Znajdź czas na życie
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuDzieci, praca, fitness, nauka języka, gotowanie, sprzątanie, pranie, prasowanie, zakupy, a do tego trzeba jeszcze wyprowadzić psa i odwiedzić teściową. Kobiety cyborgi marzą, żeby stał się cud i doba miała 48 godzin. Czasami jednak zdarza się coś, co każe im się zatrzymać. Zadać sobie pytanie: dokąd i po co tak biegnę?
Dorota (42 lata, farmaceutka z Warszawy):
— Młodo wyszłam za mąż, miałam niespełna 23 lata. Jeszcze z mężem studiowaliśmy, ale w drodze była Antosia. Małe dziecko, akademik i dużo nauki. Potem ciężko pracowaliśmy, żeby zarobić na własny dom. Nie mogliśmy liczyć na pomoc rodziców, bo nie było ich na nią stać. Zmieniły się czasy, komuna upadła, okazało się, że możemy zarabiać pieniądze i robić kariery. Zachłysnęliśmy się wolnością, pracowaliśmy po 12 godzin. Byłam najpierw przedstawicielem handlowym jednej z firm farmaceutycznych a potem szefową działu sprzedaży. Mąż jest stomatologiem, po dyżurze w przychodni leciał do prywatnej kliniki. W końcu mógł założyć własny gabinet, a potem całą sieć, wracał jeszcze później. Mieliśmy ten upragniony dom i samochody. Córka chodziła do najlepszych szkół. Spełniło się nasze marzenie.
Już kilka lat temu pomyślałam, że właściwie nie musimy być bogatsi, że możemy już zwolnić tempo. Nie przyjęłam propozycji bycia szefową firmy na rynki wschodnie. Chciałam więcej czasu spędzać z córką. Mąż mówił jednak, że w klinice jest dużo pracy, wielu lekarzy wyjechało za granicę, że nie może tracić pacjentów.
Kiedy pewnego dnia zadzwonili ze szpitala, już po głosie pielęgniarki wiedziałam, że coś złego się stało. Mąż miał wylew krwi do mózgu. Modliłam się, obiecałam Bogu, że jak pozwoli mu przeżyć, nie będziemy zachłanni, przystopujemy, zatrzymamy się. Nie obudził się ze śpiączki. Miał 43 lata. Moje życie straciło sens. Gdyby nie córka to chyba bym tego nie przeżyła. I cały ten nasz majątek przestał mieć znaczenie. Lekarz, a zupełnie nie dbał o zdrowie. Zaharował się, żeby na wszystko było nas stać. W porę nie zadaliśmy sobie pytania: po co to wszystko?
Zwolniłam się z pracy. Na prawie dwa lata. Zrobiłam sobie przerwę zawodową. Właściwie to mogłabym już nie pracować, tylko żyć z udziałów w klinice. Kiedy otrząsnęłam się po śmierci męża, pierwszy raz w życiu zadałam sobie pytanie: co ja chcę robić? Co sprawia mi przyjemność? Pomyślałam, że nigdy nie mieliśmy czasu na podróżowanie, co najwyżej dwa tygodnie raz do roku, najchętniej w naszym domku nad morzem, żeby leżeć do góry brzuchem i o niczym nie myśleć. Pojechałam do Indii, spędziłam tam prawie pół roku, ćwiczyłam jogę. I tylko żałowałam, że męża nie ma przy mnie. Oglądałam ten fascynujący kraj i żałowałam, że nie mieliśmy czasu, żeby przyjechać tu razem, że tylu rzeczy nie zobaczył, nie doświadczył.
Moje marzenie, które już się nie spełni wygląda tak: siedzimy na tarasie naszego domu, gdzie posadziłam kwiaty, pijemy kawę. Mąż nie śpieszy się do pracy nawet w sobotę. Planujemy podróże. Dużo rozmawiamy z naszą córką. Może to zabrzmi górnolotnie i banalnie, ale w życiu najważniejsze jest cieszyć się życiem. Dzisiaj prowadzę małą kawiarnię. Zarabiam tyle, że na wszystko mi starcza. I w końcu mam czas, żeby spokojnie pomyśleć, poczytać książkę, widzieć tak wiele rzeczy wokół siebie.
Krystyna (55 lat, właścicielka butiku w Łodzi):
— Można czytać wielkich filozofów, stosy poradników, a człowiek dopóki nie dostanie obuchem w głowę, to nic nie zrozumie. Czasami dotykają nas szczęśliwe przypadki, chociaż podobno przypadków nie ma. Na moje pięćdziesiąte urodziny, córka zaciągnęła mnie na mammografię. Szłam tam pewna siebie, byłam przekonana, że jestem zdrowa, ale skoro ona nalegała, to zrobiłam to dla niej. Badanie zabrzmiało jak wyrok. Mały guzek w lewej piersi. Całe życie stanęło mi przed oczami. Byłam przekonana, że zachorowałam na raka. Okazało się, że jest niewielki i niezłośliwy. Operacja przebiegła bez komplikacji, ale takie doświadczenia zostawiają ślad, zmuszają, żeby zastanowić się nad swoim życiem.
W szpitalu poznałam Elę, leżała obok mojego łóżka. Zaczęłyśmy rozmawiać. Ona jest młodsza ode mnie jakieś 20 lat, ale zaskoczyła mnie swoją dojrzałością i poczuciem humoru, chociaż amputowano jej pierś. Ćwiczy jogę. Namówiła mnie na warsztaty rozwoju osobistego. Opowiadała, jak wiele dają jej spotkania i rozmowy z mądrymi kobietami. Wydawało mi się, że mam rodzinę, dobrze zarabiam i nie jest mi to potrzebne. Ale poszłam. Pamiętam, spotkanie dotyczyło czasu. Zobaczyłam, jak wiele go traciłam na rzeczy nieważne. Praca po 12 godzin dziennie, dom i wszystko biegiem. Zlikwidowałam sklep, który przynosił niewielkie dochody. Zostawiłam jeden butik, zatrudniłam sprzedawczynię, płacę więcej niż poprzedniej, ale mam zaufanie, więc nie muszę nawet zamykać sklepu i być od rana.
Chodzę na cotygodniowe spotkania z kobietami i warsztaty rozwoju osobistego, bo zrozumiałam, że inwestowanie w siebie jest najlepszą inwestycją z możliwych. Mój mąż patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. Nie wiedział, co się ze mną dzieje. Ale zauważyłam, że w pewnym momencie sam zaczął inaczej żyć. Dziś jest uważniejszy. Nie leci już na złamanie karku. Namówiłam go na kurs zarządzania czasem. Opierał się, ale w końcu zgodził. I uświadomił sobie, ile czasu codziennie traci właściwie na nie wiadomo co, na siedzenie z pilotem w ręku przed telewizorem. Dziś mamy czas na długie rozmowy, na to, żeby pojechać na wycieczkę za miasto i spędzić urlop. Niby nic, ale nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Inaczej ze sobą rozmawiamy. Warto po prostu posłuchać ludzi, którzy wiedzą, jak ulepszyć życie. Warto chodzić na wykłady, warsztaty i czytać książki, które mówią o tym, jak żyć lepiej, mądrzej, spokojniej.
***
Nie zawsze można zmienić całe życie, warto jednak wiedzieć, jak zaoszczędzić czas, który można poświęcić sobie i rodzinie:
Spisz na kartce wszystkie zajęcia, które masz do wykonania w ciągu dnia, określ czas, jaki średnio na nie przeznaczasz. To pozwoli ci zobaczyć, czy nie tracisz czasu na rzeczy mało istotne, i lepiej zaplanować dzień. Pomyśl, ile zyskasz, jeśli z nich zrezygnujesz. Może nie warto oglądać dwóch seriali dziennie i lepiej robić duże zakupy raz w tygodniu, zamiast codziennie. Może mieszkanie nie wymaga codziennego odkurzania. Dostosuj pracę do swojego zegara biologicznego. O ile to tylko możliwe, najważniejsze rzeczy rób w porze, kiedy pracuje ci się najlepiej: w nocy — jeśli jesteś typem sowy, albo o świcie — jeśli skowronkiem. Wtedy jesteś najbardziej wydajna i zajmie ci to mniej czasu. Przygotuj grafik na cały tydzień. Dzięki temu będziesz wiedziała, co masz do zrobienia. To pozwoli ci też lepiej zaplanować pracę. Zacznij od zrobienia rzeczy najważniejszych, mniej ważne zostaw na koniec. Pomyśl, jak spędzasz wolny czas. Zaplanuj wcześniej wakacje. Kiedy wyjeżdżasz na weekend, albo urlop nie bierz ze sobą laptopa. Znajdź dla siebie sposób na odstresowanie się i relaks, może to być jazda na rowerze albo zajęcia w klubie fitness. Zastanów się, co możesz zlecić komuś innemu. Sprzątanie jest dość czasochłonnym zajęciem, podobnie jak mycie okien. Pomyśl, czy nie warto wynająć panią do sprzątania lub poprosić o to kogoś z rodziny.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze