Studentka z dzieckiem
ALEKSANDRA POWIERSKA • dawno temuDziecko na studiach - wpadka czy świadoma decyzja? Los różne płata figle, ale niewątpliwie czasy, kiedy ciężarnym studentkom sugerowano przerwę w nauce, odeszły już w niepamięć. Dzisiaj często spotyka się kobiety przychodzące na egzamin z dzieckiem, bo opiekunka akurat zawiodła. W akademikach są całe piętra zarezerwowane tylko dla małżeństw lub samotnych matek. O swych doświadczeniach opowiadają młode matki - studentki.
Katarzyna (22 lata, Bydgoszcz) studia zaczęła będąc już matką. Bartuś urodził się w czerwcu, przed jej pierwszymi studenckimi wakacjami, podczas których planowała wyprawę swojego życia: podróż na Krym i do Odessy. To miała być nagroda za dobrze zdaną maturę. Ale los podarował jej inny prezent.
— Właściwie nie mam i nigdy nie miałam prawdziwego życia studenckiego. Do południa zajęcia na studiach, a po nich wracam od razu do domu, bo synek czeka. W nocy albo się uczę, albo piszę artykuły, bo dorabiam sobie zdalnie w jednym z lokalnych portali internetowych. I tak w kółko - opowiada Kasia - Ale nie żałuję. Jasne, że jest ciężko, trudno i czasami mam wszystkiego dość. Ale kto nie ma? Rozwijam się dalej, choć kosztuje mnie to więcej wysiłku, nie czuję jednak, by dziecko zamykało mi drogę do kariery, jak to się dzisiaj powszechnie uważa — dodaje z uśmiechem.
U Małgosi (22 lata, Olsztyn) wszystko zaczęło się w liceum, w klasie maturalnej. Chodziła wtedy z Darkiem. Nie myśleli o małżeństwie ani o dziecku, byli po prostu bardzo w sobie zakochani. I wpadli. Totalny brak odpowiedzialności? Oboje byli zwolennikami naturalnych metod antykoncepcji, a raczej zostali tak wychowani przez katolickich rodziców. Ale z seksem do ślubu nie chcieli zaczekać. Dzisiaj Małgosia przyznaje, że to był pewnego rodzaju bunt wobec surowych i bardzo konserwatywnych opiekunów, bunt w gruncie rzeczy bezsensowny i niczego nie udowadniający, ale poważny w konsekwencjach. Prowadziła zatem kalendarzyk, mierzyła regularnie temperaturę, wszystko miała wyliczone. Nie przewidziała tylko, że stres związany z maturą może mieć znaczny wpływ na jej gospodarkę hormonalną. Gdy poszła do lekarza myśląc, że dopadła ją grypa żołądkowa, usłyszała, że jest w ciąży. Była w szoku.
Darek nie stchórzył. Ożenił się z Małgosią. Początkowo zamieszkali u jego rodziców.
— Poszłam na studia dzienne, zawsze marzyłam o prawie i nie chciałam z tego rezygnować. Dostałam się co prawda z listy rezerwowej, ale udało się! - mówi z dumą Małgosia — Synkiem zajmują się na zmianę nasze mamy, obie są na emeryturze, więc mają czas — dodaje.
Darek studiuje zaocznie. Wie, że musi pracować, bo pieluchy, ubranka, kaszki i mleko w proszku kosztują. Zresztą nigdy nie miał wielkich ambicji edukacyjnych, więc taki układ mu odpowiada. W tym roku ma zamiar obronić pracę licencjacką i zrobić sobie dłuższą przerwę. Planuje założyć firmę reklamową i z czasem przeprowadzić się do własnego M. Syn niedługo skończy trzy lata.
Historia Anny (25 lat, Toruń|) jest inna, niż Małgosi i Kasi. To, że zostanie matką na studiach było w pełni świadomą i długo przemyślaną decyzją. Kiedy urodziła Oliwię, była na trzecim roku europeistyki i na czwartym politologii. Rok wcześniej wzięła ślub. Mateusz, o pięć lat od niej starszy, pracuje jako analityk finansowy, powodzi mu się dobrze. Początkowo wynajmowali kawalerkę, ale po ślubie dzięki wsparciu rodziny kupili własne mieszkanie.
— Nie chciałam czekać z dzieckiem do skończenia studiów, wiedziałam, że sobie poradzę. Potem chcę iść do pracy, może na studia doktoranckie, a wiadomo, jak patrzą na urlopy macierzyńskie u młodych pracowników. Idziesz na urlop, a gdy go kończysz, zostajesz bezrobotnym - komentuje Anna.
Młoda mama nie ukrywa jednak, że jest w komfortowej sytuacji, bo Mateusz tyle zarabia, że ona może zająć się tylko studiami i Oliwką. Ponadto pomagają im rodzice, którym również nieźle się powodzi.
— W innej sytuacji na pewno nie podjęlibyśmy takiej decyzji. A tak, jak skończę studia, Oliwka pójdzie już do przedszkola, a ja zajmę się swoim rozwojem zawodowym. Może to brzmi egoistycznie, ale dla mnie takie rozwiązanie jest najlepsze - dodaje.
Barbara (26 lat, Inowrocław) miała mniej szczęścia. Na studia wyjechała do Gdańska. Tam poznała Piotra, byli ze sobą bardzo krótko — on był typem uwodziciela, który lubi dobrą, a nawet bardzo dobrą zabawę. W jej przypadku skończyła się ona ciążą.
— Oczywiście Piotr nie poczuwał się do roli ojca, właściwie zarzucił mi, że go okłamuję i że to na pewno nie jego dziecko - żali się Basia.
Urodziła na drugim roku. Od początku studiów mieszkała w akademiku i zamierzała w nim zostać — ceny wynajmu mieszkania lub chociaż pokoju w Trójmieście stanowczo przerastały jej budżet. Dostała specjalny pokój dla matek. Większość zajęć zaliczała eksternistycznie, a gdy na jakichś musiała być osobiście, zostawiała Monisię koleżankom.
Było jej ciężko samej. Wróciła do domu.
— Nie radziłam sobie, byłam za młoda, totalnie nieprzygotowana do macierzyństwa. Czułam się samotna i bezsilna, wpadłam w tzw. depresję poporodową, choć u mnie było to już chyba ogólne załamanie. No i jeszcze finanse, nie miałam żadnej pracy, a stypendium wystarczało ledwo na pokrycie akademika - opowiada.
Powrót do domu był dla Basi najlepszym rozwiązaniem, choć niewątpliwie największą osobistą porażką.
Z Piotrem właściwie nie ma kontaktu. Czasami zadzwoni, zapyta, jak się czuje Monika i tyle.
Gdy Basia się otrząsnęła, zaczęła walczyć o alimenty. Dzisiaj ma już dyplom licencjata z administracji. Studia skończyła co prawda zaocznie, ale udało jej się znaleźć dość dobrze płatną pracę. Nadal jest u rodziców, na razie nie myśli o samodzielnym mieszkaniu — na to jeszcze jej nie stać, poza tym mama dużo jej pomaga przy Monisi. Rok temu poznała Michała. Jest im dobrze razem, lubi Monikę. Barbara jest jednak ostrożna.
— Nie chcę nic przyspieszać. Czas pokaże, co z tego będzie. Już raz przeżyłam szaleńczą miłość. Nie o to chodzi, że nie cieszę się, że mam Monikę, to największy mój skarb, ale trochę żal mi studenckich lat… cóż taka jest cena za nierozwagę — puentuje.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze