przerwać rodzinną tradycję i przestać grać facetami jak figurami na szachownicy. Trzy pokolenia kobiet w Twoim domu kultywują rozżalenie, krytykanctwo, nawet pewną pogardę wobec rodzaju męskiego. Nie jest to najlepszy wzorzec dla dziewczyny wchodzącej w życie. Powinna wyrobić sobie własny – na bazie własnych doświadczeń.
Jeśli chcesz zamknąć definitywnie historię z Frapciem i rozgrzeszyć się (lub nie) ze swojej decyzji – namawiam serdecznie: zrób to na osobności. Nie słuchaj babci, mamy, siostry… Nie powinnaś moim zdaniem w ogóle tam wracać, do tego ze spuszczoną głową. Czy naprawdę nie ma innej opcji? Nie dasz rady wycofać się zręcznie spod tego dachu? Osobiście nie widzę tam wielkich nadziei na właściwe wsparcie dla Ciebie w sytuacji, w jakiej się znalazłaś. Spróbuj zorganizować sobie tymczasowe lokum. Samodzielność uczy… samodzielności. W działaniu i w myśleniu.
Z tej perspektywy będziesz też mogła z daleka poobserwować dalsze poczynania Frapcia (oczywiście do czasu, aż o Nim zapomnisz:)), i ewentualnie wyciągnąć jakieś wnioski. Czy zerwie się z kanapy i zacznie działać, by coś udowodnić, przynajmniej sobie? Czy będzie o Ciebie walczył? A może zakopie się w bety i zalegnie w kącie, lub będzie się wyżalał kumplom przy piwku? Trudno przewidzieć. Ale wcale bym się nie zdziwiła, gdyby Frapcio dostał pozytywnego „kopa” na wieść, że postanowiłaś odpocząć od swojej rodziny i nie ciągniesz tam na niedzielne obiady. Bo może czuł się trochę stłamszony i już na starcie pozbawiony wszelkich szans pod obstrzałem surowych spojrzeń trzech par oczu…
Ale to tylko taka moja sugestia. Ty tu jesteś detektywem.
Pozdrawiam Cię mocno!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze