Szczęśliwy związek dwóch kobiet
EWELINA KITLIŃSKA • dawno temuZłe wspomnienia z nieudanego małżeństwa, drwiny i upokorzenia ex-męża, brak szacunku – poszły w zapomnienie. Wszystkie inne nieudane związki i relacje z mężczyznami wyglądają jak jedna wielka pomyłka, w porównaniu z tym, jak wiele emocji, czułości i ciepła może dać kobiecie… druga kobieta.
Nigdy nie podejrzewała siebie o to, że mogłaby pokochać kobietę tak samo, jak kobieta zwykła kochać mężczyznę. Że mogłabym żyć z nią pod jednym dachem, wspólnie z nią jadać posiłki, płakać na razem oglądanych tkliwych filmach i na dokładkę spać w jednym łóżku. Ale życie pisze różne scenariusze, a los nigdy nie chadza po prostej drodze — wybiera kręte ścieżki.
Małżeństwo z chamem
Marta, 31 lat, miała kiedyś męża. Byli małżeństwem przez sześć lat — z których ostatnie pięć ciągnęło się nadzwyczaj długo, każdego dnia sprawiając Marcie jeśli nie ból, to chociaż przykrość. Drobna, filigranowa tłumaczka, wychowana w duchu humanistycznym zawsze była zbyt wrażliwa, jak na świat, który nie szczędzi cierpienia ludziom i innym istotom. Kiedy poznała ex-męża, podobało mu się w niej to, że jest tak czuła i delikatna. W pierwszym okresie bycia z nią, troszczył się o nią, dziś Marta ma wrażenie, że tylko po to, żeby samemu poczuć się lepszym.
— Bo to był kawał samolubnego egoisty. – mówi o nim. I to jest najgorsze słowo jakim go określa, bo Marta w ogóle nie przeklina. – Pobraliśmy się i on zaczął się zmieniać. Nigdy wcześniej nie był przy mnie chamski, a po pierwszych miesiącach małżeństwa czasem odzywał się do mnie w taki sposób, jakby był zupełnie nieznaną mi wcześniej osobą. Kiedy zaszłam w ciążę, drwił niewybrednie z moich mdłości, senności i ochoty na słodycze. Pod koniec ciąży pojawiły się obelgi w stylu: ty spasiona świnio, przejdź wielorybie, bo mi zasłaniasz telewizor, nie żryj więcej, już i tak niedługo zepchniesz mnie z łóżka. Pierwszy raz, kiedy powiedział coś takiego, popłakałam się. Zaczął się ze mnie naigrywać. Więc potem zaciskałam zęby i udawałam, że mnie to nie rusza, ale w środku czułam się tak, jakby wbijał mi w serce lód. Nie wiem jak to znosiłam. Moje małżeństwo było pasmem udręk i upokorzeń. Nie, nigdy mnie nie uderzył, ale dręczył mnie psychicznie. Ania mi mówi, że za dobra byłam, że nie powinnam dać sobie wejść na głowę. Ale dlaczego miałam nie być dobra dla człowieka, którego kiedyś bardzo kochałam?
Z facetami nie da się żyć
Ania to partnerka Marty. Są ze sobą od dwóch lat. Poznała Martę, gdy ta była u kresu wytrzymałości z nieczułym mężem, upokarzającym ją już nie tylko w domu, ale i publicznie – w sklepie, na spotkaniu towarzyskim ze znajomymi, przed rodziną. Łagodna, pokorna i spokojnie znosząca zachowanie swojego męża, wydała się Ani nie tylko osobą, której trzeba pomóc, ale też którą trzeba się zająć. Ania do dzisiaj pamięta, jaki dreszcz ją przeszedł, gdy Marta przypadkiem spojrzała na nią swoimi miodowymi oczami pełnymi smutku. Nie wiedziała jak się zachować, więc wydusiła na twarzy uśmiech, który ta piękna kobieta, godnie znosząca swoje przygnębienie, odwzajemniła. Ania wyobraziła sobie, jak mogłaby się ślicznie śmiać, gdyby ktoś umiał sprawić, żeby była szczęśliwa. I wiedziała już, że ona stanie się dla Marty taką osobą.
Ania jest młodsza od swojej ukochanej o dwa lata. Jest zupełnie inna – silna, pewna siebie, energiczna, ma swoje zdanie i potrafi walczyć o swoje racje, potrafi być pyskata i nie daje sobie wejść na głowę. Zawsze wolała kobiety, ale to nie znaczy, że w jej życiu nie było mężczyzn.
Było paru i było ich o paru za dużo, żeby przekonać się, że z nimi nie da się żyć. Od dwudziestego roku życia spotykałam się i miałam związki tylko z kobietami. Zmiana jakościowa życia emocjonalnego jest nieporównywalna. Nie wiem, po co traciłam czas z tymi facetami, chyba tylko po to, żeby wiedzieć, że mężczyzn należy omijać. – opowiada Ania.Nie chce mówić, co takiego ją spotkało złego ze strony mężczyzn, że nie ma o nich dobrego zdania. Dość, że teraz na pewno wie, że życie chce układać sobie z kobietą. A konkretnie z Martą. I jej sześcioletnią córką Alinką, którą pokochała tak, jakby była jej własnym dzieckiem. We trzy tworzą szczęśliwą, udaną rodzinę.
Obie jesteśmy kobietami
Ale zanim do tego doszło, Ania zabiegała o Martę. Wymyślała preteksty do spotkań, kupowała drobne prezenty. Namówiła na rozwód, a w jego trakcie wspierała swoją wybrankę. I tak niepostrzeżenie wkradła się do serca Marty.Sądziłam, że mam w niej oddaną przyjaciółkę. Zwłaszcza, że Ania nigdy nie dała mi odczuć, że oprócz przyjaźni, pociągam ją w jakikolwiek sposób. – wspomina Marta.I tak było aż do czasu pewnej nocy, gdy Ania została zanocować, co po rozwodzie z mężem zdarzało się często. Zawsze znalazła się przyczyna, by zostać u Marty i pogadać od serca o babskich sprawach, albo ją pocieszyć. Ania po takich nocach była nieprzytomna z radości, że może się tak do niej zbliżyć. Wiedziała, że nie każda kobieta potrafi odwzajemnić miłość drugiej kobiety. Bała się więc reakcji Marty, gdy kiedyś wreszcie wyzna jej, że ją kocha.Tamtej nocy obie wypiły za dużo wina. Ania chciała, jak zawsze spać na rozkładanym na podłodze materacu, ale gospodyni powiedziała: Daj spokój, obie jesteśmy za bardzo pijane, żeby rozstawiać po nocy materac, jeszcze Alinkę obudzimy. Śpij dziś razem ze mną, w końcu obie jesteśmy kobietami.
Ania była przeszczęśliwa. Czekając w łóżku, aż Marta przyjdzie spod prysznica, leżała zdenerwowana pod kocem. Serce waliło jej jak opętane. Przeszła jej senność, która wcześniej ją ogarniała. Nie wiedziała, co powiedzieć i zrobić. Dzisiaj obie nie pamiętają, jak to się stało, że zaczęły się całować i pieścić, a rano obudziły się w swoich objęciach. Pamiętają, że Ania wyznała Marcie miłość, a ta po lekkim zaskoczeniu przytuliła się do niej.
Rano obudziłam się pierwsza i bałam się, że czar pryśnie, że Marta wstanie zakłopotana i zacznie się tłumaczyć, że to co zrobiła i na co mi pozwoliła, to pomyłka. Nie chciałam się ruszyć, żeby jej nie zbudzić, bo myślałam, że to może być ostatni raz, kiedy ją trzymam w objęciach. Kiedy otworzyła oczy, uśmiechnęła się, trochę z zawstydzeniem, ale ja tak właśnie wyobrażałam sobie, że będzie się śmiać, gdy będzie szczęśliwa. I gdy powiedziała: Zrobię ci kawy. Zostaniesz u nas na śniadanie, prawda? Nie musisz jeszcze zrywać się do pracy?, popłakałam się z radości – opowiada Ania.
Anonimowość chroni szczęście
Ania została na dłużej. Obie wierzą, że na zawsze. W ich domu gości radość, ciepło, czułość, szacunek i troska o siebie nawzajem. Rzadko się kłócą, bo problemy trzeba rozwiązywać, a nie rozjątrzać.
Wiedzą, że z Alinką mogą mieć niedługo problem. Że będą musiały jej wytłumaczyć, dlaczego tak żyją. I dlaczego Alinka nie ma normalnej rodziny, w której zamiast cioci, która śpi z mamą, jest tatuś. Ale dopóki nie padają trudne pytania, dotąd przyszywana ciocia jest dobrym tłumaczeniem. Kiedy jeszcze ich wspólna już teraz córka, chodziła do przedszkola i dzieci rysowały rodzinę, pani przedszkolanka słysząc po raz kolejny, że druga pani na rysunku to ciocia, chciała spotkać się z Martą. Nie miała złych zamiarów, chciała dowiedzieć się, czy w jakiś sposób przedszkole może pomóc samotnej matce. Po tej rozmowie stwierdziły, że wyprowadzą się z kamienicy w Łodzi, gdzie sąsiedzi już zaczęli na nie dziwnie patrzeć, do Warszawy, do wielkiego bloku, gdzie nikt nikogo nie zna i anonimowość będzie chronić je przed ludzkim wścibstwem i domysłami. Bo skoro tworzą szczęśliwą, wyłącznie kobiecą rodzinę, to nikomu nic do tego. I nie pozwolą w swoje szczęście ingerować obcym, którzy mogliby je popsuć.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze