Poród to nie tylko bajka
MONIKA SZYMANOWSKA • dawno temuGwałtowna reakcja psychiczna (i fizyczna) na poród, odcięcie się od własnego dziecka, wreszcie - bezradność, zniechęcenie i załamanie młodej mamy. To zjawiska nadal dla nas tajemnicze, często społecznie nieakceptowalne, rodem ze świata zwierząt. Tymczasem, zamiast powiewać sztandarem matki Polki, powinniśmy mieć wiedzę niezbędną do tego, by otoczyć bliską osobę zrozumieniem i opieką. I umieć pomóc sobie, jeśli bezpośrednio nas to dotyczy.
Jak tu nie pokochać do szaleństwa własnego dziecka, tej kruchej istotki,od chwili, gdy na nią spojrzymy, prawda? Można by sądzić, że szokpoporodowy dotyka głównie matki znajdujące się w ekstremalnej sytuacjiżyciowej – nieletnie, porzucone przez partnera, bezdomne, zgwałcone, ztzw. marginesu społecznego. Fakty mówią co innego. Objawów szokudoświadcza co dziesiąta rodząca, bez względu na status. Zagrożone sąkobiety pozostające w szczęśliwym związku, dobrze sytuowane iwykształcone.
O podatności na tę gwałtowną reakcję decydują: duża wrażliwośćemocjonalna, „romantyczne” podejście do porodu kultywowane w naszymspołeczeństwie, brak wiedzy i doświadczenia (pierwsze dziecko), strach,niska odporność na ból, zły klimat porodu – np. warunki szpitalne,niesympatyczny personel, brak znieczulenia. Dlatego między innymi takąwagę przykłada się od lat do kampanii typu „Rodzić po ludzku”.
Problem został na szczęście zauważony, aczkolwiek szok bywa nadal tabu,a wręcz… szokuje.
Przy takiej liczbie czynników trudno mówić o zapobieganiu,wyeliminowaniu wszelkich niesprzyjających elementów. Można jednak itrzeba nieco zmienić model postrzegania macierzyństwa jako wyłączniepięknego i naturalnego przeżycia. Nawet kobieta radośnie oczekująca„cudu narodzin” jest zagrożona zaskakującą reakcją szokową.Profilaktyka szoku powinna zatem stać się rutynową częścią planowaniarodziny i rozpocząć na długo przed poczęciem. Rozmowy z partnerem oszeroko rozumianej przyszłości, zasięganie informacji u doświadczonychwieloródek, bogate lektury, spotkania z psychologiem, szkoły rodzenia tonie obsesje ani wybryki nowoczesnej kobiety, lecz niezbędne środkiprzygotowawcze. Przede wszystkim dlatego, że stawka jest wysoka i dotykawiększej liczby osób niż tylko matka i dziecko.
Szok poporodowy może mieć stosunkowo „łagodny” przebieg: niechęćwobec maluszka tuż po rozwiązaniu, odmowa karmienia, izolowanie się –zjawiska, które po pewnym czasie mijają. Istnieje jednak drugi,drastyczny biegun reakcji – próba unicestwienia czy okaleczenianoworodka i/lub siebie, decyzja o sterylizacji, porzucenie dziecka lubzrzeczenie się praw rodzicielskich (dziecko jest irracjonalnie„obwiniane” przez matkę za przeżyty stres i cierpienie), wreszcierozpad rodziny. Z reguły to czyny nieodwracalne. Z tego względu każdakobieta, zwłaszcza taka, u której poród przebiegał z jakimikolwiekkomplikacjami, powinna już od progu sali porodowej zostać objęta nietylko ciepłem najbliższych, ale też obserwacją psychologiczną, nawetpsychiatryczną. I nie ma to nic wspólnego z dmuchaniem na zimne.
Depresja poporodowa – reakcja bardziej rozciągnięta w czasie – możebyć, lecz nie musi, bezpośrednim następstwem szoku. Przebiega łagodnieji trudniej ją zdiagnozować. Zachorować może zarówno osoba niepewnasiebie, niemająca oparcia w partnerze, jak i kobieta sukcesu, bardzo wielewymagająca od siebie. W obu wypadkach depresja ma swoje uzasadnienie. Istnieją młode mamy, które w kilka tygodni po urodzeniu dziecka biorąje pod pachę i ruszają w świat – na imprezy, do restauracji, w dalekąpodróż. Hołdują teorii, że maluch od pierwszych chwil życia powinienstykać się z bakteriami i alergenami, hałasami i wszelkimi bodźcami,które go uodpornią i nauczą walczyć z zagrożeniami. Dla ogromnejrzeszy kobiet jednak pojawienie się dziecka w domu to rewolucja,wymagająca zaprzestania pracy, przemeblowania mieszkania, odizolowaniaobcych i zwierząt, zorganizowania codziennej rytualnej kąpieli, choćbywalił się świat. Ten typ mam częściej zaniedbuje siebie i swojepotrzeby, co miewa groźne konsekwencje. Chwilę potem przychodzirefleksja: co się ze mną stało?
Kobieta z trudem akceptuje zmiany, jakie zaszły w jej organizmie iwyglądzie. Przerywa pracę, nie realizuje się. Przeżywa huśtawkihormonalne, a w efekcie – emocjonalne. Czuje się odstawiona na bocznytor, chronicznie zmęczona. I – osamotniona, bo przecież partner musizarobić na dom. Praca zdalna, sprzyjająca satysfakcjonującemurodzicielstwu, to w naszym kraju ciągle jeszcze novum.
Lekceważonym chyba przyczynkiem do depresji poporodowej jest sytuacjalokalowa rodziny i stosunki z teściami. Młoda mama potrzebujeżyczliwości i ciepła, wsparcia otoczenia. Wydaje się to banałem,jednak w przysłowiowych czterech ścianach dzieją się czasem koszmary.Niechciana, nielubiana, wiecznie krytykowana synowa nie ma łatwego życia,a narodziny wnuka pieczętują dodatkowo „nietrafny” wybór syna. Wtakich warunkach młoda zakompleksiona dziewczyna nie może cieszyć sięsobą i macierzyństwem, jest wiecznie na cenzurowanym i nie umie sprostaćwymaganiom otoczenia, co jeszcze bardziej ją pogrąża. Stąd jużbliziutko do patologii. W przypadku konfliktu młodych z rodzicami wartojeszcze przed porodem zrezygnować ze wspólnego zamieszkiwania, nawetjeśli w grę wchodzi willa z ogrodem – teoretyczny raj dla dziecka.Kochająca się para lepiej poradzi sobie z powiększeniem rodziny wmalutkiej kawalerce, ale na swoim.
Młoda mama, która czuje, że przerasta ją opieka nad dzieckiem, boisię, że zrobi mu krzywdę, nie radzi sobie, unika obowiązków, polegujew łóżku, cierpi na bezsenność lub wręcz przeciwnie – przesypiapół dnia, musi natychmiast trafić do psychiatry, zanim uzna, że jestbeznadziejną żoną i matką, oraz nieatrakcyjną kobietą bez perspektyw.Jeśli otoczenie nie wyłapuje jej nastrojów, powinna sama zebrać się naodwagę i szczerze poprosić o pomoc.
Leczenie depresji u karmiącej matki nie musi być farmakologiczną bombą,zagrażającą zdrowiu dziecka. Samo zdiagnozowanie depresji nie wykluczakobiety z aktywności, w tym nie czyni jej niezdolną do bycia mamą.Horyzonty leczenia różnych odmian tej choroby nieustannie sięposzerzają, zmienia się metodyka. Depresji poporodowej nie wolno siębać. Traktujmy ją jak infekcję, której nie wolno lekceważyć, by niezaatakowała całego organizmu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze